Wojna o Internet – Część Piąta

Gry
 

Poprzednia część cyklu przybliżała Ci najpopularniejsze sposoby, na które Internet próbuje się bronić przed nieprzychylnym prawodawstwem wynikającym z powodów zarówno politycznych jak i komercyjnych. Dzisiaj przejdziemy do przywracających nadzieję trendów oraz, dla kontrastu, najstraszniejszych przypadków dławienia ludzkiej wolności w sieci.

Nowa Nadzieja

Jak to ładnie nawołuje na swoim bardzo przyjemnym fanpage’u, Nie Piracę, Gram Na Oryginałach Arkadiusz Lech, polski aktywista świadomości konsumenckiej i uczciwych relacji pomiędzy wydawcami i klientami:

Najważniejsza jest edukacja.

Podczas przeprowadzonej parę dni temu rozmowy zauważył kilka ekstremalnie celnych rzeczy. Podkreślenia moje.

Z piractwem nie da się walczyć, nie w taki sposób, w jaki odgórnie by chciano. Internet jest jak wiatr, nie da się go dotknąć, nie da się go tak uderzyć, by zadać mu ból. Ale jak się zastanowisz co z nim zrobić, to dasz radę go zlikwidować. Walka z piractwem to współcześnie taka walka z wiatrem. Po co próbować cokolwiek zwalczyć, skoro wystarczy podjąć kroki, by ludzie nie piracili sami z siebie?

Użytkownicy globalnej sieci bardzo sobie liczą spontaniczność swojego medium. Dlatego wypowiadający się w telewizji przedstawiciele, “wielcy znawcy” gadający trzy po trzy nikogo nie przekonują. Internet jest dla ludzi, nie dla przedstawicieli.

Widać też to dobrze na przykładzie historii.  Ludzie uciśnieni zawsze sobie dawali rady i opierali się atakującym (vide Germanizacja), a gdy podejdziesz od innej strony i dasz pozorny wybór i pozorną wolność to sam zobacz, jak szybko nastąpiła ekspansja kultury amerykańskiej na cały świat.

Podobnie to działa w marketingu – lepiej jest inwestować w zmiany trendów lub adoptowanie nisz, super ekstra reklamy już nie są tak skutecznie jak dawniej.

Muzyka już od jakiegoś czasu ma swoich ambasadorów nowego podejścia.

Wielki i poważany zespół jakim jest Radiohead wydał swój album In Rainbows w dwóch wersjach. Jedna była dostępna do ściągnięcia z ich strony za darmo, dopiero po pobraniu pliku dostawało się opcję przekazania chłopakom darowizny (uczyniło tak 40% z ładnie ponad miliona użytkowników usługi, płacąc średnio po 2 dolary), druga zaś (wzbogacona o parę utworów oraz komplet cyfrowych grafik) trafiła regularnie do sklepów. Wyszło? Wyszło.

Jeden z moich ulubionych twórców, bostoński multiinstrumentalista chowający się pod pseudonimem The Tumbled Sea, obie swoje płyty wrzucił do ściągnięcia za co łaska. Nie mam żadnych statystyk dotyczących jego zarobków, ale chyba sobie radzi. Gra niszową muzykę, więc jestem prawie pewien, że jego krążka w kraju bym nie dostał. A tak złapał ode mnie trochę grosza i obaj się cieszymy.

Inteligencja vs Pazerność. Już my wiemy, kto wygrał.

Przejdźmy teraz do gier.

Z jednej strony CD Projekt wysyła do grających w nielegalną wersję Wiedźmina 2 Niemców wezwania do sądu. Okej, mają do tego prawo (chociaż sami decydują się ostatecznie odpuścić).

A z drugiej strony pogodnie się uśmiecha (dosłownieTeam Meat, twórcy hardkorowej platformówki Super Meat Boy, jednej z najczęściej piraconych gier w historii branży. I co oni na to? (Tłumaczenie i podkreślenie moje.)

Nasza gra została potężnie spiracona – g**no nas to obchodzi. Jeśli jest, powiedzmy, 200 000 kopii SMB, które poleciały do ludzi za darmo, oznacza to 200 000 ludzi grających w naszą grę. I jeśli gra im się spodoba, istnieje spore prawdopodobieństwo, że ich przyjaciele przyjdą popatrzeć bądź oni sami będą o tym chcieli napisać na swoim blogu. A pisanie, że naprawdę spodobała mi się taka jedna gra, którą niedawno ukradłem, jest zwyczajnie nie fajne. A to się potem ładnie przekłada na sprzedaż.

Podobne zdanie zdaje się mieć Notch, twórca gry Minecraft. Spytano się go, czy będzie kiedyś możliwość założenia darmowego konta w grze (tłumaczenie i podkreślenie moje).

Po prostu ją spirać. Jeżeli w przyszłości będziesz mógł sobie na to pozwolić i nadal będzie Ci się podobał, to wtedy ją kup. I nie zapomnij poczuć się źle :)

Wiele sporów dotyczących legalności w sieci toczy się dookoła idei DRM. Jest to swoista blokada pozwalająca na korzystanie z produktu tylko ustanowionemu w procesie kupna/sprzedaży użytkownikowi z raczej rzadkimi opcjami przekazania tej własności komuś innemu. Z jednej strony rozwiązanie marne, z drugiej zaś świetne (bo jakiekolwiek & działa).

Największy internetowy sklep z dobrymi dawnymi grami (choć nie tylko) – GoG.com – sprzedaje wszystkie swoje tytuły bez DRM. Po kupieniu gry możesz ją pobrać i pozgrywać wszystkim kolegom na osiedlu – ależ proszę, takie jest Twoje prawo. Tylko że jakoś nikt tego nie robi. Gdy ostatnio poleciłem coś z ich oferty koledze, prośba o skopiowanie na pendrive’a nawet nie padła. Kolega wrócił do domu, założył konto, kupił i wieczorem graliśmy. Obaj.

Po drugiej stronie barykady stoi jeden wielki DRM czyli technologia Steam. Ale tutaj znowu pozwolę wypowiedzieć się chłopakom ze studia Team Meat. (Tłumaczenie moje.)

Są dwa powody dla których Valve (właściciel Steam – dop. mój) ma monopol i jest to jak najbardziej okej. Po pierwsze – ponieważ oni wiedzą, co robią oraz, po drugie, ponieważ spośród wszystkich ludzi, z którymi pracowaliśmy, Steam zrzeszał najbardziej otwartych i najszybciej reagujących.

Jak to mawiają – jeśli coś działa, najwyraźniej ma powód. Szczególnie, że Gabe Newell (współtwórca platformy Steam) sam głosi publicznie bardzo nowoczesne i interesujące podejście do sprawy piractwa. Oto jedna z jego najnowszych wypowiedzi. Tłumaczenie i podkreślenia moje.

Nauczyliśmy się, że piractwo nie jest powiązane z cenami produktów. Jest powiązane z jakością usługi.

Najprostszą metodą aby powstrzymać piractwo nie jest wcale wdrażanie antypirackich technologii. Jest nią dawanie ludziom usługi o jakości tak wysokiej, że piraci nigdy nie dostarczą niczego podobnego.

Dobrym przykładem jest Rosja. Ludzie sobie myślą “o nie, jesteśmy zgubieni, przecież oni w Rosji piracą wszystko”. Rosja jest aktualnie drugim po Niemczech, największym rynkiem w Europie kontynentalnej.

Zauważ, że wszystkie te wypowiedzi zwracają uwagę na jeden bardzo ciekawy (a przy tym często pomijany) fakt. Ci twórcy nie traktują piractwa jako czegoś, z czym się walczy. Raczej jak wybitnie upierdliwą cenowo konkurencję, z której korzystanie jest na szczęście dosyć wstydliwe. Chłopaki z Team Meat, Notch oraz Gabe walczą o jakość swoich produktów i na tym się skupiają. Jasne, Steam bardzo twardo rozprawia się z kontami próbującymi coś grzebać przy kodach gier, ale jest to już bronienie usługi na własnym podwórku (ban to nie pozew).

Znając wyniki finansowe całej trójki (indie, indie, konglomerat) można chyba pokusić się o opinię, że jest to podejście słuszne.

Zupełnie Nowe, Czarne Chmury

Niestety, nadszedł ten dziwny moment w historii mojego bloga, że najprawdopodobniej nie uda mi się zakończyć tekstu w pogodny sposób. Muszę bowiem wspomnieć jeszcze o problemie, z którym już w najbliższej przyszłości będą borykać się wszyscy otwarci na świat mieszkańcy Białorusi i Iranu.

Cytując za Niebezpiecznikiem (link w źródłach):

6 stycznia 2012r. w życie wchodzi dekret Łukaszenki, który mówi o tym, że wszystkie usługi internetowe dla obywateli Białorusi muszą być świadczone przez Białoruskie podmioty zlokalizowane na terenie Białorusi. Białorusinom nie wolno będzie kupować w zagranicznych serwisach (spoza domeny .by) — a operatorzy telekomunikacyjni i właściciele kawiarenek internetowych, a także hoteli, pod rygorem kary są zmuszeni do monitorowania dostępu do światowego internetu, cenzurowania go pod kątem treści niepożądanych oraz identyfikacji użytkowników w swoich sieciach.

Niewesoło, prawda? W ten sposób wszystkie zagraniczne sklepy internetowe działające w Białorusi muszą zostać zamknięte a przedsiębiorcy żyjący w kraju muszą przestać korzystać z zagranicznych rozwiązań. Zmuszonymi do blokowania usług są też dostawcy Internetu – nawet właściciele knajpek z publicznymi wifi. Za wszystkie odstępstwa grożą grzywny.

Niestety, nie wiadomo jeszcze jak rozwiązano aktualizacje zachodnich produktów.

Podobną akcję próbował w swoich ostatnich dniach przepchnąć egipski reżim (i nawet mu się udało), ale nie pomogło mu to na długo.

Niestety, Iran poszedł krok dalej.

Halal czyli wewnątrzkrajowy intranet Iranu ma być uruchomiony już w marcu. Właśnie trwają jego dokładne testy. Nieoficjalnie sprawdzono, że usługa blokuje dostęp do Twittera, Facebooka lub Youtube. Co więcej, pierwsze kroki w zamykaniu okna na świat zostały podjęte już teraz. Każda kafejka internetowa ma obowiązek natychmiastowego zainstalowania kamer oraz legitymowania każdego klienta z numeru dowodu osobistego, adresu i imienia ojca. Dla przypomnienia – w tym kraju zbliżają się właśnie wybory parlamentarne a internauci planowali falę wzmożonych protestów już od jakiegoś czasu.

Niestety, nawet jeśli zachód ma jeszcze szanse, wschód popada w ekstremizm.

Część szósta, taka z podsumowaniem i moją opinią, tutaj.

Zaprasza do dyskusji Twój bloger,

autograf

CO TO ZA MIEJSCE?

Cześć! Mam na imię Andrzej. Jestem psychologiem biznesu i strategiem “od skuteczności”, a także pisarzem i scenarzystą.

To jest moja strona domowa. Znajdziesz tu kilkanaście lat tekstów z bloga, sporo aktualnych informacji oraz linki m.in. do podcastu “Przekonajmy się”, książki “I co z tym zrobisz? Rozwiń swoją wysokosprawczość”, książki “Umowy Śmieciowe”, oraz serialu audio “ej, nagrałem ci się”.

INFORMACJA

Żadnej publikowanej przeze mnie treści (blog, youtube, podcast, instagram, newsletter, książki, ebooki itp.) nie można traktować jako profesjonalnej porady psychologicznej. Nie udzielam ich też przez mail czy komunikatory.

W przypadku jakichkolwiek problemów lub potrzeb psychoemocjonalnych, gorąco zachęcam do kontaktu z fachowcem – psychoterapeutą lub psychiatrą. To wspaniali profesjonaliści, z których usług warto korzystać.

© Andrzej Tucholski 2009-2022 Wszelkie prawa zastrzeżone | Projekt strony & wykonanie: Designum.pl | Polityka prywatności i cookies