Gdy piszę te słowa jest szósty stycznia. Minuty po trzynastej czasu portugalskiego. To ten moment w życiu, który będę potem wspominał jeszcze setki razy a to jest jedna z najckliwszych notek jakie kiedykolwiek u mnie przeczytacie. Trudno.
Siedzę niecałe trzydzieści metrów od jednej z najpiękniejszych plaż, jakie widziałem w życiu, włączając nawet te, które znam z filmów lub seriali. Jest dwadzieścia stopni, zero chmur na niebie, w szklance obok ultrabooka mam sok wyciskany przy mnie z trzech pomarańczy tak dorodnych, że ciężko by było o podobne w Polsce. Kosztował trzy euro (knajpka przez swoją lokalizację jest blisko dwukrotnie droższa od pozostałych).
Lato na północy Portugalii trwa od marca do października, pozostałe miesiące są ciepłą wiosną przechodzącą w deszczową jesień i znowu w wiosnę. Ludzie są życzliwi i pogodnie nastawieni do życia, ceny (zarówno wynajmu jak i jedzenia lub ciuchów) o dobre 20% niższe niż w Warszawie, jedzenie jest smaczne i różnorodne. W centrum można znaleźć dwa rosyjskie sklepy zaopatrywane między innymi w polskie produkty, nagła pokusa na ruskie lub biały ser ze szczypiorkiem to też nie problem.
Znalazłem mój raj na ziemi, do którego jakoś na przestrzeni tego roku ma być otworzone bezpośrednie połączenie z Okęcia. Wiem już, że na moim koncie powstaje tym samym kolejna szufladka. Nazywam ją krótko “Porto”. Będę tu wracał często, za wszelką cenę. Przynajmniej raz na każde trzy-cztery podróże.
A wszystko zaczęło się moich rodziców, którzy od podstawówki zwracali mi uwagę, bym przede wszystkim szukał w świecie sprytnych metod, ciekawiących mnie dziedzin i najskuteczniejszych rozwiązań. To dzięki nim będąc humanistą poszedłem do klasy z rozszerzoną matematyką. To dzięki nim olałem na maturze matmę i zdałem sobie geografię i WOS. Nie znam równie lajtowej w wychowywaniu dzieci pary (przez całą trzecią klasę liceum nie wiem czy miałem pogadankę, że powinienem się uczyć chociaż raz) a przy tym znalezienie ludzi, którzy obdarzyliby mnie równie głębokim zaufaniem zajęło mi ładne trzy czwarte życia.
To dzięki rodzicom mając do wyboru psychologię, prawo i anglistykę zdecydowałem się pójść na zarządzanie. Kierunek już od wielu lat dzielnie walczący z europeistyką, stosunkami międzynarodowymi i socjologią o miano najmniej przydatnych studiów w Polsce :)
Dzięki takim a nie innym studiom miałem więcej wolnego czasu niż którykolwiek z moich znajomych, dzięki nim mogłem w spokoju poświęcać całe godziny dziennie na blogowanie. Dzięki temu blogowaniu poznałem dziesiątki niesamowitych, fascynujących, inspirujących i zwyczajnie zajebiście fajnych ludzi, z którymi prowadzę sobie teraz na fejsie dyskusje na każdy, nawet najdurniejszy temat (jak wrócę do Polski to oczywiście spotkamy się na żywo i zacznie się mędzenie, co ja taki nieopalony (staram się, naprawdę!)).
Dzięki połączeniu kulturowego tematu bloga i typowo biznesowej wiedzy wynoszonej z zajęć i zainteresowań prywatnych udało mi się stworzyć platformę, którą doceniają zarówno czytelnicy jak i różne firmy, którą doceniają organizatorzy najbardziej prestiżowej imprezy branżowej roku, która z czasem stanie się istotnym w świecie muzyki, filmu, książek, komiksów i gier medium pomagającym zaistnieć młodym zespołom, pisarzom i twórcom generalnie (to jedna z wersji, aktualnie kręci mnie najbardziej). Jestem z tego miejsca dumny.
A wszystko zaczęło się od marzenia, by robić w życiu “coś fajnego”. Mama zawsze mi wtedy powtarzała, bym tylko pod żadnym pozorem nie myślał o kasie, bo jeśli robi się coś co się kocha a ma przy tym otwarty umysł na wyzwania oraz możliwości to pieniądze, utrzymanie się, materialne sprawy nigdy nie będą poważnym problemem.
Ciężko mi przyznać komukolwiek większą rację.
Mam dwadzieścia jeden lat i choć pewnie wszystkie problemy, tragedie i smęty mojego życia są dopiero przede mną to, no cóż, trudno, nie? Każdy musi wsunąć swoją porcję przypalonej pizzy. Na ten moment jestem człowiekiem szczęśliwym i piszę teraz te słowa, by mieć na przyszłość publiczny i łatwy do znalezienia milestone, że w dniu szóstego stycznia 2013 roku zorientowałem się czego tak naprawdę i na dłuższą metę chcę od życia.
Big things are to come.
Keep tight,