Wojna o Internet – Część Czwarta

Gry
 

We wczorajszym odcinku cyklu opowiedziałem Ci o najważniejszych ustawach mogących naruszyć nasze prawo do wolności w Internecie oraz wyjaśniłem czemu są one, pomimo szczytnych celów, strasznie niebezpieczne. Dzisiaj zmienię lekko ton, bo zajmę się paroma przykładami, o które można oprzeć jakąkolwiek pozostałą nam jeszcze nadzieję.

Strzał W Stopę

Choć sytuacja wygląda czarno, jest jeszcze szansa. Przejawia się ona w trojaki sposób.

Po pierwsze, samozwańczy Obrońcy Internetu popełniają całkiem śmieszne błędy. RIAA (taki jakby amerykański ZAIKS, jeden z głównych lobbystów SOPA) została złapana na ściąganiu z sieci pirackich torrentów. Ich linią obrony był argument, że to ktoś inny musiał korzystać z podobnych adresów IP. Niestety, gdy zwykli internauci tak mówili, nikt im nie wierzył. Kto mieczem wojuje, mieczem może się zadrasnąć.

Podobnie wyłożyła się wytwórnia Warner Bros. Po wymęczeniu administratorów serwisu HotFile, że ten jest pełen pirackich kopii ich własności intelektualnych, dostali od nich specjalne narzędzie pozwalające kasować z zasobów strony wszystko co chcą, pod warunkiem, że mają do tego prawo. Niestety, bardzo szybko zaczęły znikać rzeczy nie mające z Warnerem nic wspólnego (poza, na przykład, jednym wyrazem zbieżnym w tytule obu plików).

Pełnię szczęścia osiągnięto, gdy pod gilotynę poleciał najpopularniejszy plik na HotFile, wrzucony przez samego założyciela program na licencji Open Source (to znaczy, że, w skrócie, każdy mógł z niego korzystać).

A żeby było ciekawiej, zgodnie z umową podpisaną z wytwórnią filmową, na miejscu nielegalnych plików miały pojawiać się linki zachęcające do zakupu oryginalnych filmów bądź seriali. Nic dziwnego, że tak im się spodobało kasowanie. Na szczęście sprawa trafiła (kilkukrotnie) do sądu.

(Swoją drogą – podmienianie niektórych wyników innymi w chińskiej wersji wyszukiwarki Google wszyscy zgodnie nazwali podłym i totalitarnym cenzurowaniem wolności słowa. Nic nie komentuję, nic nie nazywam. Zapraszam do samodzielnego porównania sytuacji.)

Defensywa Internetu

Drugim promykiem nadziei jest sam Internet. Ludzie mają swoje rozumy. Choć blokowanie przed opinią publiczną pewnych informacji na krótką metę potrafi zdziałać cuda, wszystko kiedyś wypływa. Kwestia czasu.

Pamiętasz jeszcze wczoraj opisane, francuskie prawo trzech ostrzeżeń? Otóż ktoś bardzo szybko odkrył, że nie dotyczy ono takich stron jak Rapidshare lub Megaupload. W efekcie piractwo w kraju wzrosło o blisko trzy procent. Jedynym sukcesem był spadek transferu pochłanianego przez torrenty. Czy o to chodziło ustawodawcom? Nie jestem pewien.

Internet broni się nie tylko obchodzeniem przepisów. Ostatnio staje im też na drodze.

Żadna chyba do tej pory internetowa inicjatywa nie miała większego grona opozycjonistów niż opisana w poprzedniej części cyklu SOPA. Są jej przeciwni wszyscy liczący się gracze na rynku – Google, Yahoo, Facebook, AOL, Twitter, eBay, Mozilla, Sony, Nintendo, Epic Games. Gdy do inicjatywy dołączył serwis GoG.com, przestrzeń pod newsem dosłownie zaogniła się od wiwatów. Nastąpiła też natychmiastowa wymiana informacji, w jaki sposób sprawie może pomóc Europejczyk.

Przez chwilę sopę popierał największy na świecie dostawca domen i hostingu, serwis GoDaddy, ale po towarzyszącej medialnemu pochwaleniu ustawy utracie ogromnej ilości klientów (szacuje się liczby idące w dziesiątki tysięcy) zmienił zdanie. Niestety, zaufania swoich użytkowników już nie odzyskał (po detale tej akcji zapraszam do linku nr 3 przy Antywebie, źródła na dole).

SOPA drażni możnych tego Internetu na tyle skutecznie, że planują też kilka innych akcji. Mówi się o blackoucie (zniknięciu z sieci) Wikipedii. Nie wiadomo jaki miałby być zasięg geograficzny takiej akcji, ale podejrzewa się same Stany Zjednoczone (podobna akcja na terenie Włoch przyniosła swego czasu pełen sukces, tyranizująca ustawa odpadła).

Mówi się też o dniu bez Internetu.

Dwudziestego czwartego stycznia amerykański senat wraca do obradowania nad ustawą, więc plotki wstępnie mówią o dniu poprzedzającym. W dniu 23 stycznia 2012 roku miałby na dwadzieścia cztery godziny, pełną dobę, stanąć Internet. Znaczące części swoich serwisów chcą wygasić najpotężniejsi dostawy usług w sieci (niektórzy wspominają nawet o samym Google). Czy wypali? Zobaczymy.

Dodane w ostatniej chwili – serwisy Reddit.com oraz  strony Mojang.com i Minecraft.net padną w sposób kontrolowany na dwanaście godzin już 18 stycznia! Będzie to tłem dla trwających tego samego dnia komisji ustalających detale ustawy SOPA, którą omawiałem wczoraj. Można wobec tego wnosić, że data 23 stycznia jest już nieaktualna i globalny blackout odbędzie się wcześniej, już w najbliższą środę.

Najbardziej kreatywni obrońcy wolności słowa myślą wręcz o stworzeniu odrębnej sieci przy pomocy własnego systemu satelitów wystrzeliwanych na niskie orbity domowymi sposobami, ale tutaj akurat jestem dosyć sceptycznie nastawiony co do skuteczności takich działań :)

A na marginesie, nie jest ciężko powiązać wzmożonego lobbingu nad sopą z trwającym właśnie kryzysem. Wydawcom, jak wszystkim, przydałaby się dodatkowa kasa. Niestety dla nich – jeśli w opozycji znajdują się największe firmy internetowe świata (z których część bardzo nieoficjalnie przebąkuje o przeprowadzce płacących podatki siedzib do państw bez prawnej jurysdykcji USA nad sobą) – ostateczna decyzja senatu nie jest taka oczywista.

Część piąta, w której jest trzeci powód do nadziei oraz nowe zagrożenia, tutaj.

Zaprasza do dyskusji Twój bloger,

autograf

CO TO ZA MIEJSCE?

Cześć! Mam na imię Andrzej. Jestem psychologiem biznesu i strategiem “od skuteczności”, a także pisarzem i scenarzystą.

To jest moja strona domowa. Znajdziesz tu kilkanaście lat tekstów z bloga, sporo aktualnych informacji oraz linki m.in. do podcastu “Przekonajmy się”, książki “I co z tym zrobisz? Rozwiń swoją wysokosprawczość”, książki “Umowy Śmieciowe”, oraz serialu audio “ej, nagrałem ci się”.

INFORMACJA

Żadnej publikowanej przeze mnie treści (blog, youtube, podcast, instagram, newsletter, książki, ebooki itp.) nie można traktować jako profesjonalnej porady psychologicznej. Nie udzielam ich też przez mail czy komunikatory.

W przypadku jakichkolwiek problemów lub potrzeb psychoemocjonalnych, gorąco zachęcam do kontaktu z fachowcem – psychoterapeutą lub psychiatrą. To wspaniali profesjonaliści, z których usług warto korzystać.

© Andrzej Tucholski 2009-2022 Wszelkie prawa zastrzeżone | Projekt strony & wykonanie: Designum.pl | Polityka prywatności i cookies