“Wena to dziwka” – o komiksach, Internecie i cyckach opowiada Kobieta Ślimak, autorka Chaty Wuja Freda

 

Ostatnio gadałem z prującym jak burza Gregorem Czaykowskim, twórcą Loading Artista. Słusznie jednak pojawił się głos, że starczy tego kapitalistycznego zachodu i najwyższa pora oddać mikrofon komuś rodzimemu. No a kto nadaje się do tego celu lepiej niż Kobieta Ślimak, enigmatyczna rysowniczka pseudofilozoficznego komiksu o mediach, umysłowych perwersjach, kompletnym braku romantyzmu, religii i ślimakach. Czyli o życiu.

Z Iloną rozmawiam o jej początkach, rozwoju, zarobkach oraz planach na przyszłość. Warto się wczytać, bo równie doświadczonych w dysponowaniu swoimi treściami w Internecie ludzi jest w Polsce naprawdę mało. Nie przesadzam.

Aha, dzisiejsza rozmówczyni jest zupełnie przesympatyczna. Dlatego w tytule znalazł się cytat z dziwką a na obrazku jest jebanie. Odrobina wizerunkowego szumu jeszcze nikomu nie zaszkodziła ;)

Andrzej Tucholski: Od początku planowałaś rozwinąć swoje komiksy w coś dużego, czy zaczęło się “ot, tak”?

Kobieta Ślimak: W zamierzchłych czasach, kiedy zaczynałam z Chatką, raczej nie było w Polsce perspektyw na to, że z komiksu online może być coś dużego. Nie było aż takiego „popytu” na tego typu obrazki, nie było kwejka, a jeśli było coś podobnego, to jakoś mało znane, w każdym razie ja nie znałam ;) Generalnie jakby mi ktoś te 3 lata temu powiedział czym to się wszystko skończy, to raczej bym nie uwierzyła (delikatnie mówiąc).

Jakoś zawsze miałam zacięcie do tworzenia czegoś gdzieś pomiędzy słowami i rysunkami, i jakoś tak z tego naturalnie komiks wyszedł. Kiedyś chciałam tworzyć epickie długie powieści, najlepiej mangi na x-set stron. Gdy odkryłam komiks online i okazało się, że komiksy nie muszą być wcale takie długie i wymagające niesamowitego wysiłku, stwierdziłam, że właśnie to chcę robić. Nosiłam się z tym zamiarem przez długie lata, aż wreszcie popełniłam.

AT: Jak znalazłaś swój styl? Jest prosty, ale bardzo charakterystyczny. Wielu rysowników długo się zmaga z szalejącym wyglądem postaci, zanim uda im się osiągnąć spójność.

: Kiedyś miałam wypracowany mangowy styl, moim nieskromnym zdaniem ładny zresztą, aż pewnego dnia natknęłam się na gumtree na jakieś ogłoszenie, że szukają rysownika komiksów do jakiejś gazety czy portalu internetowego. Chciałam tam wystartować, ale jakoś nie wydawało mi się by styl mangowy był tam odpowiedni. Na szybko więc narysowałam postaci mniej-więcej tak jak wyglądają teraz ;)

Obecny sposób rysowania jest jednak też oczywiście jakąś tam konsekwencją poprzedniego stylu. Mam na przykład dobrze opanowane wyrazy twarzy – to była moja specjalność, dodać jakieś minimum cienia czy drobną kropkę/kreskę na twarz postaci i już zmienia się cały jej wyraz. (Choć nie umiem już chyba rysować takiej ekspresji jak kiedyś.) Dużo rzeczy robię tak, a nie inaczej z lenistwa czy kaprysu – np. moje słynne ciastowe łapki czy brak łokci, proporcje potrafią się zmieniać z kadru na kadr.

Styl trochę ewoluuje, np. swego czasu zaczęłam odchodzić od idealnie okrągłych głów, ale niektórzy czytelnicy podnieśli lament, że jak to ja tak mogę ;) Internauci nie lubią zmian.

AT: Kiedy i jak nastąpił Twój pierwszy przełom popularności? Poleciał jakiś viral (wykop?) czy po prostu ludzie polecali sobie Twoje prace jeden do drugiego? Jak to odebrałaś? :)

: Przełomem zdecydowanie był pierwszy raz na głównej na wykopie. Co ciekawe komiksem zrobionym kompletnie niestarannie, z błędami, co do którego treści miałam w ogóle wątpliwości, czy go zamieszczać, bo wydawał mi się za słaby. Wtedy po raz pierwszy i nie ostatni odkryłam, że nie mam wyczucia co się ludziom podoba ;)

Z dnia na dzień niemalże z 200 lubiących na fejsie zrobiło się tysiąc, potem nagle 3000. W najbardziej intensywnym okresie przybywało 500 polubień tygodniowo. Moją reakcją z tego co pamiętam było niedowierzanie, spodziewałam się jakichś 100 czytelników mieć w ogóle wszystkich, a tu taki psikus.

Gdzieś wtedy jakoś przy tym pierwszym wykopie (ale nie pamiętam kiedy, bo to jednak już dawno) ktoś mi napisał komentarz, że moje komiksy są śmieszne, co też było dla mnie dziwne. Nie planowałam, żeby były śmieszne. Mnie czasem śmieszyły, ale nie zawsze. Nie miałam na celu, żeby były śmieszne. Chyba zgodnie z zasadą „the more you are trying to be funny, the less funny you are”. Dlatego staram się nie starać.

AT: Masz bardzo bliski kontakt z “fanami”, których, no co tu kryć, przybywa i przybywa. Traktujesz ich często jak dobrych znajomych. Jakie masz do nich podejście?

; Dobrze jest mieć publiczność. W jednym z komiksów online, które czytam padło zdanie „czy jeśli aktor jest sam w lesie, to czy na pewno gra drzewo?” – jakoś tak. Więc publiczność jest ważna. I staram się o nią dbać jak umiem ;)

Jestem im wszystkim wdzięczna, bo gdyby nie czytali / nie kupowali komiksów / nie klikali mi w reklamy to pewnie z moim dyplomem szkoły wyższej mogłabym sobie teraz co najwyżej stać na taśmie produkcyjnej, albo wciąż stąpać po pełnej upokorzeń kreatywnych i moralnych drodze grafika komputerowego ;)

Czytelnicy dostarczyli mi też wiele przygód (tu szczególnie chciałabym pozdrowić dziewczynę, która mimo zimnej pogody okazała mi swój ponętny dekolt i kazała się podpisać na cyckach), jedzenia, natchnienia etc. Podoba mi się też bardzo ich zwyczaj donoszenia mi o śmiesznych obrazkach ślimaków z internetu i informowanie mnie, że np. gdzieś na fejsie ktoś ma na wallu mój obrazek, czy że gdzieś pojawiła się moja praca z uciętym podpisem. Kiedy moja praca pojawiła się na 9gag miałam chyba z 20 maili na ten temat i to póki co rekord.

Też kiedyś odkryłam, co było dla mnie szokujące, że czytelnicy uznają, że po jakimś panelu na konwencie czy gdzieś nie będę chciała z nimi gadać, bo jestem na to za bardzo celebrity. Błąd, można gadać, nie gryzę ;) I w przeciwieństwie do niektórych twórców nie uważam czytelników za plebs… ;p

AT: Postacie w fabułach są, jak rozumiem, na swój sposób rzeczywiste. Nie mają problemu z rozprzestrzenianiem się jako bohaterowie komiksu? :)

: Marcin jest na przykład ekshibicjonistą emocjonalnym i szokować jest w jego naturze (co jest jedną z przyczyn, dla której żadna normalna kobieta by z nim nie wytrzymała). Lena to połączenie cech moich i dwóch moich koleżanek, z czego ta od niesamowitych teorii na temat mężczyzn wyprowadziła się teraz do Krakowa i nie mamy kontaktu (to z nią był niesamowicie intelektualny dialog z „Lena szuka faceta na stałe” z „Opowieści 2”). Druga, Ala, (ta, która przerżnęła naszego mistrza gry i nie miała ostatnio internetu), to się nawet cieszy jak coś zainspiruje ;) A że nie ujawniam jej danych żadnych, to co jej zależy.

AT: Papierowe wydania. Marzenie każdego rysownika – tak sądzę. Długo się do nich szykowałaś? Dobrze się sprzedały, jak recenzje? :)

: Recenzje na ogół bardzo dobre, sprzedaż przeszła moje oczekiwania i głównie ze sprzedaży komiksów teraz żyję. To dopiero jest kurde niesamowite i tego bym się nie spodziewała po swoim życiu nigdy. Co do szykowania się do wydania komiksów – był żmudny proces szukania drukarni za pierwszym razem, jakieś durne pomysły (typu „zrobię 40 stron komiksu… albo nie, OSIEMDZIESIĄT! weee”), powolne rysowanie, zbieranie materiału. Każdą część rysowałam ok. pół roku. Następną mam nadzieję zrobić dużo szybciej, bo dla odmiany mam gotowy scenariusz i nie muszę wymyślać na bieżąco. Łatwe to to wszystko wbrew pozorom nie jest ;)

AT: Sytuacja komiksów w Polsce. Jest aż tak zła, jak da się przeczytać u niektórych rysowników na fejsie czy da się żyć, tylko trzeba mądrze działać?

: No ja miałam to szczęście, że sobie pominęłam wydawanie przez wydawnictwo i mogłam sobie pozwolić na pominięcie sklepów dzięki dużej ilości czytelników komiksu online. Z tego co gadałam z wydawnictwami, to proponują jakiś niewielki odsetek z ceny okładkowej. Musi zarobić na komiksie drukarnia, pośrednicy i tak dalej, autor niekoniecznie. Ja całą pracę wykonuję sama i ma to oczywiście swoje wady, bo mam dużo większą odpowiedzialność i wszystko na mojej głowie, ale też pieniądze odpowiednio lepsze. Sprzedając 500 szt. komiksu mogę za to wyżyć przez rok (oczywiście bez szaleństw), a gdybym wydawała komiks tradycyjnie, to za te 500szt. bym sobie mogła kupić jakieś waciki.

Poza tym jak mądrze by się nie działało to bez czytelników można sobie te działania o kant zadka potłuc :)

AT: Jak wygląda u Ciebie praca nad komiksem?

: Bardzo różnie. Czasem mam wenę, albo coś takiego wymyślę / usłyszę, że muszę to narysować TERAZ i idzie fajnie, lekko i przyjemnie. Innym razem zapisuję sobie pomysł na później i ilustruję go wedle potrzeby. A czasem pół dnia marudzę, mam atak paniki, naprawdę dużo marudzę, piję rozmaite substancje, naprawdę dużo marudzę i w końcu coś narysuję. Albo i nie.

Wena to dziwka.

AT: Wielu moich czytelników coś próbuje. Otwiera blogi, rysuje, programuje, ma marzenia i pomysły. Jaka by była rada prosto z Chaty Wuja Freda w dziedzinie tworzenia własnego, półartystycznego poletka Internetu? :)

: Z tego co ja obserwuję, to wielu ludzi ma słomiany zapał bardzo i zniechęca się byle czym. Trzeba dłużej nad czymś popracować, włożyć w to więcej wysiłku? Uj, rzucam to. Nie mam z dnia na dzień tryliona fanów? E, rzucam to. Chatkę prowadziłam chyba z rok zanim się ktokolwiek nią zainteresował, miałam przez ten rok szokujące statystyki odwiedzin od 3 do 11 wejść dziennie, z czego z połowa moich. Dopiero po jakimś czasie, kiedy upewniłam się, że jestem w stanie produkować zgodnie z zapowiedzią 2 komiksy w tygodniu wystartowałam na toplistę komiksową. Nagle miałam po 100 wejść dziennie ;)

Uważam też, że żadnej działalności artystycznej, czy artystycznopodobnej, nie powinno się podejmować z nastawieniem na zarabianie na tym czy inne tego typu korzyści. Na ogół (wszędzie trafią się wyjątki) malarz z podejściem „chcę malować piękne obrazy, bo malowanie jest super i piękno jest super” odniesie większy sukces niż malarz z podejściem „będę malował obrazy to będę bogaty i będę pukać laski”. Poza tym uprawiając sztukę dla pieniędzy można być łatwo zawiedzionym, a jak się robi sztukę dla sztuki, z pasji czy zamiłowania, to się zawiedzionym nie będzie, bo sam akt tworzenia daje przyjemność.

W ogóle jak będę jeszcze starsza i mądrzejsza i w ogóle to chcę napisać komiks taki długi o tworzeniu ;)

Pozdro!

Chatę Wuja Freda oraz inne rysunki Ilony znajdziesz pod adresem chatolandia.pl.

Fanpage z kolei pojawia się wybrańcom tutaj.

Zajrzyjcie, poczujcie, zostańcie. To często tak działa :)

Twój bloger,

Andrzej Tucholski


///

PS: CZAICIE? Dedykowane pozdrowienia od Ślimoka! :)

CO TO ZA MIEJSCE?

Cześć! Mam na imię Andrzej. Jestem psychologiem biznesu i strategiem “od skuteczności”, a także pisarzem i scenarzystą.

To jest moja strona domowa. Znajdziesz tu kilkanaście lat tekstów z bloga, sporo aktualnych informacji oraz linki m.in. do podcastu “Przekonajmy się”, książki “I co z tym zrobisz? Rozwiń swoją wysokosprawczość”, książki “Umowy Śmieciowe”, oraz serialu audio “ej, nagrałem ci się”.

INFORMACJA

Żadnej publikowanej przeze mnie treści (blog, youtube, podcast, instagram, newsletter, książki, ebooki itp.) nie można traktować jako profesjonalnej porady psychologicznej. Nie udzielam ich też przez mail czy komunikatory.

W przypadku jakichkolwiek problemów lub potrzeb psychoemocjonalnych, gorąco zachęcam do kontaktu z fachowcem – psychoterapeutą lub psychiatrą. To wspaniali profesjonaliści, z których usług warto korzystać.

© Andrzej Tucholski 2009-2022 Wszelkie prawa zastrzeżone | Projekt strony & wykonanie: Designum.pl | Polityka prywatności i cookies