Gdy zostałem zawołany, żeby usłyszeć tę wiadomość, pierwszą reakcją było nie znam człowieka. Z czasem do mnie doszło, że pamiętam przecież związany z tym artystą zespół Thin Lizzy i jakieś pojedyncze, zasłyszane w radiu lub na imprezach kawałki. Ale dopiero po dłuższym momencie skojarzyłem, że przecież nie jedną i nie dwieście chwil w życiu zagwarantowała mi jedna piosenka tego niesamowicie zdolnego irlandzkiego muzyka i kompozytora. Piosenka bardzo szczególna.
Choć wchodzi mi to ostatnio niebezpiecznie w nawyk, i tym razem powstrzymam się od zbędnego komentarza. Niech blues przemówi sam za siebie.
Trzymaj się, Gary.
http://www.youtube.com/watch?v=Xx3yXUunEq8
Twój blogger,