Jestem w Porto – mieście dachów i uliczek

 

Uwielbiam wysokości. Nie wiem z czego to płynie, szczególnie że mam przed nimi lekki lęk (choć podobno prawdziwi mężczyźni zawsze lubią to, czego się boją?), ale zarówno w kontekście wybierania miejsc na wiosenny chillout (dach przyjaciółki) jak i konstruowania tras turystycznych nie da się – NIE DA SIĘ – zgrać udanej bez przynajmniej kilku high-pointów.

Dokładnie takich, z których Altair skakał w stogi siana:)

W Porto odnalazłby się lepiej niż kiedykolwiek

Powaga. Tak jak ser składa się z sera ORAZ dziurek, tak to miasto na północy Portugalii jest idealnym koktajlem ulic i dachów. “Nihil novi” powie pewnie na to urbanistyczny sceptyk. A ja mu na to “dawg, pls, te dachy są minimum pięć pięter nad tobą” (z uśrednieniem do siedmiu). Warszawa, Kraków, Berlin, Londyn czy Praga mogą się schować :)

Sorry za podłą jakość, ale jak na XVII-wieczną szklaną taflę udającą okno pomiędzy mną a widoczkiem to i tak jest nieźle :)

Porto to miasto tarasowe. Tak jak Chiny, ale bez ryżu. Zamiast niego na kolejnych poziomach są budynki i kocie łby. Co prawda nikt ich nie zbiera, ale w ulewę można się radośnie przykryć nogami (jak tam samochody jeżdżą w opady deszczu to jest dla mnie naprawdę wielką zagadką). Poszczególne atrakcje są więc przystosowane jedynie dla najodważniejszych podróżników!

Ot, chociażby, Torre dos Clérigos, ultrakultowa wieża widoczna na drugim zdjęciu z pierwszego spaceru! Wspinaczka na nią to niezła zabawa (schody zmieniają kierunek, szerokość, wysokość stopnia i nachylenie jakieś 1763 razy) ale efekt wynagradza starania. Na focie możecie przyuważyć miejski ratusz (piaskowa rakieta z zielonym czubkiem w górnej-lewej 1/3 kadru). Mieszkałem tuż za nim; przed nim znajduje się zaś przestrzeń placu Aliados.

Ech. Tęsknię za tymi miejscami strasznie :)

Jeśli pozostając na tym samym balkonie widokowym spróbujecie przez moment złapać własny tyłek to dobijecie do drugiej barierki – z niej z kolei widać ocean :) Troszkę “przed” oceanem (znowu w górnej-lewej 1/3 kadru, mam jakiś ukryty fetysz do tej lokalizacji) można przyuważyć zieloną metalowo-szklaną kopułę – to Palacio Cristal, biblioteka oraz przepiękny park (fotki z niego znajdziecie tutaj).

A już zupełnie na pierwszym planie jest kampus główny Universidade do Porto. Świetna instytucja.

DSC_5448

Prawdziwa zabawa zaczyna się jednak gdy spojrzycie na wschód.

No proszę Was :)

Będę tam jeszcze wracał ♥

Video-pocztówki

Ale! Nie po to technologia przez ostatnie 20 lat galopowała jak szalony jeleń byśmy teraz gapili się w płaskie obrazki. Wiedząc, że potrzeba sycenia oczu plastycznym, wielobarwnym Porto nie da się zaspokoić inaczej jak samodzielnym pobytem, zdecydowałem się choć trochę przeciwdziałać przy pomocy video. Dlatego też wracam do pomysłu ze spaceru nad oceanem – video widokówek :)

Najpierw trzymajcie nagranie “normalne”, choć trochę oddające nastrój siedzenia blisko 80 metrów nad najurokliwszymi uliczkami świata. (Oglądanie w HD nie jest obowiązkowe, ale z drugiej strony zakładanie majtek przed wyjściem z domu też nie – przemyślcie to.)

http://www.youtube.com/watch?v=V5vQajoTj8Y

(Link do Youtube)

Dla zabawy przygotowałem też na tej samej wieży timelapsa (to taka technika robienia cyklicznych zdjęć np. co 2 sekundy i późniejszego zmontowania ich w jednolity filmik). Oto efekt:

http://www.youtube.com/watch?v=nc5DIwB7cSk

(Link do Youtube)

Nocne foty

Jeśli jeszcze nie macie dość to zapraszam do poprzedniego spaceru – tego po zachodzie słońca :>

Aparat

Wszystkie zdjęcia w notce huknąłem Nikonem D600. Zarówno głębia ostrości jak i szeroka paleta możliwych nastaw są w tym aparacie tyleż cudowne co mało szokujące (no w końcu obudowa kryje pełną klatkę, ciężko nie wymagać jakości). Zaskoczył mnie za to wbudowany system robienia timelapsów, takich jak ten przed chwilą.

Ustawia się to w parę chwil, stawia na statyw i hyc. Potem na karcie czeka już tylko zamknięty plik video, gotów do dalszej zabawy. Żadnego klejenia, żadnego spinania ujęć, żadnych glitchy. Po prostu film. Przewygoda :)

Keep tight,

Andrzej Tucholski


///

PS: Jeśli spodobał się Wam wpis to będę wdzięczny za komentarz i/lub (ale raczej: i) dowód miłości w social media. Bo szczęście najlepiej smakuje, gdy się nim dzielimy! :))

CO TO ZA MIEJSCE?

Cześć! Mam na imię Andrzej. Jestem psychologiem biznesu i strategiem “od skuteczności”, a także pisarzem i scenarzystą.

To jest moja strona domowa. Znajdziesz tu kilkanaście lat tekstów z bloga, sporo aktualnych informacji oraz linki m.in. do podcastu “Przekonajmy się”, książki “I co z tym zrobisz? Rozwiń swoją wysokosprawczość”, książki “Umowy Śmieciowe”, oraz serialu audio “ej, nagrałem ci się”.

INFORMACJA

Żadnej publikowanej przeze mnie treści (blog, youtube, podcast, instagram, newsletter, książki, ebooki itp.) nie można traktować jako profesjonalnej porady psychologicznej. Nie udzielam ich też przez mail czy komunikatory.

W przypadku jakichkolwiek problemów lub potrzeb psychoemocjonalnych, gorąco zachęcam do kontaktu z fachowcem – psychoterapeutą lub psychiatrą. To wspaniali profesjonaliści, z których usług warto korzystać.

© Andrzej Tucholski 2009-2022 Wszelkie prawa zastrzeżone | Projekt strony & wykonanie: Designum.pl | Polityka prywatności i cookies