Powrót z Open’era. Gdańsk Główny. Stoję na peronie. Opieram o walizkę i staram nie myśleć, że pociąg łapie dwudziestą minutę opóźnienia a nawet nie zdążył opuścić Trójmiasta. Nic to, może w trasie nadrobi. Grunt, że wreszcie turla się na peron. Powoli, ospale. Dobiegam do wagonu, znajduję przedział, otwieram drzwi. Szybko szacuję ilość ludzi w środku. Wychodzi mi czworo. Jezu. Już jest źle.
Kojarzysz, że jak gdzieś w pobliżu był dementor to wszyscy czuli smutek nawet przez ściany?
W tym pociągu zagrało coś podobnego.
Gdybym miał przy sobie pęk stokrotek i wychynął nimi zza bezpiecznego załamania korytarza niczym w czterdziestym czwartym wysuwało się czapkę na patyku zza okopów w Normandii to niechybnie zgniłyby. Na miejscu. Jak za ziewnięciem pijanego trolla.
Przedział zajmowali:
– obrażony na wszystko stary kolejarz
– ultra pesymistyczny i pyskaty typek koło trzydziestki (tzw. Kuba Wojewódzki Wannabie, chociaż bez polotu, bo cynizm mu się zapętlił już po minucie)
– para składająca się z przygniecionego pantofelkiem chłopaczka lat dwiadzieścia kilka i właścicielki owego pantofelka, równolatki swojego partnera. Dziewczyna na przełomie kilku wyduszonych z siebie słów wykazała się chamstwem tak potężnie wiejskim, że aż się zdziwiłem, że podobni ludzie jeszcze w ogóle istnieją
Podróż zanosiła się namiętnie.
Odmieniłeś Moje Życie
Na szczęście miałem Kindle’a. Odpaliłem tryb radosnego neurotyka i ekwilibrystycznie opierając głowę pomiędzy zagłówkiem fotela a szybą po sekundzie zanurzyłem się w kupionej tuż przed wyjazdem książce – ni to biografii ni to pamiętniku sanitariusza, którego znamy z tej przecudnej komedii Nietykalni. Zakupu dokonałem na Publio.pl, chyba mieli ten tytuł jako pierwsi.
Książkę napisał Abdel Sellou (z przedmową Philippa Pozzo di Borgo – ciekawe czy z tych Borgów), oryginał człowieka znanego całej Europie jako zabawny, czarnoskóry i potężnie zbudowany Driss. Oryginał jest co prawda niższy, tęższy i do tego jest Arabem, ale przynajmniej poczucie humoru się zgadza.
Autobiografię wsuwa się za jednym posiedzeniem (jaka miła odmiana) – ja potrzebowałem niecałych czterech godzin, ale też i nie robiłem żadnych przerw (no, może poza patrzeniem jakie stacje mijamy, ale ciii).
Warto ją poznać. Wybrania się zarówno historią jak i stylem. Abdel pisze zaskakująco lekko i przyjemnie jak na osobę, która od wczesnego dzieciństwa zajmuje się, hm, bieganiem :) Szkoła była mu jakoś nie po drodze.
Jego wspomnienia rzucają też sporo światła na tarcia kulturowe pomiędzy Europą i krajami muzułmańskimi – ich podstawy i współczesne wynaturzenia.
Metro 2033
Po krótkiej przerwie (i jakichś sześciu klikach) przerzuciłem się na Metro 2033, kultową już powieść Dmitra Glukhovskiego. Pamiętam, że jarało się nią pół mojego liceum. Nie pamiętam za to, dlaczego ja do tej połowy nie należałem. No nic, pewnie miałem nastrój na inne książki.
Metro jest gęste, grube i zjada Cię bez reszty. Jeszcze dwa dni temu przysiągłbym, że nie lubię takich postapokaliptycznych thrillerów ale, no cóż. Promocja na Woblinku zrobiła swoje. Dziś już lubię.
O fabule się nie wypowiem, bo jestem dopiero w trzech czwartych, ale jaram się nią tak bardzo, że postanowiłem wypowiedzieć się jeszcze w trakcie :) Jak skończę to dopiszę, czy wyjaśnienia wątków i samo zakończenie dostarczyły mi takich wrażeń, jakich powinny.
W skrócie niech Ci wystarczy, że po największej z wojen niektórzy fartowni mieszkańcy Moskwy cudem przeżyli atomowy holokaust w tunelach metra, które stały się zarazem ich jedynym, ostatnim domem. Nie jest to jednak miejsce bezpieczne – ataki góry narastają, poróżnione frakcje walczą o wpływy a szczury robią się jakby cichsze. A jak szczurów nie ma, to znaczy że coś je zjadło.
Wypowiem się za to o stylu Dmitra. Jest dziwny. Z pozoru wydaje się mało przystępny i trudny do płynnego czytania ale w praktyce liczysz upływający podczas lektury czas w godzinach, o ile w ogóle.
Podziwiam :)
Pytanie
A nawet dwa.
Pierwsze – poza głośnym śmianiem się i jedzeniem ciepłego, pachnącego jedzenia (btw, wyżeranie ostatniego dania z Warsu = nienawiść reszty kolejki, do zapamiętania) masz jakieś fajne sposoby na trollowanie przesadnie drętwych towarzyszy podróży? Muszę rozbudować arsenał.
Drugie – co ostatnio fajnego u Ciebie było czytane? Fikcja, nie fikcja, może głównie blogi lub czasopisma? Podziel się! :)
Dużo dobrego przesyła Twój bloger,
///
PS: Przy okazji mam jedno ogłoszenie. Otóż ruszyła fajna opcja współtworzenia tegorocznej edycji Blog Forum Gdańsk (relacje z poprzednich tutaj: 2010, 2011), mojego ulubionego wydarzenia w całej branży. Znajdziesz ją tutaj.
Można sugerować prelegentów (ekhm), podrzucać pomysły, sygnalizować potrzeby. Itp, itd. Dla najaktywniejszych są przewidziane nagrody, w tym i bilet na samą imprezę. Warto poklikać, ja spamię od samego rana :)
(A fotkę zrobiłem jeszcze w Gdańsku, z tarasu knajpki Kokieteria. Bardzo przyjemna + widok na Sołdka nie nudzi się nigdy :)