Blog Forum Gdańsk 2010, jak już wspominałem w relacji z dnia pierwszego, zapamiętam jako ciekawą tematycznie i pierwszorzędną w organizacji okazję do poznania i porozmawiania z gronem ludzi podzielających moją pasję. Jedenastego grudnia wszystko toczyło się dookoła (wieloznacznie pojmowanej) wolności słowa. A jak się sytuacja prezentowała dwunastego?
W stronę morza
Dzień drugi konferencji rozpocząłem w sposób równie spektakularny co zabawny. Genialnym pomysłem wydało mi się bowiem błyskawicznie zaliczenie sopockiego mola (być w Trójmieście i nie zobaczyć Bałtyku to jak wpaść do Nowego Jorku i ominąć Manhattan), i o ile podzielająca ideę grupka (Aniu, Kasiu i Grzegorzu – świetnie było!) zebrała się natychmiastowo, tak niestety nikt nie skojarzył, że w niedziele kolej podmiejska kursuje jedynie co pół godziny. A więc, co wydedukowaliśmy dopiero w Sopocie, mieliśmy do wyboru albo natychmiastowy powrót pociągiem odchodzącym za trzy minuty albo ominięcie otwierającego dzień panelu.
Na szczęście wiatr znad morza, nasycony jodem niczym buteleczka Ligolu, przywiódł znienacka jeszcze jedno rozwiązanie (no, okej, i kilka mew). Szybki trucht Monciakiem w obie strony z krótką przerwą na zachwycanie się surowym krajobrazem grudniowej zatoki zwieńczyliśmy w taksówce, której kierowca usłyszał proste „Gdańsk, stocznia, mamy kwadrans”. Pisk opon słychać było pewnie aż do Świnoujścia.
Brian Solis
Do sali konferencyjnej wbiegliśmy w momencie, w którym Brian Solis podniósł do ust mikrofon. I rozpoczął swój spektakl nadużywania boleśnie celnych zauważeń, z których praktycznie każde powodowało słyszalne syknięcia tworzących się synaps w umysłach słuchaczy.
Ponieważ lakonicznej charyzmy Briana swoim stylem opowiadania i tak nie podrobię, pozwolę sobie najważniejsze fragmenty jego prezentacji przedstawić w formie punktów:
- Współcześnie na równi z blogosferą powinna być brana pod uwagę statusfera, czyli publikowanie statusów przez Facebooka lub Twittera
- Blogosfera jest jednakże wciąż o wiele ważniejsza od statusfery – to ją indeksuje przede wszystkim indeksuje Google
- Bardzo ważny w skutecznym blogowaniu jest kontakt – pełen blogroll, komentowanie innych blogów, dbanie o dialog
- Ale i tak nic nie zastąpi zawartości. CONTEXT CONTENT IS KING!
- Internet dzieli się na Elitę (liderów i celebrytów), Kreatorów (np. blogerów), Kuratorów (dzielących się informacją z innymi poprzez działalność odtwórczą, na przykład retweetnięciami) oraz Konsumentów
- Internet dzieli się na mikromedia (Twitter) < mikroblogi (Tumblr) < blogi
- Wszystko co piszemy, piszemy dla kogoś i przez kogoś. Informacje są przekazywane do coraz bardziej od nas oddalonych kręgów znajomych – a często o tym zapominamy!
- Konwersacja nie zastąpi właściwej zawartości, ale pomoże w jej promowaniu
- Bloger dąży do bycia liderem wybranej przez siebie idei
- Przez brak publikowania zawartości reklamujemy jedynie ciszę
- Media społecznościowe czynią nas dostępnymi do kontaktu i zwiększają nasz autorytet
- Autorytet jest wartością nabytą długą i konsekwentną pracą
- Nasze wszystkie działania mają wymierna wartość w tym, jak postrzegają nas zainteresowane społeczności
- Publikowana przez nas zawartość jest ekwiwalentem tej wartości
- Wpływ to umiejętność inspirowania pożądanych pomysłów i wyników
- Każdy bloger jest wpływowy, różni się jedynie poziom tej cechy
- Codziennie należy zyskiwać przynajmniej jednego Czytelnika dla naszej idei
- Każda nasza zawartość powinna mieć na celu: Zmienić, Spowodować, Stworzyć, Zainspirować, Zorganizować, Sprzedać, Rozgłosić, Odkryć
Psycho & Lifestyle
Kolejne pół godziny spędziłem ukryty w tzw. Małej Sali, na konwersatorium w sprawie społecznych odpowiedzialności i powinności blogera. Wartość merytoryczną gwarantowali nam: Igor Janke, dr Jan Zając oraz dr Marta Ocoń-Kubicka (z Arturem Kurasińskim na moderacji), lecz niestety z powodu pewnych nieprzewidzianych trudności (noszących sweter. Wspomnę o nich przy innej okazji), większość czasu starałem się niestety ignorować dialogi na sali. Czas umilało mi finalizowanie zamawiania na Amazonie paru pozycji, do których zostałem zainspirowany niedawnym wystąpieniem amerykańskiego A-Listera. Dla potomnych zaś jedna teza warta zapamiętania – traffic to nie to samo co Czytelnicy. Czyli argument, który próbuję przepchnąć w dziesiątkach rozmów od paru lat, ale nadal odsetek wspierających go twórców Internetu jest znikomy.
Zmianę otoczenia przyniosło nam lifestyle’owe wystąpienie Rafała Dąbrowskiego, Elizy Mórawskiej oraz tajemniczej Segritty. Dowodziła Magda Bigaj. Najciekawszym zanotowanym spostrzeżeniem było powiązanie autorskiej pewności siebie z jakością wizerunku blogera (zyskiwane między innymi dzięki unikaniu tzw. furtek, używania stwierdzeń minimalizujących ewentualną odpowiedzialność – moim zdaniem, ale TY możesz sądzić inaczej – itp.) a wizerunku z kolei – z pojęciem wpływowości i profesjonalizmu. Została postawiona teza, że dzięki uważnemu dozowaniu spójnych faktów tworzymy grupę Czytelników utożsamiających się z naszym gustem bądź światopoglądem, ale jeśli dozowanie to nie będzie przemyślane, bardzo szybko możemy się przejeść. Liczba informacji osiąnie poziom, w którym zamiast podobieństw, zaczynają wychodzić na jaw różnice.
Podobieństwa są potrzebne, aby kreować markę wokół swojego wizerunku. A jak ładnie zauważyła Natalia Hatalska – „Blogerzy z wizerunkiem żyją ze swojego wizerunku”. Tak powstaje elita ekspertów.
Networking
Ostatnim panelem zjazdu było pospolite ruszenie do mikrofonów w celu przedyskutowania problemów na linii wiarygodność autora – ewentualni sponsorzy. Chociaż temat w zasadzie odruchowo został zabordażowany przez panującą na konferencji bezwzględną miłość do narzekania na pieniądze, nie chcę poświęcać tym smęceniom miejsca. A przynajmniej nie tutaj. Wolę Twój czas poświęcić na przybliżenie Ci osoby Patryka Góralowskiego z Microsoft Polska.
Osoby odpowiedzialnej za niedawną outdoorową kampanię Windowsa 7, której twarzami byli, między innymi, on sam, Maciek Budzich i cytowana już dzisiaj Natalia Hatalska. Jednego z niewielu ludzi, którzy zwięźle podsumowali wszystkich krzyżowców wierzących, że prawdziwy bloger musi klepać biedę i tylko krytykować. Który fajnie i przyjemnie zasiał na sali atmosferę oczekiwania na blogowe prosperity, które w naszym kraju zaistnieje dopiero za parę lat. Patryku, piąteczka :)
Happy Ending
Za zwieńczenie imprezy posłużył pokaz edytorskich ścinków powstającego filmu Blogersi (którego przekazu nie rozumiem, nie popieram i ogólnie jestem na nie. Ale z tego co widziałem, twórcy też się zdziwili, że ich dzieło stara się pokazać blogerów jako rewolucyjną siłę medialną mającą zdetronizować aktualny establishment) oraz widoczne poniżej pamiątkowe zdjęcie.
Potem jeszcze tylko szybkie pakowanie, przyjemny obiad w towarzystwie Kasi, Ani i Grażyny (pozdrawiam ciepło i oczekuję powtórki na wysokości nadchodzącej zimy!) i zapakowanie się do pociągu. A w nim, wielokrotnie już wspominana, bardzo przyjemna rozmowa z Maćkiem Moonem Maciejowskim, którego któryś już raz ciepło pozdrawiam (te moje notki zaczynają powoli przypominać jakąś wieczorną audycję z wykupywaniem pozdrowień, ale niestety musisz mi to wybaczyć i spokojnie wytrzymać. W kontekście wspominania tak wartościowych ludzi żadna doza uprzejmości nie jest wystarczająca). A potem dojechanie dojechanie do domu, na pięć godzin przed porannym autobusem na uczelnię.
To był szybki, intensywny, absolutnie wybitny weekend pełen istotnych spostrzeżeń, ciekawych dyskusji i wartych zapamiętania ludzi. Nie mogę doczekać się (rzekomo już zapowiedzianej. To prawda?) powtórki i jeszcze raz z uśmiechem macham do wszystkich poznanych na przerwach kawowych postaci polskiej blogosfery. Piszmy. Bo podobno ktoś to czyta nawet :)
Autorem zdjęć z wnętrza konferencji jest Rafał Czajka.
Trzymaj się ciepło,