Uczymy się produktywności. Czytamy strony doradzające nam jeść więcej orzechów, bo to dobrze wpływa na mózg. Instalujemy na telefonach setki to-do appek, ozdabiamy nasze życia i twarze bliskich kartkami z rzeczami do skreślenia i próbujemy w jak najefektywniejszy sposób dogonić wczorajszy wieczór.
I wiecie co? Ktoś tu o czymś zapomniał :>
Radykalna Kultura
Jakiś czas temu zacząłem cykl o Kulturowym Superczłowieku – radykalnym wojowniku, który nawet pracując na pełen etat jest w stanie spokojnie zaspokoić każdą ze swoich kulturalnych potrzeb. Bo zamiast wymówek i wymówek wybiera spryt i logikę. Tylko że jakoś nazwa mi przestała brzmieć. Myślę o rebrandingu na Managera Przyjemności :D
Co sądzicie? Dajcie znać w komentarzach :)
Jak czytać więcej książek?
Dobra, pora przejść do mięsa dzisiejszego wpisu. Jest kilka prostych rozwiązań, dzięki którym da się w każdy miesiąc naszego życia wsunąć dodatkowe minuty na czytanie. Można też je (jak w moim przypadku) wykorzystać do czytania jedynie w pozyskanym czasie dzięki czemu ma się przestrzeń na granie lub filmy w “wolnym – normalnym” :)
Oto pomysły:
1. Czytnik
Tak, wiem, prawdziwe książki pachną i lubimy budować z nich forty w długie, samotne, deszczowe noce. Mówi się trudno :) Kupno Kindle’a było dla mojego czytania niczym łyk wody dla maratończyka na dziesiątym kilometrze trasy. Przemawia za nim ogrom czynników.
Jest lekki, mieści tysiące tytułów (pół roku czytania w Porto oznaczało dla mnie wzięcie ważącego kilkanaście deko urządzenia, nie osobnej walizki książek), ładuje się go raz na parę tygodni, można zwiększyć sobie czcionkę gdy oczy wysiadają lub podejrzeć nieznane słowo we wbudowanym słowniku (czytam głównie non-fiction, więc ta funkcja dała mi najwięcej). Kocham mojego Kindelka.
Ale nawet nie musiałbym wymieniać pozycji z tej listy. Wystarczy proste porównanie.
Przed kupnem czytnika czytałem miesięcznie 2-3 książki. Teraz czytam od 4 do 6. Tyle.
Czytaj też: Jak Kindle rozwiązał mój największy problem (i spowodował tłumaczenie się na pokładzie samolotu)
2A. Puste przebiegi
(Jest to porada dla ludzi, którzy potrafią czytać z tym samym tempem od pierwszej do ostatniej linijki posiedzenia.)
Posiadanie czytnika sprawiło, że zacząłem czytać w miejscach i sytuacjach, o które bym siebie nigdy wcześniej nie podejrzewał. Nie mam podzielności uwagi W OGÓLE, ale na szczęście nadrabiam błyskawicznym przeskakiwaniem między kontekstami.
Dzięki temu zacząłem podczytywać dodatkowe rozdziały podczas nie-swojej tury w Civilization V, podczas jazdy windą, gdy gotują mi się jajka lub, bo czemu nie, nawet w trakcie przejeżdżania trzech przystanków w stojącym, zatłoczonym tramwaju (przed chwilą skończyłem cegłę na 800 stron – raczej bym jej fizycznego wydania w takich warunkach nie wyciągnął).
Dziś jest dużo czytania, więc powpycham w tekst trochę fajnej muzyki:) (Link do Youtube)
Jeśli czytacie TYLKO w takich warunkach (znam wiele takich osób) to warto rozważyć opcję, którą oferuje Legimi. Płacicie jeden abonament i na swoim smartphonie możecie czytać ile chcecie spośród książek w pewnej zamkniętej (ale sporej) puli do wyboru.
2B. Okresy na czytanie
(Jest to porada dla ludzi, którzy w trakcie czytania “rozpędzają się” razem z linijkami)
Jeśli należysz do ludzi, którzy zamiast “podczytywania” wolą długie i tłuste posiedzenia nad jednym tekstem, to stanowczo sugeruję przejrzenie JAK się spędza swój wolny czas. Pisałem o tym szerzej w poprzedniej części cyklu! Być może na maile da się odpowiedzieć z autobusu? Być może zamiast dwóch przesiadek da się wybrać połączenie bezpośrednie, jedynie 5 minut dłużej jadące, ale za to z perspektywą ciągłego siedzenia z nosem w fabule?
Praktyka czyni mistrza w zauważaniu takich możliwości :)
3. Rozcieńczanie tematyki
Miesięcznie czytam minimum 3-4 książki non-fiction (związane z moimi zainteresowaniami lub biznesem) po angielsku. Lubię je, ale jednak po dwóch pod rząd zauważyłem, że nie jestem w stanie sięgnąć po trzecią. Wcześniej nigdy o tym nie myślałem – teraz specjalnie dobieram sobie cykl czytania tak, by co druga, trzecia pozycja była diametralnie inna od tych w pobliżu (np. ostatnio rozcieńczyłem start-upy i systemy decyzyjne cyklem nowel Lovecrafta).
Do przemyślenia.
4. Szybkie czytanie
Warto poświęcić tydzień z życia na naukę szybkiego czytania. Nawet poprawa na poziomie kilku procent zwiększa naszą wydajność o minimum 2 pozycje rocznie. Nie trzeba przy tym chodzić na żadne kursy. Jeśli umiecie myśleć analitycznie (a umiecie, bo jesteście seksownymi i inteligentnymi ludźmi) to wystarczy chwila Google’owania i voila, ma się dostęp do takich materiałów jak Ferrissowy eksperyment “How to read 300% faster in 20 minutes“. Jak się znajdzie parę wersji to można sobie powyciągać różne wspólne mianowniki i wiedzieć, co warto podrasować.
O, i jeszcze to! (Link do Youtube)
Pamiętajcie jednak, że szybkie czytanie szybkiemu czytaniu nierówne. Ja przez lata nauczyłem się czytać całkiem wydajnie i nawet trzymam równe tempo przez kilkadziesiąt stron po sobie (tak jak w punkcie 2A). Zupełnie inaczej z kolei czyta Karolina (idealny przykład punktu 2B) – przez pierwsze strony dowolnego posiedzenia spokojnie się rozpędza, by po kwadransie czytać blisko 2 razy szybciej ode mnie.
Każdy ma własne supermoce :)
5. Nagrody
Nic nie działa mniej motywująco niż posiadanie rosnącego stosu książek “do przeczytania”. W pewnym momencie zorientowałem się, że moja kupka liczy aż 42 tytuły. Postanowiłem więc, że wolno mi kupić sobie nową książkę JEDYNIE gdy przeczytam jakąś już posiadaną. W efekcie zbiłem poczekalnię do 31 sztuk i lecę dalej (dzięki punktom 1-4 czytam szybciej niż natrafiam na nowe, ciekawe książki).
Uwaga – jasne, że czasem trzeba przeczytać coś “na teraz” i się kolejka zaburza, ale nie wydaje mi się, bym musiał roztkliwiać się tutaj nad każdym takim luźnym przypadkiem :) Bądź co bądź to tylko wpis, może Wam w czymś pomóc lub może i wcale nie musi.
6. Spryt > “Zasady”
Ta rada dotyczy szczególnie książek non-fiction, choć wyodrębnione przypadki fabuł też się znajdą. Już tłumaczę o co chodzi.
Gdy się jest już całkiem oblatanym w jakimś temacie, to każda kolejna książka odrobinę powiela wiedzę z poprzedniej. Wiadomo, jak się jest autorem to chce się poruszyć parę dygresji lub przybliżyć czytelnikowi tło – sam bym tak robił. Tylko że jak się jest czytelnikiem to można to totalnie olać :) Nie, nie mam potrzeby po raz 13 czytać jak to Jeff Bezos budował swoje imperium. Pamiętam jeszcze poprzednią wersję. Tym razem wystarczą mi same wnioski.
Podobnie prezentuje się sytuacja przy kosmicznie nudnych prozach. Może jestem tutaj zbyt cięty, ale jeśli autor nie wywiązał się z obowiązku zadbania o moją uwagę to ja też nie czuję się w obowiązku męczyć się z jego brakiem warsztatu :)
7. Wasze metody
Macie coś jeszcze? Dawajcie do komentarzy! :)
Autorem zdjęcia jest Vaidas M.
Keep tight readers!,