Dwa dni temu podzieliłem się z Tobą piosenką, którą umiem grać. Dzisiaj lista wyzwania sugeruje melodię, którą umieć grać to bym dopiero chciał. Na początku pomyślałem o solówkach Slasha. Potem o solówkach Toma Morello. Po chwili zacząłem się zastanawiać, czy nie wolałbym przypadkiem zamienić gitary na saksofon albo pianino. Ale ostatecznie wybrałem coś zupełnie innego. I już nie było wątpliwości.
Uwielbiam muzykę w stylu Sigur Rós. Nie umiem jej inaczej określić. Chodzi o długi ambient z wieloma motywami przewodnimi przeplatającymi się ze sobą na przełomie trwania utworu. Taki, przy którym nie sposób jest kontynuować aktualnie prowadzonego toku myślowego i trzeba, ale to po prostu trzeba się spojrzeć w okno.
Tworzy go też inny z moich ulubionych muzyków, multiinstrumentalista ukrywający się pod wymownym pseudonimem The Tumbled Sea. Albo Jónsi (wokalista Sigurów) wraz ze swoim partnerem, Alexem. I to oni sponsorują dzisiejszy wpis.
Zupełnie nowy wachlarz emocji. (jeśli nie widzisz filmiku – link do Youtube)
W przeciwieństwie do koncertowych Sigurów i deszczowego The Tumbled Sea, prywatny projekt dwójki Islandczyków jest o wiele cieplejszy, niż reszta własnego gatunku. Nadal przebrzmiewa w nim samotność, ale już innego typu. Fajna taka, pachnąca letnią łąką i wolnym popołudniem. Kojarząca się jedynie z pogodnymi emocjami (przesłuchaj koniecznie ten występ Anisa Mojganiego, bardzo fajnego amerykańskiego poety słowa mówionego).
Zawsze chciałem umieć tworzyć taką muzykę. Serio.
I, kto wie? Może kiedyś będę?
♥
A jaka muzyka zawsze kusiła do nauki Ciebie?
Podejmij się wyzwania razem ze mną! Aby być na bieżąco, masz do wyboru:
- Ekskluzywny newsletter (tylko te 30 notek i żadnej więcej!)
- Specjalne wydarzenie na FB (z obrazkiem i w ogóle!)
Fotka pochodzi z serwisu soup.io, autor nieznany.
Podjął się Wyzwania Trzydziestu Piosenek Twój bloger,