Odkryłem, że media społecznościowe zakłóciły w naszym myśleniu jeszcze jedną rzecz. Do tej pory kojarzyły mi się głównie z zanikającą umiejętnością faktycznego skupiania się na jakiejkolwiek czynności, ale niedawna rozmowa z jednym warszawskim DJem podsunęła mi nowy wątek.
Co Się Wydarzyło?
Jakiś czas temu kończył mi się ładować na Youtube długawy filmik, więc postanowiłem pozostałe mi minuty przeznaczyć na coś pożytecznego. Ot, na przykład na wywalanie ze znajomych na Fejsie ludzi, z którymi nie miałem żadnego kontaktu przez dłuższy czas lub nie miałem żadnego kontaktu nigdy. Czemu by nie :)
Poleciało parę osób i nie mija minuta, gdy dostaję od jednej z nich (wspomnianego we wstępie DJa) prywatną wiadomość (zapis oryginalny):
DJ: czemu mnie usunales? obraziles sie na mnie?
Ja: Nie, po prostu się nie znamy
DJ: ?
DJ: pisales o mnie na swoim blogu.
Ja: no i co z tym zrobimy? ;P
Ja: serio przezywasz ze ktos Cie unfriendał? get a life
DJ: to ty stary get a life, chyba za duzo na fejsbuku siedzisz, ze sie bawisz w usuwanie kontaktow.
DJ: niezla z ciebie kurwa, ale spoko.
Ja: :)
Niestety, dalszej rozmowy pan DJ nie kontynuował, bo postanowiłem go sobie dla relaksu zablokować. Lubię od czasu do czasu podyskutować z kimś na poziomie, ale też bez przesady, trzeba znać umiar.
Odczuwalna Utrata Znajomego
Pierwsza myśl po fakcie: not a big deal, po prostu natrafiłem na lekko niezrównoważonego człowieka, tyle. Ale po paru dniach ta wymiana uprzejmości jakoś mi się przypomniała i tym razem poświęciłem jej moment. I wiesz co? Tu chyba jest coś jeszcze, o czym warto powiedzieć.
Gdy urywa nam się znajomość analogowa (tj. podtrzymywana telefonicznie, listowo lub osobiście) to odczuwamy to nie-wprost i dopiero po dłuższym czasie. Kilku tygodniach, miesiącach, może nawet po roku, bo nie wymienimy z kimś bożonarodzeniowych życzeń, a przecież robiliśmy to od tylu lat…
Nie zawsze będą o nas wszyscy pamiętali.
Nie wiemy, gdy ktoś kasuje nasz numer ze swojej listy kontaktów lub nie przepisuje go do nowego telefonu. Nie dostajemy z poczty powiadomienia, że ktoś zgubił nasz adres i jest mu głupio lub nie ma jak poprosić o przypomnienie.
W świecie mediów społecznościowych nie jest już tak różowo, bo powiadomienie o zostaniu wywalonym ze znajomych dostajemy. Na gronie przychodziła smutna wiadomość zaczynająca się od słów ktoś już Cię nie lubi…, Fejsa z kolei monitorują specjalne wtyczki do przeglądarek.
Do tej pory zgodnie z zasadą czego oczy nie widzą tego sercu nie żal nie odczuwaliśmy bezpośrednio czyjegoś odcięcia się od dalszej relacji z nami. Jak napisałem wcześniej, najwyżej było nam przez moment przykro, że Daria zapomniała o życzeniach na nasze urodziny. Teraz jednak Daria może się od nas odciąć medialnie, tak, że aż o tym usłyszymy.
To spora zmiana.
Ale!
Skoro już jesteśmy przy tym temacie, warto też zastanowić się nad drugą stroną medalu. Okej, ktoś nas wywala ze znajomych, dostajemy o tym powiadomienie, wchodzimy na profil tej osoby i faktycznie, już nie chce nas znać.
I co z tego?
Nie lepiej sobie takie sytuacje przechillować?
Ludzie przychodzą i ludzie odchodzą, dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek. Jeśli był to ktoś bliski, to chyba nie był tak bliski, jak nam się wydawało. A jeśli faktycznie nie był – gdzie problem?
Nie znam ani jednej osoby, która by jawnie powiedziała, że lubi kolekcjonować znajomych, więc skoro nikt tego nie robi, czemu niektórzy reagują na zaistnienie takiej sytuacji obrażeniem się i rzucaniem wyzwiskami?
Tego nie chcę jakoś szerzej komentować, ale jeśli miałbym powiedzieć kilka pierwszych skojarzeń to obstawiałbym zakompleksienie, problemy z własną wartością i straszne uzależnienie od sieci.
Tyle ode mnie.
Jeśli ciekawi Cię taka tematyka to koniecznie spójrz też na ten wpis u Chrisa Brogana. W ramach eksperymentu przestał on kiedyś follować wszystkich dotychczas śledzonych ludzi na Twitterze (jego główny kanał komunikacji) a efekty zaskoczyły nawet jego samego. Bluzgi i Poważne Rozczarowania jak najbardziej included.
Ciepło pozdrawia Twój bloger,