Przebiegła ta lista wyzwania. Zauważyła, że z takimi błahostkami jak piosenka, która mnie usypia radzę sobie w parę minut i się zmobilizowała. Zabiła mi takiego ćwieka, że prawie tydzień myślałem. Aż wymyśliłem.
Zdecydowałem się dać palemkę mojego ulubionego zespołu AC/DC. Nie słucham ich za często już od paru lat (+ w międzyczasie zakochałem się wielokrotnie bardziej w, na przykład, Sigur Rós lub Franz Ferdinand), ale patrząc całościowo wstecz, jeszcze nigdy nie lubiłem żadnego zespołu równie totalnie. Każdego albumu, każdej piosenki, każdego wszystkiego.
Na półce nadal pysznią się ich wszystkie klipy oraz koncert z Donnington. Przesłuchane i obejrzane dziesiątki razy. Mam też wspomnienia ze stania przy samych barierkach na warszawskim koncercie z wiosny 2009 roku.
Jeden z najbardziej kasowych singli w historii świata. (jeśli nie widzisz filmiku – link do Youtube)
Trzeba chłopakom z Australii oddać co im należne. Niewiele zespołów przeżyło równie burzliwą i głośną karierę co oni (szczególnie, jeśli doda się do tego śmierć wokalisty w ledwie piątym roku studyjnej działalności).
Tworzyli o tym co chcieli a ich fazę podłapał cały, okrąglutki glob.
Guys, we salute you. Srsly.
♥
A jaki jest Twój ulubiony zespół?
Podejmij się wyzwania razem ze mną! Aby być na bieżąco, masz do wyboru:
- Ekskluzywny newsletter (tylko te 30 notek i żadnej więcej!)
- Specjalne wydarzenie na FB (z obrazkiem i w ogóle!)
Podjął się Wyzwania Trzydziestu Piosenek Twój bloger,