Na parę dni przed wyjazdem z Polski byłem świadkiem najfajniejszego powitania pary młodej w historii. Tradycyjne przebiegi ślubów mi nie przeszkadzają (pewnie nawet je lubię), ale, no właśnie. Potem można by zrobić coś ciekawego. Tej parze się udało.
Spacerowaliśmy sobie po warszawskim Powiślu gdy znienacka z głębokiego wnętrza przystrojonego na biało, pełnego ludzi ogrodu po lewej wzniosły się gromkie oklaski. Przystanęliśmy popatrzeć. Entuzjazm wzbudziła otwierająca się gdzieś dalej brama; przejeżdżająca przez nią limuzyna.
Równo z wzięciem zakrętu przed tłumem gości z głośników zaczęła lecieć pewna znana światu melodia. Większość ludzi zasalutowała.
Oj, moc. Coś pięknego :)
Autorem zdjęcia z nagłówka jest Sean Choe. Ciepło pozdrawia Twój bloger,