Telefon, klucze, portfel. Nie znam już ani jednej osoby, która potrafi opuścić dom bez któregoś z tych przedmiotów. W moim wypadku zawsze dochodzą jeszcze słuchawki. Czasem douszne, ale to głównie w wypadku dramatycznego deszczu. Prawie na pewno wybiorę nauszne. Co więcej – od ponad pięciu lat dokładnie ten sam model :)
Specyfika testu słuchawek AKG K518 DJ
Moje akiegi przeżyły WSZYSTKO. Nosiłem je przy minus dwudziestu w Warszawie, nosiłem je przy plus trzydziestu w Sagres. Nosiłem je na szyi w potężne zawieruchy, nosiłem je też na szyi w trakcie naprawdę nudnych wykładów. Używałem ich na dworze, przesiedziałem z nimi niezliczone godziny w domu.
Wielokrotnie wylądowały niechcący na samym dnie plecaka, dziesiątki razy łapałem je przy spadku za sam kabel, kilka razy strzeliły w jakąś futrynę czy inną framugę. Telefon (lub na samym początku empetrójka, bo pięć lat temu nie miałem jeszcze smartphone’a) zawsze siedział w kieszeni, więc jack zaliczał każde naprężenie jakie tylko znają współcześni fizycy.
Gdy o jakiś sprzęt dbam, to dbam mocno. Ale jak już używam to niestety, nie ma zmiłuj.
Budowa
AKG K518 DJ to, jak wskazują literki przy nazwie, słuchawki didżejskie.
Co to oznacza w praktyce? Otóż możemy aż do skrajnego upojenia wirować sobie bombami na końcach pałąka. Uszy kręcą się dookoła niczym ukochana płytka w discmanie. Dodatkowo możemy te uszy “łamać” do środka (widać to trochę na fotce w nagłówku) co pomaga w pakowaniu sprzętu np. do plecaka. Pełna swoboda w korzystaniu z akiegów jest też poparta dwumetrowym kablem. Nigdy nie byłem profesjonalnym didżejem na żadnej imprezie, ale to wszystko są pewnie bardzo ważne kwestie przy ogarnianiu konsolety :)
Słuchawki są lekkie, ale nie sprawiają wrażenia tandety. Zarówno wizualnie jak i “w dotyku” zawsze mam wrażenie, że obcuję z super profesjonalnym, wytrzymałym sprzętem wysokiej jakości. Wszystkie przesunięcia są poparte konkretnie brzmiącymi kliknięciami, skóra na obiciach jest miękka i przyjemna w głaskaniu. AKG K518 DJ to dobrze zaprojektowane słuchawki, na których budowie nikt nie próbował oszczędzać.
Wytrzymałość
Na zdjęciu poniżej widzicie mój pierwszy model AKG K518 DJ, ten sprzed pięciu czy sześciu lat.
Wbrew pozorom te słuchawki są w bardzo dobrym stanie. Po prostu zniszczyła się skórka :) Ale jeśli przez pięć lat wystawiacie skórę na amplitudy temperatur sięgające 20-30 stopni Celsjusza to nie jest to akurat jakaś bardzo nietypowa awaria. Głośniczki, wszystkie stawy i łączenia, pałąk oraz kabel są w perfekcyjnym stanie i brzmią tak samo dobrze jak zwykle.
Osobną kwestią jest jack. Nie wymyślono jeszcze takiego, którego bym nie skasował. Po lewej widzisz trzecią końcówkę, którą nałożyłem na kabel starych akiegów. Po prawej widzisz oryginalną końcówkę z tych nowych. Daję jej jakiś rok.
Dokładne dane techniczne znajdziesz na stronie producenta.
Komfort
AKG K518 DJ są po prostu niesamowicie wygodne. Pałąk daje dużą dowolność w wybieraniu “rozmiaru” słuchawek. Dokładnie ten sam model można przesunąć tak, że będzie pasował na głowę Karoliny, a potem tak, że będzie pasował na moją. A nie wiem czy wiesz, ale przez to całe czytanie książek i oglądanie kreskówek głowę mam całkiem pokaźną :-)
Jako że używam akiegów na maksymalnym wysunięciu pałąka, osobną kwestią jest ucisk. Zdarzały się już podróże, że miałem te słuchawki na głowie przez bite osiem godzin. Wtedy przyznaję, uszy bolały całkiem konkretnie. Ale na codziennych 1-2 godzinnych sesjach są jak najbardziej w porządku.
Ten model jest uciskowy m.in. ze względu na swoją “didżejskość”. Słuchawki muszą na ostro imprezującej głowie utrzymać się same z siebie, bez poprawiania co cztery takty. Efektem ubocznym takiej konstrukcji jest np. możliwość używania akiegów na siłowni czy w trakcie biegania. Nie zsuną się :)
Świetnie wygłuszają. Ja uwielbiam pisać w kawiarniach, ale przy pełnym skupieniu na pracy jestem w stanie tolerować wyłącznie “odległy, cichy szum”. Niestety, głośne radio i krzykliwe rozmowy często próbują mi w tej nirwanie przeszkodzić. Gąbki akiegów są w takich przypadkach wystarczające. Stukot jazdy w pociągu czy megamix dźwięków komunikacji miejskiej też pięknie wyciszają.
Minusem jest od biedy długi kabel. Dwa metry to *naprawdę* od groma gumowego sznureczka. Na szczęście nie plącze się jakoś namiętnie, ale i tak trzeba go trochę przemyśleć. Ja np. mam większość przewodu zebraną drucikiem w dwudziestym centymetrze od jacka. W ten sposób mogę wyciągać spokojnie telefon z kieszeni a nigdzie nie fruwają mi żadne niepotrzebne linki.
(Są też modele rocznicowe, takie z kolorowymi deklami z boku. One mają krótszy kabel.)
Dźwięk
Teoretycznie ten akapit powinien być najdłuższy, ale nie będzie.
Napiszę krótko. Brzmienie słuchawek AKG K518 DJ jest rewelacyjne. Przecież innego bym nie tolerował:)
Z lekkim wychyłem w stronę basu, ale zupełnie nie przytłaczającym trebli. Z identyczną radością słucham na nich zarówno Sigur Rós jak i Queens of the Stone Age. Tak samo dobrze brzmi nagrywany studyjnie Chopin jak i cięższe rejestry deadmau5a. Świetnie wchodzą na agresywnych bitach Macklemore+Lewis, prześlicznie odzywa się szumiący starością Aznavour. W moim ukochanym “Skellige” zespołu Duan słychać każdy jeden instrument, każde jedno szurnięcie smyczkiem o strunę.
Mam ten utwór zgrany ze skądinąd bardzo ciekawej płyty “Inspired by The Witcher” w jakimś zupełnie chorym FLACu sięgającym blisko dwudziestu mega. Na przełomie pięciu lat słuchania Skelliga nauczyłem się w nim każdego, choćby i najmniejszego dźwięku. Używam go więc do testowania każdego sprzętu związanego z fonią. Akiegi poradziły sobie perfekcyjnie.
Werdykt
Jeśli szukasz wytrzymałych, starczających “na długo” słuchawek do codziennego używania w domu oraz na mieście to bardzo Ci polecam AKG K518 DJ. To świetny sprzęt w zaskakująco uczciwej cenie. One nie były przesadnie drogie w dniu premiery, dzisiaj zaś można je dorwać za mniej niż 180zł. Jako że są modelem mogącym spokojnie konkurować z półką 300zł i więcej to nie ma się co zastanawiać.
Swoją sztukę kupiłem parę tygodni temu w sklepie Lfx. Polecam ich, bo wpisałem w zamówieniu, że “będę bardzo szczęśliwy, jeśli dotrą do piątku”. Dzień później zaś dostałem telefon zaczynający się słowami “Kurczę, no jednak nie będzie pan szczęśliwy”. Dzwonienie z własnej woli w obliczu opóźnień (i to z podobnym poczuciem humoru!) to super rzadkie podejście, które bardzo sobie cenię :)
Akiegów sprzed pięciu lat przestałem używać tylko dlatego, że pięć lat ekstremalnych zmian temperatur (i np. wystawiania na oceaniczną sól) doprowadziło do anihilacji skóry na obiciu słuchawek. Wizualnie wygląda to słabo. Stąd decyzja o nabyciu nowych. Jeśli będziesz dbać o niewystawianie sprzętu na ostre warunki pogodowe to pewnie starczą na jeszcze dłużej.
Chociaż, sprzęt to ma służyć, a nie się pieścić :>
Ciao,
///
PS: Prośby o recenzję moich słuchawek dostawałem już w 2010 roku, tak więc pozwalam sobie zrobić tutaj trochę przestrzeni i powiedzieć wreszcie: OTO JEST :D
PPS: Podziękowania przy tym wpisie należą się: przyjacielowi, który mnie te pięć lat temu na te słuchawki namówił (:*) oraz Wam, bo w trakcie ostatniej prostej wybierania nowego modelu naprawdę postaraliście się o setki świetnych propozycji :)