W zeszłym tygodniu zacząłem spisywać moje wrażenia z użytkowania podrzuconego mi przez Intela Ultrabooka (model Acer Aspire S3). Zająłem się mobilnością oraz wygodą użytkowania. Dzisiaj drążę temat dalej i przechodzę do długości działania baterii, efektywności pracy oraz podsumowuję całość.
Bateria
Dosyć kluczowy punkt przy ocenianiu czegokolwiek, co pretenduje do miana nowoczesnego narzędzia mobilnego (a już szczególnie, gdy pojawiają się tezy o zupełnie nowej jakości i innowacyjnym segmencie rynku).
W Acerku bateria spisuje się bardzo dzielnie. Gdy siedzę przy wyłączonym Wi-Fi, oszczędnym poborze energii i z przyciemnionym ekranem, starcza na ponad sześć (czasem siedem) godzin. Gdy odpalam antenę sieciową (lub podłączam Internet mobilny) czas ten spada do około czterech godzin, ale i tak nie ma co narzekać.
Przy moim elastycznym trybie pracy (raz na pół godziny coś sprawdzę lub zaktualizuję, czas pomiędzy wypełniam pisaniem offline) nie miałem jeszcze sytuacji, by nagle zaskoczył mnie komunikat o ostatnich siedmiu procentach mocy i radzie, bym jak najszybciej zaczął wywalać zawartość plecaka na środek pomieszczenia w histerycznym poszukiwaniu ładowarki.
O, ładowarka. Osobny temat. Testowany przeze mnie komputerek, nie dość, że całkiem zacnie się trzyma, to jeszcze niesamowicie szybko się ładuje. Nie sprawdzałem tego jakoś dokładnie, ale tempo każdorazowej regeneracji baterii robi spore wrażenie.
Mordownia (Czyli Granie & Blogowanie)
W materiałach, które dostałem, często pada stwierdzenie bezkompromisowa szybkość działania. Jestem graczem wychowanym na strategiach czasu rzeczywistego, więc przyzwyczajenie do wielozadaniowości mam wyniesione jeszcze z czasów podstawówki (każdy kto zdobywał Rzym na dwóch frontach + dokańczał upgrade’ować jednostki + ogarniał dodatkowe pola żywności + przesuwał robotników z kończącego się złoża kamienia na nowe w Age of Empires wie o czym mówię ;).
Czy Ultrabook spełnia moje wymagania na tym polu?
Oh well, tak. Przede wszystkim – na komputerku śmiga całkiem zacne grono gier. Bezproblemowo udało mi się uruchomić w takie tytuły jak Rome: Total War, Super Meat Boy (link prowadzi do akcji charytatywnej Humble Indie Bundle), Mount & Blade Warband oraz w większość tytułów dostępnych na platformie GoG.com (linkuję, bo uwielbiam tę firmę).
Jasne – płynne uruchomienie większości z nich wymaga przestawienia trybu poboru mocy z oszczędnego na wydajny (a co za tym idzie – wypada zlokalizować okoliczne gniazdko, bo perspektywa podpięcia się do sieci stanie się faktem w dosyć krótkim czasie), ale i tak bardzo się cieszę. Możliwość przejścia sobie paru plansz w SMB w pociągu lub skasowania jakiejś nacji w R:TW podczas posiadówki w kawiarni to naprawdę spora frajda.
Ale, nie samymi grami przecież człowiek żyje. Byłem ciekaw jak Ultrabook radzi sobie z wielowątkowością na poziomie programów użytkowych, szczególnie że trafił on na mnie, a ja uwielbiam mieć otwarte dwa tysiące pięćset rzeczy naraz. Zdecydowałem się do testów odpalić taki oto, wcale nie przegięty, zestaw:
- Chrome z odpalonymi dwudziestoma paroma kartami (w tym dwa ładujące się filmiki na Youtube, pożerająca pamięć soupka i Facebook)
- Trzy dokumenty w Wordzie
- Działający iTunes z grającą muzyką
- Podpięty i uruchomiony mobilny Internet
- Paint z jakimś zdjęciem w HD
- Steam dokonujący aktualizacji (jak to Steam)
- … co tam jeszcze?
- Aha, pamiętam – dla pewności odpaliłem i zminimalizowałem software do czytania ebooków Kindle’a
I wiesz co? Ultrabook nawet nie stęknął :)
Mój Acer (fotki do obejrzenia tutaj) ma na pokładzie procesor Intel Core i5 1.60GHz – 1.60GHz oraz 4 GB pamięci RAM. Jak im się udało uzyskać aż tak daleko idącą wydajność przy takiej konfiguracji? – nie mam pojęcia. Dalszych testów nie robiłem.
Egzamin Na Ultrabooka
Aby komputer mógł nazywać się Ultrabookiem, musi spełnić kilka wymagań (pisałem już o tym w notce otwierającej współpracę z Intelem, ale możesz też rzucić okiem na tę fajną infografikę, którą umieścił u siebie Antyweb). Czy testowanemu przeze mnie modelowi Acer Aspire S3 udało się podołać wyzwaniu? Sprawdźmy!
- Grubość poniżej 21 milimetrów.
- Waga nie przekraczająca 1,4 kilograma.
- Czas pracy na baterii nie krótszy niż pięć godzin.
- Konkurencyjna szybkość włączania i wybudzania komputera.
- Konkurencyjna szybkość łączenia się z sieciami Wi-Fi.
- Konkurencyjna wydajność płynąca z zastosowania procesorów typu Intel Core i3, i5 oraz i7.
Słowem podsumowania – bardzo polecam. Ultrabooki to segment osobistych komputerów przenośnych, który naprawdę ma sens. Nie zawiesza się przy dwóch okienkach Worda, nie wywala z całej baterii po trzech godzinach, nie czeka wieczności, by podpiąć się do sieci Wi-Fi. Testowany przeze mnie model charakteryzuje się względnie małymi wymiarami przy bardzo wygodnej do postawienia sobie warsztatu pracy matrycy (13,3 cala), ale na rynku są też subtelniejsze opcje, przez wielu nazywane bardziej kobiecymi (takiego Asusa wstępnie przetestowała już Dorota).
Ultrabooki ciekawią mnie jeszcze o tyle, że dzień dzisiejszy jest tak naprawdę dopiero delikatnym wstępem. Ten segment będzie się rozwijał, adaptował i wdrażał przez parę nadchodzących sezonów. Lubię tematy technologiczne, więc będę tę ewolucję obserwował. Powinna być ciekawa.
Do tematu wrócę jeszcze w powstającym własnie cyklu poświęconym codzienności życia takiego blogera jak ja (gdzie, nie ukrywajmy, możliwość mobilnego pisania jest dosyć potrzebna), ale na teraz mam dla Ciebie fajną propozycję.
Otóż, jeśli masz wrażenie, że o czymś w recenzji nie wspomniałem – dawaj w komentarzach. Postaram się odpowiedzieć na każde pytanie :)
Menu: Wytłumaczenie Współpracy / Rozpakowywanie – Zdjęcia / Recenzja I / Recenzja II
Ciepło pozdrawia Twój bloger,