Oceniamy ludzi. Oceniamy ich po tym jak się ubierają, jak chodzą, co mają na biurku lub jaki mają dzwonek na telefonie. Oceniamy ich po tym co czytają oraz na podstawie filmu, na który kupują bilety. Wiemy że tak jest, przywykliśmy. Ale umyka nam czasem jeszcze jedno zabawne pole do wpychania w stereotypy.
Przecież tyle fajnych rzeczy można zaobserwować strojąc w kolejce w sklepie :)
Historyjka
Pomyślałem o tym wczoraj robiąc drobne zakupy w hipermarkecie. Stała za mną na oko dwudziestopięcioletnia dziewczyna. Mojego wzrostu i bardzo szczupłej budowy. Wysokie szpilki, granatowa spódnica-ołówek i biała, prosta bluzka schowana pod dopasowanym, granatowym żakietem. Wysoko spięte, jasne włosy.
Miała szybkie, pewne ruchy i spokojny uśmiech cechujący ludzi, którzy nie boją się za wiele. Wyglądała na nieźle sobie radzącą w życiu ubezpieczycielkę lub redaktorkę z lepszego pisma.
Niestety, cały ten wizerunek bardzo szybko zrujnowała zawartość jej koszyka, aktualnie wykładanego na taśmę przy kasie. Wino, mrożone danie do mikrofalówki (jedno), paczka herbat i dwie puszki żarcia dla kota.
Jestem pewien, że taki dobór towarów to czysty przypadek i absolutnie nie wolno mi po nim wnioskować nic na temat jej charakteru lub stanu cywilnego. Jestem pewien, że to tylko głupie skojarzenia wywołane oglądaniem Friendsów. Jestem pewien.
Prawie na pewno.
You know what I mean?
And here goes the bomb
Po moim ostatnim zakupie można by wnosić, że mam jakiegoś małego futerkowca i spodziewam się gości (zapas orzeszków i soków na najbliższy tydzień, oczywiście tylko dla mnie).
O czym świadczyłyby Wasze? :)
Autorką zdjęcia z nagłówka jest Ivy Dawned.
Patrzy sobie na ludzi Twój bloger,
///
PS: W sumie mam też jedną anegdotkę jak mój znajomy kupował kiedyś wagon prezerwatyw i sześciopak Red Bulla co przysporzyło kasjerkę o niekontrolowaną zapaść, ale to może zachowam na inną okazję.