Pamiętasz mój niedawny tekst poświęcony przyszłości książki drukowanej? Otóż jechałem sobie parę dni temu autobusem i przyszedł mi do głowy ciekawy argument, o którym wówczas nie pomyślałem. Dotyczy on naszej (tj. ludzi) notorycznej sprzeczności polegającej na jednoczesnym obnoszeniu się z pewnymi przymiotami dbając zarazem, by nawet o jedno spojrzenie nie naruszono naszej szeroko rozumianej prywatności.
Ocenianie Ludzi Po Okładce
Zacznę od początku. Wsiadłem sobie do autobusu na jednej z częściej przeze mnie eksploatowanych linii i po znalezieniu fajnego miejsca przy oknie poprawiłem słuchawki i wyciągnąłem z plecaka czytaną właśnie książką. Był to Drive Daniela Pinka (dająca do myślenia lektura poświęcona kulisom ludzkiej motywacji. Facet podważa praktycznie wszystkie znane nam mechanizmy, bardzo polecam). Angielska edycja ma estetyczną, kolorową okładkę.
Mniej więcej po przeczytaniu strony od zaznaczonego zakładką miejsca zorientowałem się, że przynajmniej dwie osoby wyczyniają abstrakcyjną o tej porze roku ekwilibrystykę w celu poznania tytułu czytanej przeze mnie książki (nie moja wina, że mi wygodniej trzymać ją opartą o kolano).
Okej, powiedzmy, że im się udało. Co wobec tego o mnie wiedzą?
Czytam modnie (to duże pojęcie, ale adekwatne) wyglądającą książkę z pogranicza psychologii i biznesu. Po angielsku. Znam wobec tego język, ciekawią mnie nowoczesne tematy związane z pieniędzmi, rozwojem osobistym i poszerzaniem horyzontów. Można z tych danych oszacować mój kierunek studiów, ogólne ramy stylu życia, zainteresowania lub umiejętności.
Dodaj do tego obrazka moją snowboardową kurtkę i nieodłączne słuchawki i możesz już w zasadzie podejść do mnie jak do starego znajomego.
Na Mieście Sałatka, W Domu Lody
Teraz pora na kontrast. Parę tygodni temu jechałem tą samą linią, w tej samej kurtce i słuchawkach. Jedyną zmienną była moja mobilna rozrywka. Tym razem zamiast książki miałem moje bielutkie Nintendo DS i grałem sobie w najlepsze w Poksy (stara miłość, powiadają, nie rdzewieje). Po paru wygranych walkach poczułem, że jestem obserwowany. Uniosłem wzrok i dojrzałem k o s m i c z n i e (spacje celowe) obrzydzoną moim zachowaniem, elegancko ubraną kobietę koło pięćdziesiątki. Przeciągnęła spojrzeniem od konsolki po moją twarz i z powrotem, przewróciła oczami i skierowała twarz w stronę okna.
(Aż się boję pomyśleć co by było, gdybym czytał, tfu, komiks!)
To, co robimy publicznie tworzy opinię o nas samych.
Celne, proste i strasznie przekłamywane.
Bzdurę o tym, że nie wolno oceniać ludzi po jednym spojrzeniu pozwolę sobie wepchnąć do tego samego worka co hasełko, iż o gustach to się nie dyskutuje (a co niby robisz swoje całe życie?). Każdy z nas jest zrzucany do jakiejś szufladki w parę sekund po zawarciu nowego kontaktu społecznego i ciężko się z tym spierać. Jasne, możemy na przyszłe relacje wpłynąć w stopniu praktycznie dowolnym, ale początek zawsze jest podobny. Ktoś Cię widzi, ocenia ubranie, ocenia książkę, ocenia pozę, w której siedzisz. Bang, gotowe.
Dlatego tak dużą uwagę przykładamy do jakości społecznej tego, co będziemy robić publicznie. (Tak, sam przed chwilą wymyśliłem to potrącone kursywą hasełko, ale chyba dobrze oddaje myśl przewodnią). A jeśli ktoś Ci wmawia, że tak nigdy nie robi to niestety, nie do końca mu wierzę :)
Każdy z nas ma książki/filmy/gry/muzykę lub strony internetowe, którym poświęca czas nikomu o tym nie mówiąc.
Sytuację klaruje prosta gra – jeśli masz do wyboru dwie nienapoczęte, równie ciekawiące Cię książki, powiedzmy, trzeci tom 1Q84 Haruki Murakamiego oraz Księżyc W Nowiu Stephanie Meyer, którą weźmiesz do czytania w autobusie? (Specjalnie dobrałem dwie spore, aby odpowiedź: lżejszą nie była dostępna).
Wybierzesz tę, która brzmi mądrze czy tę, która wszystkim się kojarzy z debilnymi nastolatkami? (Z naciskiem na kojarzy, nie odejmuję sadze wartości, bo zwyczajnie nie czytałem.)
Jeśli odpowiedź nie nasuwa Ci się sama, zapraszam do analogii. Z jakiegoś powodu wszyscy dookoła słuchają muzyki wraz z Tobą. Masz ze sobą boomboxa na plaży, uchylone okna w samochodzie, duże słuchawki zawieszone o szyję – nieważne. Wolisz, aby ta grupka ładnych dziewczyn/dwójka spoko kolesi zorientowała się, że właśnie słuchasz Kanikuł albo Eneja? Na pewno? Bo ja bym wolał, żeby kojarzono mnie ze stylowym jazzem lub Mustangiem.
(Celowo pomijam w tej notce istnienie ludzi, którzy i tak będą robili swoje pomimo reakcji otoczenia. Na takich generalnie mało co ma wpływ. Co faktu nie zmienia, że całkiem niebawem będą bohaterami osobnej notki.)
♥
A Ty zwracasz uwagę na to, co robią inni ludzie?
♥
Dobra, to ja daję Ci teraz trochę czasu na odpowiedzenie sobie na powyższe pytania i widzimy się z powrotem za parę dni w drugiej części tekstu :) Wyjaśnię w niej jaki ma to wszystko związek z przyszłością druku oraz rynkiem e-booków i dlaczego, na dłuższą metę, postępujący neurotyzm młodych ludzi skutecznie się w tych zmianach odnajdzie.
Fotka z nagłówka pochodzi stąd.
Ciepło pozdrawia Twój bloger,