Rzadko kiedy kończę gry. Do filmów wracam bardzo rzadko. Do seriali prawie nigdy. Z książkami też ciężko bywa, szczególnie ostatnio. Ale jest taki jeden serial, który oglądam co każdy dłuższy checkpoint w swoim życiu. Dzięki niemu mam dzisiejszy gust muzyczny. W kontekście tego bloga to chyba spore wyznanie.
Nazywa się Cowboy Bebop.
Szybki jazz. (Link do Youtube)
Pochodzi z 1998 roku. Obejrzałem go pierwszy raz będąc totalnym gówniarzem i z WYŁĄCZONYM DŹWIĘKIEM, żeby rodzice nie słyszeli, że nie śpię. Emisja na Hyperze miała napisy, więc dawałem radę. Rok później obejrzałem już jak trzeba i co 2-3 minuty klepałem się otwartą dłonią w czoło (dlatego dziś mam takie płaskie i inni blogerzy się ze mnie śmieją) jak mogłem być takim kretynem.
Od tamtej pory wsysłem tę opowieść razem z filmem kinowym (uproszczony, ale logicznie osadzony w świecie i dobrze rozwija niektóre wątki) jakieś 4, może 5 razy. Zawsze jest lepiej. Kolejna runda jakoś na najbliższych miesiącach, już nie mogę się doczekać.
To anime jest tak nietypowe, że przy większości recenzji zostaje mu dopisany własny gatunek. Ani to SF. Ani to kryminał. Ani to musical. Ani to western. Ani to obyczajówka. Ani to thriller. Ani to opowieść detektywistyczna. Ani to Chandler. Ani to kino akcji z lat 60. Ani to Bruce Lee. Ani to pop art lat 70. To wszystko.
Zalane bluesem, jazzem, samotnością, silnymi bohaterami i socjopatycznym psem.
Dobry blues. (Link do Youtube)
Nie chcę Cię do niego namawiać. Niedawno doszedłem do wniosku (wstyd, że tak późno w sumie), że polecanie czegokolwiek komukolwiek jest trochę jak podryw. Jeśli nie ma się stylu, wyczucia i umiejętności dozowania napięcia to się potem kończy jak tamten boski samiec alfa od Drzyzgi. Tak więc nazwijmy to pozytywnym zopiniowaniem. Zrobisz co tylko tam sobie wymarzysz.
Nuta z westernowego saloonu. (Link do Youtube)
Dla niezakłamania najważniejszych faktów – CB to historia o bounty hunterach, współczesnych kowbojach próbujących odnaleźć różne swoje pogmatwane wątki w nieodległej przyszłości, od której oddziela nas bardzo specyficzny kataklizm. Historie są spoko. Postacie są spoko. Nawet zwroty fabuły dają radę.
Szybki jazz. (Link do Youtube)
Ale muzyka.
Aw man, ta muzyka. Doceniana jako bardzo, ale to bardzo dobrą nawet przez koneserów jazzu. Skomponowana na potrzeby serialu, przed serialem, po serialu, wydawana na masie różnych albumów wyjaśniających lub dopowiadających część historii z fabuły.
http://www.youtube.com/watch?v=yEgFWhRpVWg
Długie i cudne coś pomiędzy sax solo a indiańską piosenką. (Link do Youtube)
Muzyka jest w CB wszystkim.
Determinuje tytuł. Determinuje charaktery. Determinuje wydarzenia.
Nawet praca kamery jest czysto bebopowa :)
Jedna z niewielu (ale zawsze dobrych) piosenek wokalnych. (Link do Youtube)
Jeśli chcecie spróbować czegoś nowego – to jest moje Wielkie Polecenie. Ręczę za jakość. Reklamacji nie przewiduję.
A jeśli już Bebopa widzieliście, well. You’re gonna carry that weight.
See you space cowboy,
///
PS 1: CB to najlepsze znane mi anime, które można puścić osobie, która się upiera, że “nie lubi anime” a tak naprawdę żadnego nie widziała dla pełnej oceny. Może nie spodobać się np. klimatem ale na pewno nie designem lub animacją. Just saying.
PS 2: Czekałem, aby napisać tę notkę od jesieni 2009 roku. Zaczynałem już wiele, naprawdę wiele razy. Zawsze kończyłem kasując, bo nie oddałem wszystkich emocji lub wspomnień tak, jakbym chciał. Chyba tym razem jest znośnie. Dlatego publikuję. Wobec tego zostanie mi już tylko jedna Wielka Nienapisana. Ciekawe kto zgadnie o czym / o kim.
PS 3: Mam kryzys jestPoranków. Formuła mi się chyba wyczerpała. Jeśli je lubicie to będę wdzięczny za jakiś support lub inspirację. Generalnie zawsze przyciągały mało komentarzy i lajków, ale ostatnio też jakby trochę mniej się rozchodziły. No idea why. A to jedne z najbardziej pracochłonnych notek, szczególnie gdy mam ograniczony transfer przez pobyt w Portugalii. Będę zatem wdzięczny za opinie.