Istnieje na świecie taki magiczny rodzaj muzyki, któremu nie sposób się oprzeć. Słuchasz sobie losowych piosenek podczas jazdy autobusem, czytasz w tle książkę i cieszysz się ze swojego siedzącego miejsca przy oknie aż tu nagle, zupełnie znienacka, kończy się jeden utwór i zaczyna kolejny. Taki nietypowy właśnie. I czujesz, że musisz tę czytaną książkę odłożyć na kolano. Że musisz spojrzeć przez okno i przeżyć do końca to, co właśnie w Tobie trwa.
Taką właśnie muzykę regularnie serwuje swoim fanom brytyjski zespół Coldplay. Ich brzmienie, czasem skromne i kameralne, czasem ogromne i koncertowe, niejednokrotnie już zafundowało mi kilkuminutowy pobyt w odrobinę innym świecie.
Ten stan zaczyna się niepozornie, ot, bardziej Ci podchodzi jakaś zwrotka. Nie mijają jednakże cztery takty a Ty łapiesz się na myśleniu, że jakaś część Ciebie chce się wyrwać i pogonić za dawno opuszczonym marzeniem, osiągnąć coś większego lub, po prostu, wziąć głęboki oddech. A ty się potem rozglądasz z zaciekawieniem dookoła bo za nic nie możesz sobie przypomnieć skąd się wziąłeś w miejscu, w którym akurat stoisz (chodzenie na autopilocie to piękna sprawa, choć bywa i zdradliwa).
Jeśli lubisz ten brytyjski zespół, na bank masz z nim przynajmniej jedno takie wspomnienie.
Moja opowieść o Coldplay jest krótka, ale i tak ją lubię. Wracałem raz do domu z uczelni. Był grudzień, zdrowo po dwudziestej, ciemno od paru godzin. Śnieg padał ogromnymi płatami, prawie pionowo. W zupełnej ciszy. Odległość dzielącą przystanek, na którym wysiadłem od mojego bloku oddzielały równe etapy wyznaczane przez złote snopy padających z ulicznych latarni świateł. Pachniało mrozem.
Violet Hill ma cichy początek, więc terkoczące hamowanie autobusu skutecznie mi go zagłuszyło. Nie wiedziałem, co za piosenka mi teraz poleci. Wraz z zejściem z ostatniego stopnia pojazdu na zaśnieżony chodnik wystartował jednakże charakterystyczny wokal Chrisa. Poznałem go z miejsca.
A reszta, jak to mówią, potoczyła się sama.
Zamienianie się rolami to świetna zabawa, nawet (a może w szczególności?) na blogu o Kulturze. Dlatego też zdecydowałem się dzisiaj odpuścić dłuższe pisanie i zostawić pełnię władzy o treści drugiej połowy notki w Twoich rękach. Widzisz pod tekstem okienko czekające na Twój komentarz? Nie pozwól mu tak tam pustemu wisieć. Wpisz w nie swoje własne wspomnienie dotyczące Chłodnego Grania i wyślij do mnie.
Stworzenie wielkiej księgi wspomnień związanej z tym zespołem brzmi jak całkiem fajny pomysł, nie sądzisz? ;)
Ciepło pozdrawia Twój bloger