Uwielbiam internetowe komiksy. Notka o nich była trzecią napisaną w historii tego bloga i przy okazji pierwszą, której nigdy nie opublikowałem. Wiedziałem, że nie dam rady udźwignąć tematu. Dzisiaj, ponad trzy lata później, też nie czuję się na siłach. Poprosiłem więc o pomoc ekspertów.
Segment rysowania do sieci chcę Ci pokazać przez pryzmat kilku moich ulubionych autorów. Na początek, przekornie, moje najnowsze odkrycie. Z Yalem Stewartem, twórcą JL8: A Webcomic rozmawiam pokrótce o jego początkach, tworzeniu poszczególnych odcinków i jak wygląda korzystanie z cudzych praw autorskich.
Komiks Yale’a nazywał się początkowo Little League lecz w wyniku prawnej interwencji został przemianowany na JL8.
♣
Andrzej Tucholski: Kształciłeś się w sztuce i designie. Traktujesz rysowanie internetowego komiksu jako hobby czy raczej już pełnoprawny lifestyle?
Yale Stewart: No cóż, ponieważ JL8 nie przynosi mi żadnych pieniędzy to pewnie nazwałbym go hobby. Ale tak, rysowanie jako takie to mój pełnoprawny lifestyle.
AT: Twoja społeczność eksplodowała. Nie tak dawno Twój fanpage miał może stu fanów a teraz jest ich grubo ponad trzydzieści tysięcy (a mówię o nowym fanpage’u, już po przenosinach). Jak się czujesz z taką grupą? Masz z nimi kontakt?
YS: Dla zupełnej szczerości – fanpage udało się przemianować. Oryginalne “lajki” nie zniknęły, chociaż w trakcie przenosin przez moment faktycznie miałem dwie strony na Facebooku i na obu bardzo szybko przepływały spore grupy fanów (wielkie podziękowania dla każdego z nich!).
A co do “czucia się” – czuję się z tym bardzo dobrze. Mieć równie dużą i oddaną bazę fanów to coś rzadkiego, ale też i niesamowicie fajnego. Staram się z nimi komunikować kiedy tylko mogę. Na szczęście Facebook bardzo to ułatwia.
AT: Czy pamiętasz swój pierwszy przełom popularności?
YS: Tak. Najpierw respotnęła mnie Kate Legh. Wybrała dziewiąty odcinek komiksu i moi followersi na Tumblrze skoczyli z 150 do 500 na przełomie jednego dnia. Pamiętam to bardzo dobrze, bo miało miejsce równo dzień po moich urodzinach, haha.
Drugim skokiem był artykuł na i09. W tym przypadku nie jestem nawet w stanie powiedzieć, jak wielu czytelników zyskałem.
AT: Jak wygląda proces narysowania standardowego komiksowego paska?
YS: No cóż, na początku jest burza mózgów. Czasem ma miejsce całe miesiące przed publikacją, bo pomysły na kolejne stripy mam praktycznie codziennie. Gdy już się na coś zdecyduję to spisuję faktyczny scenariusz odcinka – dialogi i te sprawy.
Wtedy przychodzi pora na layout. Rozłożenie, kadry, kompozycję. Wszystko w miniaturowym formacie.
Gdy mam to już za sobą mogę wreszcie usiąść do rysowania jako takiego. Z początku rozrysowuję stronę, potem szkicuję poszczególne panele (czyli “kadry” komiksu). Potem poprawiam wszystkie kreski aby były wyraźniejsze.
Kiedy praca ołówkiem jest skończona, zaczynam pracę tuszem. Potem zostaje już tylko skan, kolorowanie i wrzucenie do sieci.
AT: Niedawno musiałeś zmienić nazwę komiksu z Little League na JL8. Czy możesz powiedzieć coś więcej o tym procesie?
YS: Niestety nie. Kwestie prawne.
AT: Skoro już jesteśmy przy prawie – Twój każdy jeden strip jest wypchany własnością intelektualną DC Comics. Jak wygląda takie użytkowanie? Musiałeś zdobywać jakieś zgody lub potwierdzenia?
YS: Nie, po prostu z tej własności intelektualnej korzystam. Komiksy są w sieci dostępne za darmo i nie zarabiam na nich ani grosza. To typowy “fan art”. Ale z drugiej strony tak, mógłbym dostać od nich biczem po karku w każdej chwili. Wydaje mi się, że po prostu specjalnie się tym nie martwię.
AT: Wielu moich czytelników pracuje nad czymś własnym – są to blogi, muzyka, książki, projekty indie. Jaka byłaby rada Yale’a Stewarta dla takich ludzi, którzy chcą zacząć coś własnego online?
YS: Just go for it. Po prostu to zrób. Nigdy nie wiesz co może wyjść. Zacząłem “JL8” żeby mieć co robić, kiedy czekałem na inny projekt i proszę, gdzie teraz jestem.
♣
Prywatnie Yale okazał się być zaskakująco uprzejmym i ciekawym człowiekiem. A najlepsze, że ma dopiero 24 lata. Niezły z niego zawodnik, ciekaw jestem co jeszcze zdziała przed trzydziestką. Jego komiks możecie znaleźć pod adresem jl8comic.tumblr.com i, no cóż, zapraszam do obserwowania.
Przygody przedszkolnych wersji Supermana, Batmana, Wonder Woman i reszty ekipy to jedno wielkie “awwwww” połączone z lekką problematyką i masą mrugnięć okiem do fanów popkultury. W jednym z ostatnich odcinków Yale wprowadził nawet postać Neila Gaimana.
Twój bloger,
///
PS: Drugi wywiad z internetowym twórcą komiksów już wkrótce. Jeśli macie swoje typy do kolejnych odcinków to zapraszam do komentarzy, jeśli któryś mi się bardzo spodoba to też zaaranżuję spotkanie i przygotuję dla Was materiał :)