Wybrałem, więc nie mam

 

Jest w ekonomii pojęcie kosztu alternatywnego. To to z czego rezygnujemy by mieć to, co wybierzemy (w skrócie). A piszę o tym, bo wstałem sobie dzisiaj rano, wychyliłem przez okno i przyszło mi do głowy, że szkoda, że nie jest to powszechnie znana zasada ogólnie. Taka na równi z “najpierw majtki, potem spodnie”.

Pół roku temu zdecydowałem się na wyjazd na stypendium do Portugalii. Załatwiłem wszystkie papiery, wystałem co trzeba, spakowałem jak prawdziwy profesjonalista i wskoczyłem na pokład samolotu (jak jeszcze nie czytaliście to ta historia jest akurat całkiem niezła, do nadrobienia tu: 1, 2, 3, 4). Po kilku przygodach udało mi się zadomowić i o, wiodę sobie spokojne życie w kraju, o którym jeszcze kilkadziesiąt tygodni temu wiedziałem tylko tyle, że jest. Koło Hiszpanii. Taki flaczek z Lizboną.

Dla podsumowania, dwie niepełne listy:

W związku z wyjazdem straciłem:

– szansę wzięcia udziału w nagraniu pierwszego polskiego audiobooka charytatywnego – obczajcie koniecznie bo inicjatywa jest cudna :)

– fizyczny udział w targach Pakamery

– zaproszenia na jakieś, Jezu, dwadzieścia do trzydziestu imprez (otwarcia & premiery)

– ważne wydarzenia paru moich bliskich znajomych

– kilka istotnych spotkań

– dwie propozycje naprawdę dobrych współprac

– pewnie jeszcze masę innych drobnych rzeczy, o których nawet już nie pamiętam

W związku z wyjazdem zyskałem:

– totalny spokój psychiczny

– zwyczaj codziennej kawki

drugiego bloga

– całą współpracę z Nikonem

– od-uzależnienie się od fejsa

– masę fajnych wspomnień, miejsc i historii :)

 Sobotnia konkluzja

Nie chce mi się formułować tych myśli w jakiś konkretny przekaz (kawka dopiero przede mną), ale parę dni temu rozmawiałem z jednym znajomym. Wybrał pracę (miał dylemat), ma jakieś problemy nowicjusza i narzeka, że w tej drugiej pewnie byłoby lepiej. Koleżanka na stypendium w innym kraju nie umie się pogodzić, że przepadł jej jakiś fenomenalny konkurs w Polsce.

It’s called opportunity cost.

Przez pobyt w Porto straciłem sporo szans, możliwości i okazji. Jeśli byłoby mi czegokolwiek przykro, to tego , że nie mogłem być jedną z postaci w nagrywaniu audiobooka dla dzieciaków, ale, no właśnie, nie mogłem. Bo wybrałem coś innego.

Czy kawa, widok zza okna (jest w nagłówku, w tle leci Black Magic Woman) i te wszystkie historie tutaj są warte stracenia tylu współprac i spotkań ile mnie ominęło w kraju? Ktoś powie, że nie, bo najważniejsze to podróżować. Ktoś powie, że tak, bo sam sobie zasypałem naprawdę sensowne drogi rozwoju. A ja powiem, że nawet się nad tym nie zastanawiam, bo klamka zapadła i jeśli już coś robię, to staram się, by było jak tylko najfajniejsze może być :)

Jak u Was? Często żałujecie podjętych decyzji? Jesteście dumni ze swojego życia? Moglibyście teraz być gdzie indziej?

Tyle o tej kawie pisał, że chyba wreszcie ją ogarnie Twój bloger,

Andrzej Tucholski

CO TO ZA MIEJSCE?

Cześć! Mam na imię Andrzej. Jestem psychologiem biznesu i strategiem od skuteczności, a także pisarzem i scenarzystą.

Znajdujesz się teraz na mojej stronie domowej, z której możesz przejść do bloga, YouTube’a, na jeden z moich podcastów, na konto na instagramie, a także znajdziesz tu zapis na newsletter i przejście do sklepu z moimi książkami i kursami.

Życzę dużo dobrego!

INFORMACJA

Żadnej publikowanej przeze mnie treści (blog, youtube, podcast, instagram, newsletter) nie można traktować jako profesjonalnej porady psychologicznej. Nie udzielam ich też przez mail.

W przypadku naglących problemów gorąco zachęcam do kontaktu z fachowcem – terapeutą lub psychiatrą. To profesjonaliści, którzy pół życia szykowali się właśnie po to, by dobrze pomóc potrzebującym. Warto skorzystać z ich usług!

© Andrzej Tucholski 2009-2022 Wszelkie prawa zastrzeżone | Projekt strony & wykonanie: Designum.pl | Polityka prywatności i cookies