Oglądałem przygody Parkera pół dzieciństwa i jakoś nigdy nie wpadłem na to, że ten koleś nie jest nawet pełnoletni. Jasne, chodził do liceum i w ogóle, ale zachowywał się i reagował przynajmniej jak dwudziestoparolatek. Jak to dobrze, że ktoś wreszcie sobie o tym wieku przypomniał. Bez niego byłoby słabo.
Najpierw Peter Parker
Nie dysponuję żadnymi naukowymi statystykami, ale w Niesamowitym Spider-Manie stanowczo najwięcej czasu ekranowego zabiera sam Peter. Postać bez maski. Zwykły, introwertyczny licealista. To odważny krok, ale przy tym zabójczo skuteczny.
Takie podejście do sprawy robi całą zabawę.
Miękkie i swobodne podejście do fabuły zamieniło potencjalnie poważny film o poważnych rozterkach w lekką komedię o pogodnym typku, który dziwnym trafem potrafi też bujać się po wieżowcach.
Młody Peter zakochał się w koleżance ze szkoły (SPOILER: scena umawiania się na pierwszą randkę – most awkward moment in the total history of global cinematography – całe kino leżało), ma problemy z dorastaniem bez rodziców, przeszkadza mu nadzór wujostwa . No kto z nas nie ma lub nie miał tego typu rozterek?
Śmiesznie się na nie patrzy wiedząc, że dzieciak przy okazji potrafi swingnąć sobie ze stumetrowego dźwigu :)
Dopiero potem super moce
No właśnie, bo Peter to przecież Niesamowity Spider-Man. Przywdziewa maskę i wyrusza w ciemne zaułki by mścić się na długowłosych blondynach. Z czasem jednak musi poradzić sobie z trochę trudniejszym przeciwnikiem (po The Boat That Rocked nie mogę poważnie patrzeć na aktora grającego doktora Connorsa, ale jakoś wytrzymałem) i zaczynają się schody.
Na szczęście Parkerowi pomaga nabyta wieloletnim doświadczeniem charyzma (styl jak z kreskówki – każdy pojedynek pęka od rzucanych na prawo i lewo kretyńskich punchy ♥) oraz jego wybranka (o niebo lepsza od tchórzliwej i płaczliwej Mary Jane, geez) wraz z kilkoma innymi postaciami. Ogólne wrażenie bardzo pozytywne.
Amazing Spidey to świetne, leciutkie kino dla wszystkich lubiących klimat oldschoolowych komiksów Marvela. Pełne durnych żartów, przegięcie patetycznych scen, nadmuchanych dialogów i widowiskowo zekranizowanych pojedynków. Brzmi źle, wypada perfekcyjnie.
Warto :)
Będą wywalali z kin, jak nic
Korzystając z okazji mam dla Ciebie jeszcze jedną rzecz do przemyślenia.
Spider-mana obejrzałem w Multikinie. Po obowiązkowo wyczekanej scenie po napisach zacząłem się zbierać. Innymi słowy ogarnąłem wytworzone w trakcie trwania seansu śmieci (paczkę po chipsach i butelkę po coli) w jedno miejsce, żeby w miarę dyskretnie to wrzucić do jednego z kinowych koszy.
Ktoś mi kiedyś powiedział, że kina zarabiają większość przychodu na sprzedaży żarcia – popcornu, nachosów, coli, M&M’sów. Ma to przełożenie w rygorystycznym zakazie wnoszenia jedzenia na ich teren ale hej, od czego są plecaki.
Wydaje mi się, że za trzy do pięciu lat niektóre największe sieci kinowe przygotują specjalne szatnie na podręczne tobołki. Nie umiem jeszcze powiedzieć jak niby miałoby to być uzasadniane oraz czy faktycznie straty generowane przez okoliczne multipleksowi Carrefoury są wystarczającym bodźcem do takich zmian, ale być może, być może.
A jak Ty sądzisz?
Fotosy wziąłem stąd: 1, 2. Ciepło pozdrawia Twój bloger,
///
PS: Jeśli masz konto na Facebooku to przy pomocy dwóch-trzech kliknięć (a jeśli masz konto na Wykopie to nawet jednego kliknięcia) możesz mnie wesprzeć w głosowaniu na polskich prelegentów tegorocznej edycji Blog Forum Gdańsk. Wystarczy mnie kopnąć na tej stronie.
Choć to polecenie z początku nieźle mnie zdziwiło to już się pozbierałem i mam pomysł na naprawdę niezłe wystąpienie. No a skoro mam już temat to zaczęło mi zależeć. Tak więc jeśli masz moment i nie będzie Ci przeszkadzało dostać po fakcie pełnych materiałów z takiej prelekcji to wiesz co robić :)