H&M do promocji swojej nowej linii strojów na plażę wybrał Jennie Runk, dziewczynę noszącą na co dzień rozmiar 44. Nie wiem do końca co to znaczy, ale wnosząc z dyskusji po necie to pewnie jakieś ciuchy na krowy (według fanów mody XXS) albo czyste piękno, choć nadal odrobinę ograniczone (według fanów mody XXL). Co z tym zrobić?
To proste – pomyśleć :)
Uwaga – jest też wersja wideo!
Poczułem, że ten materiał równie dobrze jak na tekst, nadaje się też na vloga. Wiem jednak, że niektórzy z Was za vlogami jakoś bardzo to nie przepadają. Dlatego postanowiłem przygotować dwie wersje – do wyboru. Przy okazji sprawdzę sobie na nich, która jest bardziej preferowaną :) Obie zawierają te same myśli i wnioski, więc klikanie obu nie ma większego sensu. Filmik macie tutaj, notkę tuż pod nim. Zapraszam!
Na początek: odrobina wiedzy
Rozkład większości cech w zamkniętych, losowo dobranych grupach można przybliżyć do rozkładu normalnego (czyli tzw. krzywej Gaussa). Nawet jeśli nie znamy nazwy zjawiska to przeczuwamy je intuicyjnie – to “naturalne”, że przeciętności zawsze jest najwięcej, prawda? :) No właśnie.
Na równie stałej zasadzie działają mody. Są w swoim trendzie podobne do sinusoid i co kilkanaście (lub kilkadziesiąt) lat zmieniają swoje założenia co do obowiązujących kanonów. Podejrzewam, że cykl ten może w ostatnich latach potężnie się skracać (coś w tym jest, że procesy kulturowe są coraz szybsze), ale zasada pozostaje zasadą.
Spójrzcie na ten zmontowany przeze mnie na szybko kolaż wyjaśniający o co chodzi. Postanowiłem zacząć od aktualnego dziesięciolecia i przesuwać się wstecz z kotwicami co trzydzieści lat aż do uzyskania czterech pełnych okresów. W efekcie uzyskałem cztery dekady. Po chwili googlowania (hasło “Sexy girl of [year]”) wypluło mi parę fotek i oto mamy: anonimową modelkę (1920s), Marilyn Monroe (1950s), Cindy Crawford (1980s) i – przekornie – Jennie Runk dla dekady 2010s.
Dlaczego tak?
No sami spójrzcie. Nie na biusty, nie na brzuchy, nawet nie na twarze lecz na “ogólny wygląd”.
Drobniejsza, większa, drobniejsza, większa :)
A może raczej powinienem powiedzieć: normalna, normalna, normalna i normalna?
Czym w takim razie jest kanon piękna?
Jest to coś zmiennego, uzależnionego od aktualnie panujących trendów w kulturze. W większości. Ale nie tylko. Istnieje bowiem coś takiego jak “ogólny”, wieczny kanon piękna. Rdzeń tego potocznego.
W jego skład wlicza się np. zdrowa cera lub jednolity kolor skóry na twarzy. To nie przypadek, że podstawą wszystkich “nieśmiertelnych” makijaży jest wyrównanie odcieni policzków do jednego tonu :)
W jego skład wliczają się też proporcje. Dzięki nim są zarówno piękni ludzie mierzący metr sześćdziesiąt oraz piękni ludzie mierzący metr dziewięćdziesiąt. Jedną z takich proporcji jest “złoty środek” (matematycznie wynoszący okolice 1.68) przypisywany historycznie do Arystotelesa oraz – później, lecz dokładniej – Horacego.
Graficznie ma on wygląd rozwijającej się spirali, która – po nałożeniu na wizerunek człowieka – powinna rozwijać się od linii pomiędzy ustami a nosem, sięgnąć końca głowy i przemierzyć linię biustu. Dla lepszego zobrazowania sytuacji pozwoliłem sobie nałożyć tę spiralę na wizerunek Jennie Runk i skonfrontować z podobnie potraktowaną Wenus (z obrazu Botticellego).
Ciekawe, prawda? :)
Podsumowując
Jennie Runk stanowczo nie jest kanonem piękna na rok 2009. Być może będzie lansowana na stanie się ikoną roku 2013 (H&M to raczej bogatsza firma, nie?), ale może być na to jeszcze trochę za wcześnie. Zgodnie z trendem ma za to pełne szanse na stanie się kanonem piękna roku 2017. Tak by wypadało z moich prymitywnych obliczeń :)
Co więcej – jest dziewczyną obiektywnie ładną, więc poradzi sobie i tak i tak. Przyjemnej twarzy towarzyszy bardzo bliskie ogólnym idealnym proporcjom ciało (tu ważna uwaga – Jennie zachowałaby tę cechę zarówno gdyby schudła jak i przytyła). Nie znam jej wskaźnika BMI więc o jej fizycznym zdrowiu się nie wypowiadam (w przeciwieństwie do setek ludzi na różnych modowych forach – o mamo), grunt, że w kategoriach czysto wizualnych spełnia podstawowe warunki kanonu piękna (bo o różne niedoskonałości już dawno zadbali modowi photoshopiści).
Pytanie się o zasadność jej obecności w wizerunku kolekcji jest wobec tego nudne.
O wiele ciekawiej byłoby się zastanowić, czy zamiast aktualnego podziału kolekcji na Beachwear i Beachwear Plus-Size w latach 2020+ nie będziemy mieli podziału na BeachWear i Beachwear Minus-Size :)
A Waszym zdaniem?
Czy wybór Jenni świadczy o zmianie trendu czy po prostu marka leci na kontrowersję? Czy Jennie jest już duża czy jeszcze normalna? Jaki to ma wpływ na odbiór zarówno jej jak i firmy? Jestem ciekaw Waszych opinii – dajecie do komentarzy :)
Trzymajcie się ciepło,
///
PS: O sprawie wiem od Karola Paciorka, dzięki!