Według znalezionej przeze mnie listy, pierwszy dzień powinien zawierać ulubioną piosenkę. Łoł, okej. To dosyć złożony wymóg, skoro poznałem ich w życiu jakieś, lekko licząc, dziesięć tysięcy? Może niewiele mniej, może sporo więcej. Ale jest dobrze, udało się. Mam ten najlepszy utwór.
Duan – Skellige
Kojarzy mi się on z Polską. Taką zawieszoną w czasie, ni to dawną, ni to współczesną. Taką z bajek i idealizowanych marzeń.
Czuć w niej opatulonych w futra ludzi, wracających przez skrzypiący śnieg do pachnącej paleniskiem i korzennymi przyprawami chaty. Czuć też tych samych ludzi, ubranych w nowe, wełniane ubrania, siedzących sezon później na przecinających groblę mostkach. Łowiących ryby. Kilka miesięcy później zaś ciężko pracują przy zbiorach. Słońce przebija się przez rozgraniczającą zagony linię brzóz, wiatr delikatnie rozrzedza ciężkie od skwaru powietrze. Zbliża się wreszcie jesień i ciepłe kolory opuszczają mozaiki pól, przechodzą na korony drzew. Przynajmniej na tę parę tygodni przed pierwszymi śniegami.
A dzięki segmentowej budowie (co chwilę wstaje inny instrument i dodaje coś od siebie), Skellige się w ogóle nie nudzi. Przesłuchałem go grubo ponad tysiąc razy; zdarza się, że spędzam przy nim całe podróże lub popołudnia. Leci sobie, po prostu, w pętli. Nigdy jeszcze nie miałem go dość, mam też nadzieję, że taka sytuacja nigdy nie nastąpi.
Zbyt go kocham.
I tyle ode mnie. Teraz Twoja kolej :)
♥
Jaka jest Twoja ulubiona piosenka?
♥
Podejmij się wyzwania razem ze mną! Aby być na bieżąco, masz do wyboru:
– Ekskluzywny newsletter (tylko te 30 notek i żadnej więcej!)
– Specjalne wydarzenie na FB (z obrazkiem i w ogóle!)
Podjął się Wyzwania Trzydziestu Piosenek Twój bloger,