Październik leci, pogoda też leci. Czasem ciężko jest się utrzymać w nastroju, więc proponuję małą odskocznię. Krótki spacer po Porto, górzystym mieście na północy Portugalii. Taki wstępny spacer, bo wgłębiać w temat to my się dopiero będziemy.
Muzyka do słuchania w tle: Bon Iver lub The Tumbled Sea. Ewentualnie Radio Espantoso.
Na start zdjęcia z jednego z ostatnich popołudni.
Przede wszystkim, jeśli Porto to tylko czerwona dachówka. Nawet zwykłe bloki mieszkalne często mają odrobinę spadowy dach, żeby można go było przykryć dachówką. Przy takich ilościach deszczu jakie tu występują to chyba jedyne sensowne rozwiązanie. Bo, nie wiem czy wiesz, w Portugalii od października do marca leje prawie cały czas :)
Jeśli widzisz jakiś obiekt bez czerwonej dachówki to prawie na pewno będzie to kościół. Zdarzają się małe kapliczki, sure, ale są w mniejszości. Większość jest ogromna i bardzo stara. Ten po prawej pochodzi jeszcze z głębokiego średniowiecza, XIII wiek o ile poprawnie zapamiętałem.
Miasto leży na dziesiątkach stromych wzgórz a próbujące je jakkolwiek komunikować ulice wiją się i prowadzą od jednego dziwnego punktu w inny dziwny punkt. Bez żadnej przesadnej logiki. Ludziom tutaj i tak to w niczym nie przeszkadza.
“Nie ma spóźnień, można jedynie przyjść za wcześnie”.
Przez większość roku z nieba patrzy się na Portugalię niczym nie osłonięta lampka, więc roślinność ma się tu nieźle.
Ta łąka to stary mur :)
O, co do własnego tempa to jeszcze dodam, że tylko metro jeździ co do sekundy.
Douro. “Rzeka ze złota”. To pewnie dlatego, że tak fajnie lśni pod wieczór :) Oświetla jeden z niewielu małych kościółków. Nad samą wodą, praktycznie w centrum zdjęcia. (No, może trochę po lewej). Tyci, bialutki.
A to już nie jest Porto tylko Villa Nova de Gaia. Południowy brzeg.
Każdy z długich, czerwonych dachów skrywa jedną piwniczkę wina porto. Trochę ich jest.
Skały, bulwary, małe porośnięte kwiatami domki, prujące nurtem rzeki stateczki, wszędobylskie drzewa i mosty.
A do tego Ribeira. Pocztówka na żywo :)
Nie znam tych ludzi, ale przyjemnie usiedli. Tutaj generalnie ciągle ktoś gdzieś siedzi i odpoczywa, czyta książki, pije piwo, gra na konsolce, czeka na kogoś, na coś lub po prostu zastanawia się co zrobić dalej.
I, na zakończenie dzisiejszego spaceru, długie cienie. To tak wiecie, dla romantyzmu.
Aparat
Wszystkie zdjęcia w dzisiejszej notce wykonałem aparatem Nikon D600, szkło Nikkor 24-70 lub Nikkor 50.
Choć z początku dało mi się we znaki zardzewienie i miałem trochę przygód z ogarnięciem zupełnych podstaw (jednak od ostatniego razu gdy trzymałem w dłoni prawdziwy, duży aparat kilka ładnych miesięcy minęło) to bardzo szybko przywykłem do panelu obsługi manualnych nastaw i już poszło bez zgrzytów. Automatyka działa świetnie, ale zdecydowałem się spacerować z preselekcją czasu migawki i stałym ISO. Lubię takie dni, w trakcie których nie muszę się martwić o światło.
Głosowanie
Zgodnie z obietnicą to Wy wybieracie tematykę kolejnego spaceru, za tydzień w czwartek!. Mam pewien ogólny plan na przebieg tej naszej przygody z obcym krajem, ale gdybym serwował ją jako danie gotowe to przecież byłoby nudno. Swoje typy piszcie w komentarzach, a do wyboru macie:
– Codzienne detale
– Surowy ocean
Obie propozycje bardzo kuszące :)
Twój bloger,
///
PS: Spodziewam się pytań dotyczących kolorystyki zdjęć i od razu je uprzedzę. Parę lat temu dostałem w wyniku ciekawego zbiegu okoliczności pocztówkę z Chin. Przedstawiała nieznany mi most na nieznanej mi rzece, ale zdjęcie ewidentnie pochodziło z lat 80. Zakochałem się w nim i mam ochotę, by moje relacje przynajmniej częściowo miały podobny nastrój. Bez przesady, ale trochę :)
A co do Blog Forum Gdańsk – ze spisaniem relacji czekam na pojawienie się oficjalnych nagrań z prelekcji. Chcę Wam parę pokazać, bo były niesamowite.