Kultura Sieci – Jaki Wzór, Tacy Naśladowcy

 

Wieczór dwudziestego dziewiątego listopada spędziłem w gmachu warszawskiej Szkoły Głównej Handlowej na premierowym pokazie krótkiego filmu dokumentalnego o, bądź co bądź, mojej branży. Produkcja przemierza wszechświat pod dziarsko brzmiącym tytułem Blogersi i jest pierwszą poważniejszą próbą liźnięcia koncepcji blogowania w naszym szykującym się właśnie na nadchodzącą zimę kraju.

Film

Powstawał jakoś koło roku (więcej? Równo?), ale zestarzał się tylko odrobinkę.

Zresztą, dzisiaj będzie nie o nim. Planuję umówić z reżyserem zorganizowanie dla Ciebie specjalnego pokazu (a jak mi się nie uda to poczekamy na globalną premierę) i dopiero wtedy sobie pogadamy, okej?

Natenczas, trzymaj trailer.

(jeśli nie widzisz filmiku – link do Youtube)

Dyskusja

Po napisach końcowych, przed szereg wystąpiło pięciu odważnych, zawinęli z biurka przechodni mikrofon i rozsiedli wygodnie na scenie (fotka poniżej). Choć parę tematów dotyczyło blogosfery jako takiej, część (nie wiedzieć czemu) – filmu, sporo formułowanych myśli bardzo przyjemnie oscylowało dookoła mojej tematyki codziennej – Kultury. Tym razem w rozumieniu tego, jak wypada się zachowywać. Oraz, dla dodania dynamiki, jak takie zachowywanie egzekwować.

Kamil Durczok postawił tezę, że dużą częścią zbiorowego poczucia odpowiedzialności w sieci jest kwestia anonimowości. Gdyby każdy wypowiadał się pod własnym imieniem i nazwiskiem oraz firmował widniejące obok słowa czytelnym wizerunkiem swojej twarzy – raczej niewielu zdecydowałoby się na jakże zabawne, wulgarne komentarze.

Problem ten szczególnie trapi tzw. Wielkie Serwisy pokroju Onetu lub Interii. Brak (lub nieodpowiednie natężenie) moderacji w dyskusjach pod treścią na stronach prowadzi do wytworzenia się calutkiego społeczeństwa Absolutnej Chamówy. Wielkiej grupy trolli i hejterów, którym nie chce się nawet dbać o kapitaliki w pisanych zdaniach.

Od lewej – Kominek, Maciek Budzich (Mediafun), Artur Kurasiński (AK74), Jarek Rybus (reżyser i scenarzysta filmu) oraz Kamil Durczok (fot. Paweł Tkaczyk)

Temat podłapał Artur Kurasiński (link do jego bloga znajdziesz pod zdjęciem). Na przełomie swojej wypowiedzi użył jednego, szczególnie zapadającego w pamięć porównania. Chcę się nim z Tobą podzielić.

Otóż na blogach istnieje problem cenzury. Rozróżnienia, kiedy moderacja jest jeszcze moderacją a kiedy już zamykaniem ust czytelnikom. Granica niepewna, różnice umowne.

Niektórzy (jak na przykład przytaczany za chwilę Kominek), kasują wszystko co im się nie podoba. Inni (brak mi imiennego przykładu, ale nie jest to rzadkie zjawisko) wdają się z takimi ludźmi w polemikę, która trwa  na przełomie całej działalności strony.

Artur cały ten problem cenzury, niecenzury podsumował bardzo prostym skojarzeniem. Gdy wchodzisz do islamskiej świątyni, zdejmujesz obuwie. Tak to działa, zarówno w aspekcie oddawania szacunku wierze, jak i respektowania spisanego prawa danego miejsca. Nie zdejmiesz – nie wejdziesz.

Czemu więc nie traktować podobnie blogów? Klniesz – nie piszesz. Jakie to eleganckie w swojej prostocie.

Głos zabrał również Kominek, pod wieloma względami legenda polskiej sceny hejterów (i hejterów zwalczania). Na każdym z jego (trzech) blogów działa prosty system. Narzekasz, używasz wulgaryzmów bądź krytykujesz? Wylatujesz. I masz szczęście, jeśli za skasowaniem posta nie poleci od razu ban.

Metoda jest o tyle skuteczna, że odnosi się do spopularyzowanej w latach 80′ i 90′ przez nowojorskich polityków teorii Wybitej Szyby. Jej założenia są proste. Otóż, jeśli mamy sobie ładne osiedle, jest ono ładne. Jeśli ktoś stłucze szybę, lecz po dniu zostanie wstawiona nowa – nikt się nawet nie zorientuje. Ot, wypadek. Ale! Jeśli ktoś stłucze szybę, a ona taka zostanie na parę tygodni, kolejne kamienie rzucane w bloki masz w zasadzie gwarantowane. Z czasem pojawią się sprejowane po nocach tagi, wywrócone ławki i podpalane śmietniki. Degeneracja przyciąga degenerację.

(Swoją drogą – w Nowym Jorku rozpoczęto od żmudnego, codziennego odmalowywania metra z powrotem na szary. Po paru miesiącach graficiarze odpuścili).

Kominek degeneracji unika. Czytelnik, przechodząc do części poświęconej komentarzom pod notką, wyraża chęć dołączenia do Grona Ludzi Komentujących Kominka. Dołącza do osiedla. Jeśli widzi same pozytywne, ładnie napisane posty – nie potrzebujemy zaprawionego w boju matematyka, by dojść do wniosku, że najprawdopodobniej zachowa się konformistycznie.

Nawet jeśli planował coś ostro skrytykować – wciąż są szanse, że zmieni wstępnie wybraną formę takiego przekazu. Spróbuje przedstawić swoje zdanie inaczej, mniej radykalnie.

A jeśli zostanie przy swoim – no cóż. Szyba zostanie wymieniona.

Parę Słów Komentarza

Od siebie chciałbym dodać w zasadzie tylko jedną myśl. Nie zapominajmy, że ogromną rolę w kształtowaniu dyskusji ma sam bloger (a raczej ogólny nastrój jego pisania, o ile mogę to tak nazwać). Mimochodem wspomniał o tym Artur, ale moim zdaniem sprawa zasługuje na osobny akapit.

Ciężko jest wymagać od Czytelnika, żeby pod pełnym krytyki i ciętych uwag postem napisał komentarz pełen pluszu, cukierków i tęczowych kokardek.

Działa to też w drugą stronę.

Nie bez powodu każdy z nas samodzielnie wybiera sobie autorów, których czyta. Każdy z nas szuka tego, co mu najbardziej odpowiada.

Zawsze starałem się tutaj, na jestKulturze, unikać ostrej krytyki. Jeśli czegoś nie lubię to zwyczajnie o tym nie piszę. Wyjątkiem jest co prawda cykl o Kulturze Pracy, ale daję w nim upust swoim skłonnościom dydaktycznym, więc negatywne przykłady działają jedynie jako symbole bądź tła kontrastowe do innych tez.

Pomimo oddania pełni władzy w wybraniu poziomu anonimowości, który chcesz zachować Tobie, pomimo braku wszędobylskiego przypominania, że tutaj się tak nie zachowuje, dyskusje prowadzone przez Grono Kulturalnych Czytelników z reguły utrzymują łagodny, fajny poziom.

Dla uściślenia – nie chcę w żaden sposób się tutaj lansować (zresztą, ładne komentarze to przecież Twoja zasługa, nie moja). Po prostu zabrakło mi w prowadzonej po premierze filmu Blogersi dyskusji jasnego, klarownego zwrócenia uwagi na rolę blogera jako osoby dającej przykład wymaganych wartości poprzez swoje własne zachowania.

Wzorem pożądanej formy wypowiedzi może być monolit wykuty w ogniu banowania kolejnych rzesz łamiących wystawione w widocznym miejscu zasady użytkowników (Kominkowe reguły). Wzorem pożądanej formy wypowiedzi może być też pewnego rodzaju idea i jej naczelny wykonawca – bloger.

Trzeba uważać na to co się pisze ;)

Fotka nagłówka pochodzi stąd. Pozostałe zdjęcia z Facebooka (zgoda jest) i soup.io, autor nieznany.

Ciepło pozdrawia Twój bloger,

autograf

CO TO ZA MIEJSCE?

Cześć! Mam na imię Andrzej. Jestem psychologiem biznesu i strategiem “od skuteczności”, a także pisarzem i scenarzystą.

To jest moja strona domowa. Znajdziesz tu kilkanaście lat tekstów z bloga, sporo aktualnych informacji oraz linki m.in. do podcastu “Przekonajmy się”, książki “I co z tym zrobisz? Rozwiń swoją wysokosprawczość”, książki “Umowy Śmieciowe”, oraz serialu audio “ej, nagrałem ci się”.

INFORMACJA

Żadnej publikowanej przeze mnie treści (blog, youtube, podcast, instagram, newsletter, książki, ebooki itp.) nie można traktować jako profesjonalnej porady psychologicznej. Nie udzielam ich też przez mail czy komunikatory.

W przypadku jakichkolwiek problemów lub potrzeb psychoemocjonalnych, gorąco zachęcam do kontaktu z fachowcem – psychoterapeutą lub psychiatrą. To wspaniali profesjonaliści, z których usług warto korzystać.

© Andrzej Tucholski 2009-2022 Wszelkie prawa zastrzeżone | Projekt strony & wykonanie: Designum.pl | Polityka prywatności i cookies