Dostałem niedawno do przetestowania kultowe opowiadanie o Geralcie (to o zaskakującym tytule Wiedźmin) w formie profesjonalnego audiobooka. Kopię recenzencką podrzucił mi serwis Audioteka (dziękuję!) nie wiedząc chyba, że wybrał sobie do współpracy wieloletniego fana serii, który szerokie fragmenty opowiadań zna praktycznie na pamięć a i przez sagę wielokrotnie przebrnął. W swojej recenzenckiej pracy zamierza zatem wykazać się stosowną surowością, a jak!
Pierwsze Wrażenie
Jest nieciekawe. Choć ekipa lektorów liczy przeszło trzydzieści sześć osób i szczyci się obecnością takich zawodowców jak Adam Ferency, Krzysztof Banaszyk lub Krzysztof Gosztyła, pomimo swojej liczby i fachowego rzemiosła, wydaje mi się odrobinę nie rozumieć specyfiki świata Wiedźmina. Otóż aktorzy czytają swoje partie bardzo powoli, jakby z namysłem. Szczególnie przeszkadza to w podejściu narratora.
Być może to tylko moja opinia, ale pierwsze dłuższe opowiadanie zbioru Ostatnie Życzenie to historia bardzo dynamiczna, w której nawet snucie się przez puste uliczki zmierzchającej Wyzimy ma swoją dynamikę i niepokój. W audiobooku zaś wszystko brzmi jak bajanie przysypiającego dziadka.
Z czasem robi się lepiej, spójność nagrania z oryginalnym tekstem rośnie w trakcie opisów walk. Narrator przyspiesza swój monolog, dialogi są rwane i pełne emocji, tło zaś…
Tło to jeden z głównych atutów przemawiających za kupnem audiobooka. Bo czegoś podobnego jeszcze nie słyszałem.
Głucho mlasnęły o podłogę gliniane naczynia
Wraz z podnoszeniem się poziomu emocji w danej scenie do tła dołączają kolejne partie dźwięków. Z początku są to drobnostki – skrzypnięcie drzwi, śmiech osoby z tłumu. Po chwili robi się goręcej – słyszymy sporo profesjonalnie nagranych sampli imitujących dźwięki porządnej, pijackiej burdy. Przy osiąganiu apogeum dochodzi nas wreszcie muzyka. Pasująca, ilustrująca, instrumentalna ścieżka dźwiękowa użyta w audiobooku, czytanej książce. Super sprawa!
W takich dynamicznych scenach budzą się też lektorzy (to pewnie przez te hałasy ulicznej rozróby – też się nabrali, że to za oknem) – narrator zapomina o braniu oddechu a aktorzy odgrywają swoje role z należytym uczuciem. No i aż chce się słuchać!
Dla Kogo?
Podsumowując – dla kierowców. Nazwij mnie staroświeckim, ale mając na półce papierowe (pora na lans: jeszcze z polityka poleca) wydanie Ostatniego Życzenia musiałbym być chyba niespełna rozumu, aby z własnej woli sięgnąć po audiobook. Nikt nie odda przeżywanych przeze mnie emocji lepiej niż ja sam. Ale!
Lektorzy odegrali świetną robotę (choć opowiadanie mogłoby być czytanie żwawo od samego początku), reżyserowie dźwięku prawdopodobnie jeszcze lepszą (te efekty!) a i cena nie jest jakaś straszna, bo audiobook kosztuje niecałe dziesięć złotych (chociaż trapi mnie myśl, że to cena za nagranie tylko jednego opowiadania. Z kilkunastu).
Tak więc jeśli lubisz tę formę zapoznawania się z książkami – Wiedźmin został przygotowany naprawdę dobrze. I bardzo go polecam.
Ale jeśli nie lubisz – cóż. Książka lepsza ;)
Nagranie opowiadania do dostania w serwisie Audioteka.
Wywija mieczem nad głową Twój bloger,