Dużo się nam zrobiło tych festiwali w kraju. Fani muzyki granej na żywo wreszcie mogą wybierać jak tylko się im podoba, bez większych ograniczeń. Niestety, gorzej na to reagują ich portfele. Co więcej – do wydawania pieniędzy będę Cię dzisiaj dodatkowo namawiał ja (ha!). Tak się bowiem składa, że jeden z tych festiwali jest organizowany u mnie, w Warszawie. Zanosi się zaś baaaaaardzo konkretnie.
Kiedy, gdzie, za ile i kto?
W weekend siedemnastego i osiemnastego czerwca na warszawskim stadionie Legii będziemy mogli sobie poszaleć przy dźwiękach, razem licząc, siedmiu zespołów + jednej nieskoordynowanej grupki. Zostali oni zaproszeni do stolicy w związku z Orange Warsaw Festival, cyklicznym już wydarzeniem rozpoczynającym sezon letnich imprez muzycznych. Podoba mi się ono z dwóch powodów. Po pierwsze – mogę pod scenę dostać się autobusem spod domu. Po drugie – OWF jest tani.
Karnet dwudniowy kosztuje około 80 zł, wejście na jedno popołudnie – około 50 zł. Nie są to duże pieniądze. Szczególnie, jeśli się je przeliczy na liczbę wykonawców (nawet bez zwracania uwagi na ich kaliber). Ale, no właśnie. Może zamiast skupiać się na technicznej stronie koncertów, poświęćmy pełną uwagę temu, co najważniejsze. Wykonawcom.
Sobota, 17 czerwca:
- Finaliści WOW! Music Awards
- Skunk Anansie
- My Chemical Romance
- Moby
Niedziela, 18 czerwca:
- Sistars
- Plan B
- The Streets
- Jamiroquai
Zapewne przynajmniej jeden z powyższych punktów spowodował u Ciebie odrobinę szybsze bicie serca. Ale i tak pozwolę sobie na króciutkie skojarzenie wszystkich. Skunk Anansie to energetyczna bomba, której wokalistka na zeszłym Open’erze wylądowała ostatecznie na ramionach tłumu. My Chemical Romance są rytmiczni, wokalni i świetnie się z nimi podskakuje. Sceniczne atrakcje, które oferuje Moby to w pewnym sensie klasa sama w sobie. Sistars na potrzeby OWF dokonują jednorazowej reaktywacji i będą wykonywać swoje najbardziej znane kawałki. Plan B to kolejna porcja rytmu, wokalu i świetnych refrenów (w jednym z ich klipów występuje Effy! :p). Do mety dobiegamy z brytyjskim raperem – The Streets. A wszystko zamyka legenda funku, bohater acid jazzu, gwiazdor dance popu i książę elektroniki – Jamiroquai (trzymaj recenzję jego ostatniej płyty). Wybitny set. Zasługujący na Twoją obecność.
Dodatkowe informacje
Ja pojawiam się jedynie drugiego dnia festiwalu, pierwszego wypadła mi pewna bardzo ważna (ale za to jaka przyjemna!) sprawa prywatna. Po wszystkim powstanie pewnie relacja, więc byłbym wdzięczny za Wasze zdjęcia. Ktoś będzie brał aparat? ;) No i, przede wszystkim,
Zaprasza Twój blogger,