Też tak czasem masz? Że uwielbiasz i katujesz jakiś zespół tygodniami a potem z niewiadomych powodów gdzieś Ci on znika, chowa się, przestaje lecieć w słuchawkach? Potem, zupełnie znienacka, niczym ciepłe uderzenie wiosennego wiatru w twarz tuż po wyjściu na dwór wieczorem, faza wraca ze zdwojoną siłą. Znasz uczucie? Właśnie mnie złapało :)
Przez tegorocznego Open’era (wykonawców zgadujemy tutaj, udział obowiążkowy) miałem wrażenie, że wysiądzie mi pikawa już z pięć?, może sześć razy. Ponadto nieuchronnie zbliża się moment rozwieszenia mojej podobizny w wielu warszawskich lokalach, aby nie wpuszczać, bo ludzi odstrasza.
Jakoś tak się do tej pory składało, że prawie każde z trójkowych ogłoszeń łapało mnie w kawiarni czy innym miejscu pełnym postronnych klientów. Przybijane piątki bywają głośne. A podskakiwanie na krzesełku – średnio akceptowalne.
(jeśli nie widzisz filmiku – link do Youtube)
No, w każdym razie, ostatnim Wielkim Ogłoszeniem byli Mumford & Sons i jasne, przywitałem ich obecność na festiwalu grubiutką piąteczką z przyjaciółką oraz ceremonialnym pociągnięciem łyka darmowego Pepsi w KFC. Ale o wiele bardziej cieszyłem się z zapowiedzianych chwilę wcześniej The Maccabees.
Poznałem ich na równi z Passion Pit (o, tych też muszę opisać) i słuchałem na dualnej wyłączności przez kilka pięknych, ciepłych miesięcy rok lub dwa temu. Oba zespoły kojarzą mi się z nocnymi powrotami do domu, dziennym jeżdżeniem rowerem przez najdziksze ostępy warszawskiej dżungli, byciem w ciągłym ruchu.
(jeśli nie widzisz filmiku – link do Youtube)
Wrzuciłem w tę notkę dwie piosenki Maccabeesów i planowałem po kolejnym akapicie wrzucić trzecią, ale chyba już tego nie zrobię. Tak jak i nie napiszę trzeciego akapitu.
Uwielbiam tę muzykę. Jak Ci się spodoba to koniecznie spróbuj też Love You Better lub Young Lions. No i generalnie całe Wall of Arms. Podobno chłopaki nagrały jakieś wcześniejsze i późniejsze albumy, ale przez jakość poznanej przeze mnie płytki wpadłem w pułapkę nie szukania czegokolwiek innego poza znanymi utworami. Każdy tak czasem ma, przyznaj się :)
Aj, dobra, jednak się nie powstrzymam. Masz, trzecią piosenkę.
(jeśli nie widzisz filmiku – link do Youtube)
Fotka machnięta testowanym Sony. Uwielbia wracać do muzycznych wspomnień Twój bloger,