Wyobraź sobie świat wielkich, naprawdę wielkich pieniędzy. Kwitnącego przemysłu naftowego oraz zmian gospodarczo ustrojowych w jednym z największych mocarstw świata. Dodaj do tego kolesia zapuszczającego się z elektryczną pochodnią kapitalizmu w przepastną, pełną wódki i niedźwiedzi jaskinię pod czerwoną gwiazdą. Zamieszaj i wypij bez zagryzki. Przecież jesteśmy w Rosji.
Znienacka Jakość
Pokaz filmu Chodorkowski zorganizowano premierowo w cyklu 1/100 w warszawskim kinie Atlantic. (Liczby w nazwie projektu biorą się od jednego gościa specjalnego i jedynie setki zapraszanych widzów. Polubiłem te imprezy – po napisach końcowych zawsze rozkręca się buzująca dyskusja między vipem, przedstawicielami kina i publicznością). Gdyby nie bilety wygrane przez moją przyjaciółkę na poprzednim wydarzeniu z cyklu (tj. przy filmie El Bulli), pewnie bym się nie zebrał, ominął premierę w ogóle. Zacznijmy od tego, że nie miałem pojęcia, kim jest sam Chodorkowski.
I widzisz, moja pomyłka. Stąd też i ten tekst. Chcę Cię przestrzec. Nie popełnij takiego samego błędu, jakiego byłem blisko popełnienia ja. Chodorkowski wchodzi teraz do kin. Odpuść jedną kawę na mieście i kup za te pieniądze bilet. A wiesz czemu?
Ku Przestrodze.
Michaił Chodorkowski to miniony (acz współczesny) oligarcha rosyjski. Nie wiem jakim cudem uchowałem się przed znaniem jego historii, ale większość udało mi się chyba nadrobić. W wyniku gospodarczych perturbacji zasiał w matiuszkie Rossiji małe, ale odczuwalne ziarna kapitalizmu. Potem były banki, potem był Jukoz. Potem zabawa w politykę i Syberia.
Zresztą, nie będę wyręczał reżysera, ciekawej i wyjątkowo sympatycznej (jak na warunki kulturalnej bohemy) postaci Cyryla Tuschi. Niech on Ci opowie to, co o dotychczasowym życiu moskiewskiego oligarchy wypada wiedzieć. Potraktuj mój dzisiejszy wpis czysto informacyjnie. Mogę Ci jedynie obiecać, że będzie to historia pełna emocji i przedstawiana z zaskakującą dynamiką. A przede wszystkim – potężnie wkręcająca!
A Film Sam W Sobie?
Wybrania się. Dobór wywiadów (z rozmowy z reżyserem zrozumiałem, że każdy jeden materiał użyty w finalnej wersji obrazu był potwierdzony przez przynajmniej trzy źródła), kontrowersja wielu wypowiedzi, ciekawy montaż oraz – co rzadkie w kinie dokumentalnym – zgrabnie trzymany suspens zadowalają. Upływu czasu w trakcie seansu zupełnie się nie zauważa. Po dwóch godzinach po prostu się budzisz, wracasz do bliskiego nam świata. Ze świadomością wartościowo spędzonego czasu.
Z pozostałym gdzieś przy płucach chłodem, że jedna osoba potrafi czasem wrzucić kamyk do trybów działania całego kontynentu. I że potem kontynent takiej osobie też rzuca kamyk.
Polecam.
Pejzaż stąd. Na film zaprasza Twój bloger,