Lubię Jamesa. Pisałem już o nim nie raz (bo dwa razy) i byłem bardzo ciekaw, co zaprezentuje swoją nadchodzącą płytą. Dorwałem się do paru uploadów na YouTube, słuchałem do różnych nastrojów. Z ostateczną opinią postanowiłem poczekać do klipu ilustrującego, jak do tej pory, najbardziej interesującą mnie piosenkę. I jak?
Wow, no dziwnie no.
Słowa, melodia, wykonanie (no, może poza robieniem jacksonowskiego woo hoo, przekonasz się) i ogólny klimat jest spoko. Trochę szkoda utraconego na przełomie rozwoju kariery klimatu pierwszych nagrań. James stał się fajny i znany i nie bawi się już w lirykę. Ale czy to wada? Na pewno nie największa.
Masz, przesłuchaj i popatrz.
Obejrzane? Okej, to mam jedno pytanie. Takie trochę Pudelkowate, ale jakoś mi wybaczysz.
Otóż: czemu James Morrison wygląda identycznie jak Chris Martin?
Nawet strój ma prawie taki sam jak wokalista Coldplay w klipie do Violet Hill. Jestem facetem i nie przeszkadza mi to jakoś strasznie (a skoro już mówimy o look-alike’ach to przypomnij mi kiedyś, że mam w ulubionych zabójczą fotkę Portman i Johansson), ale, kurde, James, miałeś przecież własny styl.
Podrabianie innych to naprawdę krzywy biznes. A efekty śmieszne :)
Dziewczyny, co o tym sądzicie?
Twój bloger,