Sony Zapomniało Dla Kogo Stworzyło PS Vita

Gry
 

W wyniku ostatniego kontaktu z polskim oddziałem Sony Computer Entertainment załapałem się na wczorajszą premierę ich nowej konsoli. Moje nazwisko trafiło na zamkniętą listę i miałem stawić się na miejscu o dziewiątej. Tak sobie jednak myślę, że może lepiej by było, gdybym się ostatecznie rozmyślił.

Wielkie Emocje

Ostatnie parę dni spędzam grając zawzięcie na moim starym PSP i wspominając jak to fajnie było za młodu spędzać całe popołudnia przed ekranem i zasuwać w jakieś Finale czy inne Age of Empires. Wraca mi to poczucie, o którym pisałem jakiś czas temu w znanym Ci już tekście zatytułowanym prosto Bycie Graczem To Przywilej. Wszystko przez genialne reklamy Sony, z których ostatnia, ta zorientowana na promocję przenośnego PS Vita, to już odlot w kosmos.

Znowu, po latach, po calutkim kręgosłupie poleciał mi piorun, że to właśnie jest gaming. Ten, który tak kocham.

Na otrzymane zaproszenie reaguję więc entuzjastycznie. Jadę do warszawskiej Arkadii.

Wchodzę na ostatnie czekające mnie ruchome schody i ściągam szalik. Jadąc do góry mijam wzrokiem próg poziomu, na który zmierzam i zaczynam szybko lustrować napotkaną sytuację. Kolejka ludzi chcących kupić Vitę na samej premierze idzie konkretnym zygzakiem przez całe piętro a z wnętrza rozświetlonego salonu Sony leci grubiutki remix Gorillaz do jakiegoś dubstepu. Przy barierce dla wejścia z listą nikt nie czeka, więc przechodzę na dziko. Przy rozłożonym nieopodal punkcie odnajdują mnie na spisie gości i puszczają dalej.

Jest klimat.

Wielkie Rozczarowanie

Klimat, niestety, pęka niczym ekran puszczonej kaczką po betonie konsolki.

W salonie Sony jest kilkudziesięciu zaproszonych gości, biznesmeni, szampan, muffinki, dziennikarze i znane twarze. Leci dobra muzyka, wszyscy się uśmiechają, wszystko jest ładne. Prokop z Janiakiem i Agnieszką Popielewicz bawią się przed kamerami przednio, czemu zresztą wcale się nie dziwię. Organizatorzy podchodzą do niektórych grupek i wszystko się toczy.

Kilkadziesiąt metrów dalej kolejka najwierniejszych fanów marki czeka w najlepsze. Na stojąco, w długiej linii do sklepu. Część z nich się stopniowo wykrusza, siadają na ziemi przy filarach lub szukają wolnych kanap w odleglejszych częściach centrum handlowego. Do nich nie podchodzi prawie nikt. Na początku mieli jeszcze różne zabawne transparenty, ale z czasem przeszedł się ktoś z ekipy i im pozabierał.

Później się dowiem, że wytrwałość pierwszej pięćdziesiątki zostanie nagrodzona kartą pamięci o pojemności (werble) czterech gigabajtów. Aha, a pierwsza dwudziestka, która tego dnia podpisze umowę z Playem (partnerem konsoli w wersji 3G) dostanie też za darmo jedną grę. Reszta nie dostanie w prezencie nic. (No, ewentualnie załapią się na pakiety prasowe zawierające polarowe rękawiczki z logiem konsoli).

Kurde, żebym nie oszalał z tej rozpusty.

Spytałem się w pewnym momencie jednego z obsługujących imprezę pracowników salonu czy już coś im padło, czy też dopiero czekają na obowiązkowy przy takich wydarzeniach zwis sprzętu. Facet się uśmiechnął i powiedział, że dopiero czekają, ale i tak jest w porządku, bo często organizatorzy nie znają specyfiki sprzętu i wymagają rzeczy niemożliwych, a tym razem nawet się udało porozumieć.

I wtedy zrozumiałem.

Sony zwyczajnie nie zrozumiało specyfiki swoich najwierniejszych fanów.

Sony, Ja Bym Bardzo Chciał Z Tobą Jedną Rzecz Ustalić

Obejrzyj swoje własne reklamy. Zwróć, proszę, uwagę na to, że każda z nich czyni Głównym Bohaterem klienta Twoich usług. For Michael, pamiętasz? To Twoi marketingowcy wymyślili to hasło i to Twoi marketingowcy opowiedzieli mi tę historię. Opowiedzieli ją nam wszystkim.

Dlaczego więc w dzień premiery swojej nowej ulubionej konsoli Michael stoi w długiej kolejce przed salonem i może jedynie patrzeć jak ludzie w środku (no, a przynajmniej ich część) dobrze się bawią?

Michaelem byłem wczoraj ja, był nim chłopak z transparentem, była nim tez lubiąca francuską literaturę Ania z liceum w Krakowie, która o imprezie będzie chciała dopiero poczytać.

Sony, sprawa jest prosta. Jestem blogerem, który poświęcił zarówno swój czas jak i uwagę obserwujących go Czytelników, aby z własnej woli pokazać im pakiet Twoich reklam i jeszcze je pochwalić. Zostałem bezwarunkowo kupiony i przekonany na nowo do tego, że można być Graczem tak, jak ja to pojęcie zawsze rozumiałem.

Dlaczego wobec tego przez całą imprezę miałem silne wrażenie, że zostałem tam zaproszony jedynie dla tłoku na zdjęciach i wygenerowania później dodatkowego publicity? Nie wymagam specjalnych względów. Ale z chęcią bym został przez kogoś przywitany. Zawsze mi się wydawało, że to własnie po to się kogoś zaprasza.

Co ważniejsze jednak, dlaczego przez całą imprezę miałem silne wrażenie, że żaden z tych najwierniejszych fanów marki Sony nie został ani trochę potraktowany tak, jak powinno się obchodzić z Michaelem?

Sony, przecież marketing to nic innego jak opowiadanie historii. Czy Twoi bohaterowie, tak jak w spocie, zostali uczczeni toastem i potraktowani z najwyższym możliwym szacunkiem? Bo jeśli tak, to coś mi bardzo ostro umknęło.

Sony, Może Nie Tak Łapczywie, Okej?

Rozmawiałem na początku imprezy z Marcinem Ziobrowskim, dyrektorem Sony Computer Entertainment Polska. Pogratulowałem mu fajnej roboty, bo Sony to jeden z głównych motorów rozrostu branży growej w Polsce. Pogadaliśmy chwilę o przekopywaniu się gier do mainstreamu i że nie była to łatwa droga.

Dlatego też nie mam nic do samej imprezy. Sony, ja to wszystko rozumiem. My, hardkorowi Gracze i tak wiemy o premierze PS Vita i to nie nas trzeba do tej konsoli przekonywać. Pojawienie się konsolki w Co Za Tydzień i innych programach najprawdopodobniej wpłynie pozytywnie na życie nas wszystkich, w końcu proces oswajania społeczeństwa z nowymi trendami to czasochłonne zajęcie.

Tyle że widzisz, jest taka jedna sprawa. Nie wolno mylić imprezy medialnej z imprezą dla najwierniejszych fanów, nie na taką skalę. Jeśli decyduję się stać parę godzin po Twój najnowszy produkt to życzę sobie być traktowany jak król. Chcę dostać sporo darmowych gadżetów, chcę dostać niesamowitą zniżkę, chcę mieć na sobie ciągłą uwagę kilku osób istotnych dla np. marketingu w Polsce.

Nie, darmowa karta pamięci o małej pojemności nie wystarczy. A na pewno nie zrównoważy tego całego czekania. Ambasadorami konsoli została dwójka prezenterów telewizyjnych robiących fajne rzeczy do kamer. I dobrze, bardzo fajny zabieg. Tyle że dodanie zabójczego zestawu atrakcji dla ludzi stojących przed barierką zwiększyłoby koszt imprezy o ile, pięć procent?, a wtedy ambasadorami zostałaby też cała ta kolejka. Ich sumaryczny zasięg w mediach społecznościowych pewnie poleciałby w setki tysięcy, a byłby to przekaz bezcenny, bo szczery. Sądzę, że byłoby warto.

A jeśli jestem na taką imprezę zapraszany, chcę chociaż przybić z kimś na wejściu piątkę.

Wieńcząc

Ja pojawiłem się na imprezie za kwadrans dziewiąta. Widać było, że niektórzy stali tam już na długo przed moim przyjściem. Salon opuściłem o jedenastej, jakoś na wysokości wielkiego pojedynku obu ambasadorów marki, czyli Prokopa i Janiaka grających w coś przeciwko sobie na konsolkach. Nie wytrzymałem tyle, by doczekać do wyniku ich starcia.

Jeśli potem cała ta kolejka zmęczonych Graczy została potraktowana ze wszelkimi możliwymi względami – zwracam część honoru. (Bo za trzymanie ich w pionie bez żadnych atrakcji przez ponad trzy godziny na więcej nie zasługujecie.) Jeśli zaś nie została, no cóż. W takim razie co miałem powiedzieć, powiedziałem wyżej.

Sony, jestem Twoim fanem od wielu lat i podrzucam Ci tę notkę jak swobodną, przyjacielską radę. Weź to przemyśl, okej? Będę wdzięczny :)

Twój bloger,

autograf

CO TO ZA MIEJSCE?

Cześć! Mam na imię Andrzej. Jestem psychologiem biznesu i strategiem “od skuteczności”, a także pisarzem i scenarzystą.

To jest moja strona domowa. Znajdziesz tu kilkanaście lat tekstów z bloga, sporo aktualnych informacji oraz linki m.in. do podcastu “Przekonajmy się”, książki “I co z tym zrobisz? Rozwiń swoją wysokosprawczość”, książki “Umowy Śmieciowe”, oraz serialu audio “ej, nagrałem ci się”.

INFORMACJA

Żadnej publikowanej przeze mnie treści (blog, youtube, podcast, instagram, newsletter, książki, ebooki itp.) nie można traktować jako profesjonalnej porady psychologicznej. Nie udzielam ich też przez mail czy komunikatory.

W przypadku jakichkolwiek problemów lub potrzeb psychoemocjonalnych, gorąco zachęcam do kontaktu z fachowcem – psychoterapeutą lub psychiatrą. To wspaniali profesjonaliści, z których usług warto korzystać.

© Andrzej Tucholski 2009-2022 Wszelkie prawa zastrzeżone | Projekt strony & wykonanie: Designum.pl | Polityka prywatności i cookies