Osiem rzeczy, których uczy premiera Batmana (część 1)

 

Ten wpis miał być pierwotnie recenzją filmu Dark Knight Rises. Taką prawdziwą, z plusami, minusami i podsumowaniem. Tyle że byłoby to marnowanie potencjału, bo sytuacja narosła dookoła premiery zasługuje na trochę głębsze wnioski niż ocena oświetlenia.

1. Psychofani to super sprawa

Pierwszą notkę o nowym filmie Nolana opublikowałem w noc premiery, tuż po powrocie z kina. Zawarłem w niej kilka zapamiętanych na gorąco zarzutów + spostrzeżenie, że mogę się mylić, więc pogadajmy na poziomie. Było późno (jakoś po trzeciej nad ranem) więc wydawało mi się, że to wystarczy.

A skąd :)

Nie zdążyłem się nawet porządnie wyspać a na mojej skrzynce już czekały dwa maile tłumaczące w klarowny sposób, że ewidentnie jestem debilem lub przespałem pół filmu. Z czasem pojawiły się też (trochę grzeczniejsze, jednak blog zobowiązuje) komentarze pod wpisem.

Ostatecznie dostałem też mój ulubiony list, w którym autor w długi i wyczerpujący sposób dochodzi do tezy, że w oparciu o moje pytania do filmu nie wolno mi powiedzieć, że mi się nie podobał. Ach no tak :)

2. Jedna skucha potrafi zabić najlepiej zbudowany hype

Nie kojarzę wielu osób bardziej nakręconych na tę sagę bardziej ode mnie. Begins było bardzo spoko, ale po Dark Knight stałem się fanem z całego serca. Być może nie wiesz, ale swego czasu była w planach nawet blogowa, autobusowa wyprawa do Berlina na światową premierę Rises. Coś ostatecznie się nie spięło, ale pomysł do przeniesienia na inną okazję ;)

Na nowego Batmana szedłem do kina z jak najlepszymi oczekiwaniami. Spodziewałem się filmu przynajmniej tak dobrego jak poprzednia część. A marzyłem o jeszcze lepszym.

No, cóż. Przejechałem się. Nie jakoś bardzo, ale jeśli oczekuje się 10/10 to nawet 9/10 potrafi rozczarować. Wbrew podejrzeniom hejterów wcale nie wyszedłem z seansu radośnie zacierając ręce na kontrowersyjną notkę tylko było mi po prostu smutno.

Zepsuto mi finał legendy.

3. Można się potknąć o własną poprzeczkę

Co wobec tego mi nie zagrało?

Nolan nie wytrzymał presji własnego talentu i rzemiosła. Olał wyznaczone przez siebie samego trendy.

3a – ogólny nastrój

Begins było pełne mistycznych motywów a za główny motor fabuły dano ludzką niezdolność do radzenia sobie z wewnętrznymi strachami i słabościami (całkiem głębokie). Ostatecznie sytuację rozwiązał kierujący się nieugiętymi wartościami człowiek o wysokiej inteligencji i sercu zdolnym ufać.

Dark Knight odsunęło mistycyzm w cień i postawiło wszystko na jedną kartę – wyciąganie z ludzi ich najbardziej prymitywnych instynktów (w pewnym sensie rozwinięcie dzieła Scarecrowa).

Rises przywraca mistycyzm z całą możliwą mocą + spłyca motywacje kierujące czarnymi charakterami. Sorry, ale po psychologicznym majstersztyku Jokera nie jestem w stanie patrzeć na rage’ujących po mieście sekciarzy z terrorystą na czele. Problem Bane’a rozwijam osobno w punkcie szóstym i siódmym, warto na nie poczekać.

Generalnie najlepiej by było, gdyby Nolan odwrócił kolejność swojej trylogii. Begins przemianować na Rises i zostawić fabułę bez zmian; Dark Knight przemianować na Falls i zamiast Jokera dać Bane’a (fajnie by się wtedy zgrała dwójka sprzymierzonych wrogów ze zniszczonymi twarzami) a ostatnią część nazwać po prostu Dark Knight i dopiero tutaj przedstawić Jokera.

Wtedy trend jakości wyglądałby jak krzywa rosnąca, nie jak pagórek.

3b – świat przedstawiony

Pomijając pojedyncze odchyły w stylu magicznego narkotyku lub skanującej świat sieci komórkowej (nie takie zresztą fantastyczne – i jedno i drugie to standard w większości teorii spiskowych), stworzona przez Nolana wersja Gotham mogłaby istnieć naprawdę.

Zachowania cywili, ogół zastosowanych technologii, reakcje władz lub służb publicznych. Wszystko działa i wygląda tak, jakby Gotham było “jakimkolwiek innym miastem”. Odurzeni więźniowie lub przetrzymywani na dwóch promach ludzie reagowaliby tak samo gdyby rzecz działa się w Nowym Jorku, Tokio lub Warszawie.  Taki był główny zamysł tej sagi i jest to postanowienie, które zobowiązuje.

Tak więc sorry, ale (spoiler) nagłe wprowadzanie wypchanych ludźmi dziur w ziemi o chorej mechanice (więzienia tak nie działają)? Luki logiczne, dzięki którym uzbrojony jedynie w worek z żarciem Bruce jest w stanie dostać się na odciętą od świata wyspę z jakiegoś Kazachstanu w mgnieniu oka? Przytulanie się do roztopionej bomby atomowej i brak jakichkolwiek konsekwencji? (/spoiler) Nie. Takie i podobne uproszczenia fabularne zwyczajnie nie przejdą.

Ja wiem, że przy sporej dozie samozaparcia da się każdy z takich zarzutów wytłumaczyć i zamienić w “gwóźdź do trumny mojej wiarygodności” (ten tekst też mi się podoba), ale hej.

Bezrefleksyjnie zakochanym to można być w narzeczonej. Nie w wysokobudżetowym filmie. Trochę dystansu, pls.

(A zresztą – po dotychczasowym dorobku Nolana nie spodziewałem się filmu pełnego założeń, które trzeba by w jakikolwiek sposób tłumaczyć. Skoro facetowi udawało się tworzyć chore historie nie wzbudzające żadnych większych zastrzeżeń przez ostatnie lata to tutaj też mógł dać radę.)

// Zapowiedź i prezent

Trochę mi się ten tekst rozrósł, tak więc rozbijam go na dwie części. Pozostałe pięć lekcji wyniesionych z premiery Batmana opublikuję jakoś na dniach. Nie muszę chyba dodawać, że warto na nie czekać :)

Tymczasem jednak mam dla Ciebie jeszcze mały prezent. Bardzo dobry dokument zajmujący się psychologią postaci w Batmanie. Co prawda jest trochę długi, ale jak masz wolny wieczór lub przewidujesz jutro wolniej jeść śniadanie to warto się zainteresować.

(jeśli nie widzisz filmiku – link do Youtube)

Cały tekst: Część 1 | Część 2

Ciepło pozdrawia Twój bloger,

Andrzej Tucholski

 

CO TO ZA MIEJSCE?

Cześć! Mam na imię Andrzej. Jestem psychologiem biznesu i strategiem “od skuteczności”, a także pisarzem i scenarzystą.

To jest moja strona domowa. Znajdziesz tu kilkanaście lat tekstów z bloga, sporo aktualnych informacji oraz linki m.in. do podcastu “Przekonajmy się”, książki “I co z tym zrobisz? Rozwiń swoją wysokosprawczość”, książki “Umowy Śmieciowe”, oraz serialu audio “ej, nagrałem ci się”.

INFORMACJA

Żadnej publikowanej przeze mnie treści (blog, youtube, podcast, instagram, newsletter, książki, ebooki itp.) nie można traktować jako profesjonalnej porady psychologicznej. Nie udzielam ich też przez mail czy komunikatory.

W przypadku jakichkolwiek problemów lub potrzeb psychoemocjonalnych, gorąco zachęcam do kontaktu z fachowcem – psychoterapeutą lub psychiatrą. To wspaniali profesjonaliści, z których usług warto korzystać.

© Andrzej Tucholski 2009-2022 Wszelkie prawa zastrzeżone | Projekt strony & wykonanie: Designum.pl | Polityka prywatności i cookies