Wczoraj popołudniu ruszył projekt, którego losy śledziłem od najwcześniejszych zapowiedzi. W mojej prywatnej ocenie może to być jeden z największych, współczesnych kamieni milowych Internetu. Jeśli się powiedzie, to staremu podejściu do nauki języka możesz pomachać na do widzenia i z uśmiechem powitać nową erę crowdsourcingu. Naraz.

Czym Jest Duolingo?

W jednej z popularniejszych notek maja bieżącego roku przedstawiłem Ci postać Luisa von Ahna (o, tutaj na dole). To jego ekipa wymyśliła Captchę i reCaptchę – system, dzięki któremu w trakcie potwierdzania czegoś w sieci pomagasz digitalizować miliony książek rocznie.

Chyba coś im się nudziło, bo wpadli na pomysł rozwinięcia takiej globalnej kolaboracji na jeszcze większą skalę. Narodziło się Duolingo – oparty o postępującą gratyfikację system nauki języka, w którym Twoimi zadaniami są m.in. faktyczne treści z Internetu. Całość podano niczym dobrą grę. Dostajesz misje, odblokowujesz kolejne etapy, zbierasz punkty doświadczenia, rywalizujesz ze znajomymi…

Że tak podsumuję, grywalizacja w najczystszej postaci :)

Aspekt Społeczny & Komercyjny

Duolingo jest godne Nobla z przynajmniej trzech powodów. Po pierwsze – w lekki i nienachalny sposób zostaje powolutku przetłumaczona potężna partia treści w Internecie (aktualnie dostępne są języki: niemiecki, hiszpański, francuski i angielski z hiszpańskiego).

Po drugie – w pierwszych ewaluacjach pracy projektu wyszło, że takie robione przez żółtodziobów tłumaczenia są, dzięki skali, tak samo dokładne, a często nawet lepsze! od tłumaczeń wykonywanych przez fachowców. Jeśli więc jakiś dostawca contentu będzie miał ochotę podbić nowy rynek – składa zlecenie i oszczędza na procesie dużo dolarów. A tysiące ludzi się dzięki temu uczy nowego języka.

Możliwości Dla Świata

Po trzecie, najważniejsze, Duolingo daje szansę rejonom biednym i rozwijającym się. Być może kwadrans zawziętego researchu pozwoliłby na znalezienie w sieci pirackich wersji różnych znanych kursów, nie przeczę, ale tutaj wszystko czego tylko trzeba do poznania nowego języka dostaje się na jednej stronie. Za darmo. Wszędzie tak samo. Bez żadnych kruczków, utrudnień lub ograniczeń.

A do tego zaoferowane w bardzo przystępnej formie.

Bo widzisz, jestem niestety strasznie oporny na język niemiecki – trzy lata w liceum nie pozwoliły mi zgłębić tajników tego pięknego narzecza. A na Duolingo siedzę i tłumaczę. Bo to fajne. Bo trwa kilka chwil. Bo dostaję punkty, levele i nowe misje. I do tego wyprzedzam znajomych (gdy będziesz się rejestrować to nie zapomnij mnie zaczepić, pościgamy się).

Wreszcie!

Przede wszystkim zaś, nie spędzam czasu z debilnymi historyjkami o chłopczyku i dziewczynce idących wysłać list do cioci na pocztę tylko przerabiam newsy o nowym muralu Banksy’ego lub śmieszne felietony o krowach produkujących metan. Content is king.

Aha, no tak. Zapomniałbym. A dzięki społecznościowej bazie wszystkich procesów system uczy się na bieżąco i z dnia na dzień jest coraz dokładniejszy i bardziej przystępny dla użytkownika :)

STRASZNIE się cieszę, że mamy na świecie Internet. Jak będą w nim powstawały i dobrze się miały takie projekty to naprawdę, nie mogę się doczekać jutra.

Ciepło pozdrawia Twój bloger,

///

PS: W najbliższy weekend (23 na 24 czerwca) jestem w Poznaniu jako mentor na Startup Sprint: Kultura. W związku z tym faktem w sobotę wieczór leci bardzo przyjemne spotkanie lokalnej blogosfery, czytelników i znajomych królika. Jak chcesz to wpadaj :)

Ponadto chodzi mi po głowie zrobienie limitowanej edycji prostych, miejskich bluz z logo bloga na przodzie. Zrobiłem wczoraj krótki research i znienacka zebrało się pod statusem i w wiadomościach około 20-30 zamówień. Masz może wobec tego pomysł, kto się zajmuje takimi rzeczami? Jakaś firma, wyrobnik, sklep nie bojący się dodatkowych linii w asortymencie? Będę bardzo wdzięczny za info!