Jest śnieżne, bardzo nietypowe jak na polski kwiecień popołudnie. Wtorek. Na szczęście patrzę się na rosnące zaspy przez okno, z przytulnego wnętrza śródmiejskiej knajpki My’o’My (świetne bajgle). Zaczynam ciepłą kawę i myślę o czekającej mnie rozmowie. Już za moment.
Równo z wybiciem umówionej godziny na dole lokalu odzywa się reagujący na drzwi dzwoneczek. Po chwili na schodach widzę wysoką, ale zarazem drobną dziewczynę o wesołym spojrzeniu i naprawdę imponującej fryzurze. To Ifi Ude, jedna z najgoręcej recenzowanych dziewczyn polskiej muzyki, której dotychczasowe działania okazały się być ledwie cichym preludium do faktycznych, dopiero mających nadejść planów :)
Andrzej Tucholski: Internet zna w pełni dopiero trzy Twoje utwory – głównie My Baby Gone oraz Falę, od niedawna ArkTikę. To jak to w końcu jest – tworzysz po polsku czy po angielsku?
Ifi Ude: Do każdego utworu podchodzę bardzo indywidualnie. W zależności od nastroju, inspiracji i potrzeb. Wiesz, czasami śpiewam po angielsku, czasami po polsku – ale żeby zaśpiewać po polsku muszę mieć pomysł przede wszystkim na słowa, bardziej nawet niż na melodię.
AT: Mówi się, że po polsku się trudno nagrywa. Jak to z Twojego doświadczenia wygląda?
Ifi Ude: To taka troszkę wymówka. Warto pamiętać słowa Quincy Jonesa: “Nie pozwólmy, aby słowa ograniczały muzykę”. Wiadomo, że angielski jest bardziej śpiewny, taka jego konstrukcja; ale przecież nie możemy się od razu zamykać na polski! “Bo jest jakiś taki sztywny”. Posłuchajmy lepiej co robi Maria Peszek, co robi Kasia Nosowska. One się tym językiem bawią, inaczej sylabizują, inaczej dzielą słowa. To można robić. Kwestia kreatywności i otwartości :)
AT: A skoro język to i kultura. W coverze i klipie do “Nie ma cwaniaka nad Afro-Warszawiaka” nazwaliście się Warszawiakami. Tak jest?
Ifi Ude: Tutaj żyjemy, tutaj tworzymy, tutaj płacimy podatki, tutaj pomagamy rozwijać kulturę. Siła napływowa Warszawy tworzy to miasto.
AT: Czy czujesz się muzykiem lokalnym?
Ifi Ude: Prywatnie czuję się muzykiem bardziej globalnym niż lokalnym. Polka, Nigeryjka, to ja.
Wychowałam się i mieszkam tutaj przecież od trzeciego roku życia, prawie całe życie. Ale jeśli miałabym się czuć “obywatelem” to dopiero świata – nie ma co się zamykać! Mamy przecież Internet, który zunifikował pewne możliwości rozwoju. To samo może zrobić osoba z Berlina, to samo osoba z Warszawy i to samo osoba z przysłowiowych Ustrzyk Dolnych. Kwestia determinacji, świadomości i konsekwencji w działaniach. Trzeba się dokształcać w nowych mediach i korzystać z możliwości. Nie można załamywać rąk i mamlać “ojej, ale jest strasznie beznadziejnie”. W żadnym wypadku :)
(Jak klikniecie Ifi w nos to przeniesie Was na zbiórkę na album, tylko jej nic nie mówcie :>)
AT: Co sądzisz o naszym guście, tak często punktowanym w sieci?
Ifi Ude: Wiesz co, komercyjny mainstream jest wszędzie miałki, czy to w Polsce czy to w Wielkiej Brytanii. Jeśli miałabym zwrócić tu na coś konkretnego uwagę, to raczej na dobór piosenek przez ludzi, którzy faktycznie mogą decydować – właścicieli pubów czy barów. Oni się często godzą na muzykę zagraniczną, a mogliby przez ten sam kanał promować coś naszego, nawet jeśli nieszczególnie wysokich lotów, to już kwestia gustu. Możemy tutaj zrobić drobny apel – jeśli już ktoś ma zarabiać na tantiemach z niewyszukanych kawałków to niech to przynajmniej będą twórcy z kraju :)
AT: O czym, Twoim zdaniem, każdy odbiorca kultury powinien wiedzieć?
Ifi Ude: Bardzo przyziemna sprawa – tworzenie kultury kosztuje w produkcji bardzo realne pieniądze. W każde działanie trzeba włożyć sporo wysiłku oraz, no cóż, skalkulować koszty. Szczególnie że kładę nacisk na jakość treści i formy. Jeśli już coś wypuszczę w świat to musi być naprawdę wysokiej jakości. Jeśli ludzie “zagłosowali na mnie pieniędzmi” to chcę im pokazać, że te pieniądze nie poszły na marne. Chcę im ofiarować to, co najlepsze.
AT: Mogłabyś nagrać “empetrójkę w garażu”?
Ifi Ude: Jasne, niektóre moje próby powstały “w szafie” ale to w żadnym wypadku nie jest jakość godna końcowego odbiorcy, słuchacza. Między innymi stąd pomysł publicznej zbiórki kasy na album. Chcę przy okazji trochę ludziom pokazać, że mają realny wpływ na wygląd kultury w Polsce. Mogą zdecydować, czy chcą daną płytę czy nie jeszcze na etapie produkcji. Mogą się z projektem związać, mogą razem z artystą osiągnąć coś naprawdę niesamowitego – szczególnie dla muzyka idącego zupełnie “offowo” :)
Wystarczy przecież dosłownie parę klików.
AT: Tak, zbierasz pieniądze na swój album przy pomocy portalu, systemu BeesFund. Czy warto?
Ifi Ude: Poczucie wolności i swobody jest dla mnie więcej warte niż spokój. To prawdziwa wymiana – w tych stresujących dniach z tym spokojem jest trochę krucho :) Wysiłek emocjonalny emocjonalny płynący z nadzorowania takiej zbiórki jest ogromny, ale zgodziłam się na to świadomie, wiedziałam że to będzie tak wyglądać. Czasem pojawia się myśl, że można to było rozegrać trochę wygodniej, ale powtarzam sobie wtedy: nie, nie!
Chcę pokazać, że mam siłę, że artysta może mieć siłę!, ruszyć obecny w niektórych obszarach branży marazm. Nie ma co się godzić na cokolwiek poniżej spełnionego marzenia. Być może jestem wtedy trochę “ta inna, ta obca”, ale nie, to nie tak. Wychowałam się tutaj i nawet mentalność mam Polską. Taką jak poznałam na studiach polonistycznych – tą sprzed wojny oraz z okresu dwudziestolecia. Nastawioną na spryt, kreatywność i szukanie rozwiązań!
AT: Dzięki za rozmowę!
Ifi Ude: Wzajemnie!
Misja: tworzymy kulturę
Korzystając z okazji chcę jeszcze dodać do tego wywiadu parę słów od siebie.
Właśnie obserwujemy jeden z najfajniejszych cudów dzisiejszego Internetu. Cud pełnej swobody decyzji. Zobaczcie, dzięki tej notce pobieżnie poznaliście barwną postać Ifi Ude. Prywatnie lubię jej muzykę (jak i ją samą – rozmowa należała do tych przyjemnych i naprawdę z żalem przerywanych innymi obowiązkami); debiutancki album wesprę na pewno. Wy nie musicie.
Możecie tę notkę po prostu wyłączyć.
Ale!
Możecie też poklikać w piosenki Ifi, zastanowić się, czy się Wam podobają i dlaczego. Możecie samodzielnie podjąć decyzję, czy chcecie aby taki twórczy trend istniał czy też nie. Jeśli zadecydujecie pozytywnie to tutaj jest link i proszę, dzięki paru kliknięciom popieracie offową artystkę z wielkimi ambicjami i ciekawym smakiem. System jest “bezpieczny” bo pieniądze są od Was pobierane dopiero w wypadku spełnienia się celu, nie ma więc mowy o żadnych “przelewach w ciemno”.
KOCHAM móc mieć wybór :)
Keep tight,