Z tego co pamiętam, poprzedni tekst poświęcony temu jak pisać bardzo się przyjął (głównie dzięki temu, że wielu z Was podsyłało go swoim znajomym przyszłym powieściopisarzom – dziękuję!), więc chyba nadeszła pora na kolejny. Tym razem będzie mniej o tworzeniu fabuł. Skupimy się za to na podnoszeniu skuteczności samej czynności pisania + powiem Ci, jak silniej zainteresować odbiorcę przy pomocy jedynie paru drobnych ingerencji we własny styl.
Rada Ogólna Od Chrisa Brogana
Chris to popularny amerykański bloger (swoją drogą, jeden z pierwszych blogerów w ogóle. Facet pisze już kilkanaście lat), zawodowy mówca oraz autor paru popularnych książek dotyczących budowania ludzkich relacji przy użyciu Internetu.
To właśnie na jego blogu, parę lat temu zobaczyłem radę, by ZAWSZE pisać wszystko na dwa – trzy razy. Z początku się z nią spierałem (no przecież nie potrzebuję takich pierdół, fpff), ale po kilku eksperymentalnych próbach odkryłem, że bez takiego systemu nie da się żyć.
Nieważne, czy piszesz notkę czy opowiadanie, czy książkę czy list. Zawsze warto podzielić swoją pracę na następujące etapy:
- Pisanie pierwsze – transfer słów. Nie myślisz o stylu, nie myślisz o tym jak brzmi, to co piszesz. Chodzi jedynie o zapełnienie ekranu literkami. Masz myśl i stukasz, prawie że na czas. Zaufaj sobie, to co powstanie też będzie do przeżycia. Szlifami zajmiesz się później.
- Pisanie drugie – poprawianie. Najlepiej jest do niego usiąść następnego dnia (im dłuższy tekst tym przerwa powinna być dłuższa, przy książkach są to często długie tygodnie), ale mi wystarcza często kilka minut. Po krótkim przeleceniu co tam w sieci wracam i czytam swoją notkę, od góry do dołu. Za każdym razem gdy coś mi nie leży – zmieniam na ładniejsze.
- Publikacja. Tuż przed nią warto przeczytać notkę jeszcze jeden, ostatni raz (i wyłapać wszystkie przecinki lub literówki) i gotowe. Możesz już cieszyć się swoim tekstem w sieci :)
Wcześniej pisałem każdą notkę około dwóch-trzech godzin (te największe, w stylu grania, albo druku, albo wojny o Internet nadal zdarza mi się pisać na raz, ale to już tylko prywatna forma odpoczynku). Po przestawieniu się na nowy tryb pracy piszę notkę właściwą maksymalnie w 45 minut do godziny, poprawianie zaś nie zajmuje więcej niż 10-15 minut.
To ponad dwa razy krócej :)
Aha, jeśli nie przekonujemy Cię ani Chris, ani ja, to wiedz, że dokładnie tą samą zasadą kieruje się Stephen King (+ pewnie wszyscy pozostali pisarze).
Cztery Rady Od Ernesta Hemingwaya
Ernest to dosyć zabawna postać. Z jednej strony alkoholik i awanturnik, z drugiej podróżnik, z trzeciej błyskotliwy pisarz a z czwartej – istotna podstawa bohemy swoich czasów. Warto przyjrzeć się jego postaci w filmie O Północy w Paryżu, Woody ładnie go tam oddał.
Jest to także jeden z niewielu twórców swoich czasów, który poświęcił sporo czasu samej czynności pisania. Facet był rzeczowy, nie unosił siedzenia przy maszynie do pisania do rangi jakiejś mitycznej ceremonii. To po prostu było siedzenie przy maszynie do pisania.
Spośród jego rad można wyróżnić cztery najpopularniejsze:
- Krótkie zdania. Nikt nie lubi tasiemców. A już najmniej Twoje oczy i psychika. Krótkie łatwiej się przyswaja, Krótszym łatwiej operować. Tyle.
- Krótkie akapity. To samo. Oczy lubią przestrzeń, czują się swobodniej. Każdą rozsądną myśl można ująć w kilku krótkich spostrzeżeniach. Już o tym pisałem. Jedno ogromne jest z reguł niepotrzebne.
- Żywy język. Nie pisz, że tłum bawił się dobrze a wokalista wykonywał swoje piosenki z dużą dawką emocji. Opisz ciśnienie. Opisz krzyk. Opisz pękające mikrofony. Skup się na rosnącej temperaturze pomiędzy ściśniętymi w euforycznym pogo ludźmi. Daj upust strużce śliny z kącika ust wokalisty, którą zobaczyłeś tylko dlatego, że właśnie odpaliła się za jego plecami cała ściana stroboskopów. Interesuj. Nie kołysz do snu.
- Pozytywne nastawienie. Zamiast pisać, że rower Johna był raczej ciężki do rozwalenia możesz spróbować: rower Johna był zaskakująco trwały, szczególnie jeśli ktokolwiek dokopałby się do jego metki i przyjrzał obniżanej wielokrotnie cenie. Bycie na tak generalnie robi dobrze opowieściom – podobną zasadą kierują się też wszyscy sceniczni improwizatorzy. Negacja zabija bieg wydarzeń, przytaknięcie nakręca pomysłowość.
A Teraz Anegdota
Ktoś kiedyś wyzwał Hemingwaya na pojedynek. Zażądał, by ten stworzył najkrótszą historię na świecie. Ernest wyzwanie podjął. Powstało to:
For sale: baby shoes, never used.
Prezent
Bo czymże by była notka bez nieoczekiwanej wartości wniesionej, prawda? ;)
Jeśli kiedykolwiek ciekawił Cię proces przepisywania książek z papieru na komputer LUB kiedykolwiek zdarzyło Ci się przepisać Captchę (to takie durne zlepki wyrazów, gdy na przykład potwierdzasz rejestrację na jakimś serwisie), trzymaj.
Nie uwierzysz.
(jeśli nie widzisz filmiku – link do Youtube)
Ciepło pozdrawia Twój bloger,
///
PS: Tę fajną kulkę z nagłówka znalazłem w Berlinie – relacja już na dniach (nie przegap dzięki subskrypcji). Ponadto idę dzisiaj wieczorem na galę zamykającą Planete+ Doc Film Festival, więc jakoś na dniach puszczę drugą część recenzji.
Na sporo filmów ostatecznie nie dotarłem (niektórzy nazywają to życiem), ale z drugiej strony – na sporo mi się jednak udało. Tak więc tekścik może nie będzie najdłuższy, ale powinien dostarczyć.
Swoją drogą, kiedy siedziałem na Królach Słodyczy dotarło do mnie, jaki angielski jest niesamowicie prymitywny, szczególnie w zestawieniu z francuskim. Aż nabrałem szacunku do wytrawnych prozaików ze Stanów i Anglii. Operowanie równie niewykorzystywanym na co dzień językiem to naprawdę zaskakująca umiejętność :)