I teraz sobie myślisz, do czego? Do czego zostało tylko czterdzieści dni? Do wakacji? Do urlopu? A ja odpowiadam: nie. Do premiery ostatniej części kinowych przygód Harry’ego Pottera? Też nie. Widzisz bowiem, ten miesiąc z lekkim okładem pozostał nam do pewnego koncertu. Do wydarzenia, które wedrze się z przyjemnym dreszczem (takim wywoływanym dotykiem bliskiej osoby, kojarzysz?) do Twoich uszu i rozleje po całym ciele. I już tam na trochę zostanie.
Kto będzie sprawcą?
W nadchodzących tygodniach przejdę się na kilka koncertów. A to szykuje się Orange Warsaw Festival, a to różne mniejsze wydarzenia (o jednym bardzo interesującym napiszę Ci już na dniach). Ale i tak czekam najbardziej na tegorocznego Open’era. Bo to właśnie na nim spotkamy się z Joelem Zimmermanem. Znanym też jako Deadmau5.
I to właśnie do jego koncertu odliczam, a Ty zaraz będziesz odliczać wraz ze mną.
Odtwórz sobie poniższe nagranie od 0:20 do 0:50. To tylko trzydzieści sekund.
Jest późny, gorący wieczór a Ty stoisz w grupie sześćdziesięciu tysięcy rozemocjonowanych ludzi. Bierzesz szybkie, głębokie oddechy. Parujesz. Gorącą szyję owiewa Ci letni wiatr. Przeciągasz się mocno. Otaczająca Cię muzyka na chwilę ucichła, więc korzystając z chwili organowej przerwy łapiesz siły na kolejne zmagania z dźwiękiem.
I wtem!
Nadchodzi break i wraca uderzenie.
Poczuj to.
Niecierpliwi się Twój blogger,