Jennie Runk – gruba, chuda, normalna?

 

H&M do promocji swojej nowej linii strojów na plażę wybrał Jennie Runk, dziewczynę noszącą na co dzień rozmiar 44. Nie wiem do końca co to znaczy, ale wnosząc z dyskusji po necie to pewnie jakieś ciuchy na krowy (według fanów mody XXS) albo czyste piękno, choć nadal odrobinę ograniczone (według fanów mody XXL). Co z tym zrobić?

To proste – pomyśleć :)

Uwaga – jest też wersja wideo!

Poczułem, że ten materiał równie dobrze jak na tekst, nadaje się też na vloga. Wiem jednak, że niektórzy z Was za vlogami jakoś bardzo to nie przepadają. Dlatego postanowiłem przygotować dwie wersje – do wyboru. Przy okazji sprawdzę sobie na nich, która jest bardziej preferowaną :) Obie zawierają te same myśli i wnioski, więc klikanie obu nie ma większego sensu. Filmik macie tutaj, notkę tuż pod nim. Zapraszam!

(Link do Youtube)

Na początek: odrobina wiedzy

Rozkład większości cech w zamkniętych, losowo dobranych grupach można przybliżyć do rozkładu normalnego (czyli tzw. krzywej Gaussa). Nawet jeśli nie znamy nazwy zjawiska to przeczuwamy je intuicyjnie – to “naturalne”, że przeciętności zawsze jest najwięcej, prawda? :) No właśnie.

Na równie stałej zasadzie działają mody. Są w swoim trendzie podobne do sinusoid i co kilkanaście (lub kilkadziesiąt) lat zmieniają swoje założenia co do obowiązujących kanonów. Podejrzewam, że cykl ten może w ostatnich latach potężnie się skracać (coś w tym jest, że procesy kulturowe są coraz szybsze), ale zasada pozostaje zasadą.

Spójrzcie na ten zmontowany przeze mnie na szybko kolaż wyjaśniający o co chodzi. Postanowiłem zacząć od aktualnego dziesięciolecia i przesuwać się wstecz z kotwicami co trzydzieści lat aż do uzyskania czterech pełnych okresów. W efekcie uzyskałem cztery dekady. Po chwili googlowania (hasło “Sexy girl of [year]”) wypluło mi parę fotek i oto mamy: anonimową modelkę (1920s), Marilyn Monroe (1950s), Cindy Crawford (1980s) i – przekornie – Jennie Runk dla dekady 2010s.

Dlaczego tak?

No sami spójrzcie. Nie na biusty, nie na brzuchy, nawet nie na twarze lecz na “ogólny wygląd”.

Drobniejsza, większa, drobniejsza, większa :)

A może raczej powinienem powiedzieć: normalna, normalna, normalna i normalna?

Czym w takim razie jest kanon piękna?

Jest to coś zmiennego, uzależnionego od aktualnie panujących trendów w kulturze. W większości. Ale nie tylko. Istnieje bowiem coś takiego jak “ogólny”, wieczny kanon piękna. Rdzeń tego potocznego.

W jego skład wlicza się np. zdrowa cera lub jednolity kolor skóry na twarzy. To nie przypadek, że podstawą wszystkich “nieśmiertelnych” makijaży jest wyrównanie odcieni policzków do jednego tonu :)

W jego skład wliczają się też proporcje. Dzięki nim są zarówno piękni ludzie mierzący metr sześćdziesiąt oraz piękni ludzie mierzący metr dziewięćdziesiąt. Jedną z takich proporcji jest “złoty środek” (matematycznie wynoszący okolice 1.68) przypisywany historycznie do Arystotelesa oraz – później, lecz dokładniej – Horacego.

Graficznie ma on wygląd rozwijającej się spirali, która – po nałożeniu na wizerunek człowieka – powinna rozwijać się od linii pomiędzy ustami a nosem, sięgnąć końca głowy i przemierzyć linię biustu. Dla lepszego zobrazowania sytuacji pozwoliłem sobie nałożyć tę spiralę na wizerunek Jennie Runk i skonfrontować z podobnie potraktowaną Wenus (z obrazu Botticellego).

Ciekawe, prawda? :)

Podsumowując

Jennie Runk stanowczo nie jest kanonem piękna na rok 2009. Być może będzie lansowana na stanie się ikoną roku 2013 (H&M to raczej bogatsza firma, nie?), ale może być na to jeszcze trochę za wcześnie. Zgodnie z trendem ma za to pełne szanse na stanie się kanonem piękna roku 2017. Tak by wypadało z moich prymitywnych obliczeń :)

Co więcej – jest dziewczyną obiektywnie ładną, więc poradzi sobie i tak i tak. Przyjemnej twarzy towarzyszy bardzo bliskie ogólnym idealnym proporcjom ciało (tu ważna uwaga – Jennie zachowałaby tę cechę zarówno gdyby schudła jak i przytyła). Nie znam jej wskaźnika BMI więc o jej fizycznym zdrowiu się nie wypowiadam (w przeciwieństwie do setek ludzi na różnych modowych forach – o mamo), grunt, że w kategoriach czysto wizualnych spełnia podstawowe warunki kanonu piękna (bo o różne niedoskonałości już dawno zadbali modowi photoshopiści).

Pytanie się o zasadność jej obecności w wizerunku kolekcji jest wobec tego nudne.

O wiele ciekawiej byłoby się zastanowić, czy zamiast aktualnego podziału kolekcji na Beachwear i Beachwear Plus-Size w latach 2020+ nie będziemy mieli podziału na BeachWear i Beachwear Minus-Size :)

A Waszym zdaniem?

Czy wybór Jenni świadczy o zmianie trendu czy po prostu marka leci na kontrowersję? Czy Jennie jest już duża czy jeszcze normalna? Jaki to ma wpływ na odbiór zarówno jej jak i firmy? Jestem ciekaw Waszych opinii – dajecie do komentarzy :)

Trzymajcie się ciepło,

Andrzej Tucholski

 

///

PS: O sprawie wiem od Karola Paciorka, dzięki!

CO TO ZA MIEJSCE?

Cześć! Mam na imię Andrzej. Jestem psychologiem biznesu i strategiem “od skuteczności”, a także pisarzem i scenarzystą.

To jest moja strona domowa. Znajdziesz tu kilkanaście lat tekstów z bloga, sporo aktualnych informacji oraz linki m.in. do podcastu “Przekonajmy się”, książki “I co z tym zrobisz? Rozwiń swoją wysokosprawczość”, książki “Umowy Śmieciowe”, oraz serialu audio “ej, nagrałem ci się”.

INFORMACJA

Żadnej publikowanej przeze mnie treści (blog, youtube, podcast, instagram, newsletter, książki, ebooki itp.) nie można traktować jako profesjonalnej porady psychologicznej. Nie udzielam ich też przez mail czy komunikatory.

W przypadku jakichkolwiek problemów lub potrzeb psychoemocjonalnych, gorąco zachęcam do kontaktu z fachowcem – psychoterapeutą lub psychiatrą. To wspaniali profesjonaliści, z których usług warto korzystać.

© Andrzej Tucholski 2009-2022 Wszelkie prawa zastrzeżone | Projekt strony & wykonanie: Designum.pl | Polityka prywatności i cookies