Notuję co któreś słowo na moich dzisiejszych kursach maturalnych, staram się jakoś relatywnie sporo zapamiętać w związku ze zbliżającą się coraz szybciej maturą. Nagle mój przyjaciel, z którym na owe kursy mam przyjemność uczęszczać, podnosi rękę i nie czekając na reakcję wykładowcy szybko mówi. Dostałem wiadomość od siostry. Rozbił się samolot z delegacją do Katynia, prezydent nie żyje. Chwila ciszy. Prowadzący zajęcia pyta się, czy to nie żart. Po chwili jego komórka wibruje. Włącz TVP Info. Nie, to nie żart.
Zarządzona na szybko przerwa wymusza na nas wyjście na korytarz. Kto może dzwoni do rodziny, do znajomych, coś się jeszcze dowiedzieć. Ja poganiam Internet w telefonie, cudem łączę się z jednym z portali informacyjnych, czytam co się dzieje. Na tamtą chwilę liczby zabitych wahały się od osiemdziesięciu do stu pięćdziesięciu. Szybko skoczyliśmy po kopię konstytucji, sprawdziliśmy co się teraz stanie z państwem. Bo takiej sytuacji jeszcze w historii nie było.
O ósmej pięćdziesiąt sześć, przy czwartym podejściu do lądowania, samolot uderza w drzewa. Paliwo eksploduje na miejscu. Po kilku minutach pierwsze, nieoficjalne jeszcze doniesienia zaczynają przyprawiać dziennikarzy o dreszcze. Gdy MSZ Rosji podaje potwierdzone dane, żadnych ocalałych, prezenterzy w telewizji zaczynają płakać. Zaczynają płakać ludzie w domach. W ułamku sekundy straciliśmy ważnych, mądrych i będących wartością naszego narodu obywateli.
Lista tych, którzy zginęli jest przerażająca. Prezydent wraz z małżonką. Zasłużony prezydent Kaczorowski. Przemek Gosiewski, jakże beztroski ojciec słynnego peronu we Włoszczowej. Krzysztof Putra osieracający ósemkę dzieci, aktywny politycznie i zaufany społecznie Władysław Stasiak, szef NBP Sławomir Skrzypek, sprawdzająca naszą znajomość języka polskiego Krystyna Bochenek, będąca głosem każdej prezydenckiej uroczystości Barbara Mamińska. Wojskowi, pokroju wybitnego Franciszka Gągora lub Kazimierza Gilarskiego. I wielu innych. Bardzo wielu. Często nam bliskich.
Skalę tragedii zauważył cały świat. Depesze, telegramy, nagrania i listy wystosowali głowy państw jak Ziemia okrągła. Najcieplejsze słowa płynęły od naszych najbliższych sąsiadów: Łotyszów, Litwinów, Węgrów, Czechów i Niemców. Kontakty z naszym krajem również ładnie podsumował prezydent USA, Barrack Obama. A także reszta głów państwa, z których krajami utrzymujemy stosunki dyplomatyczne.
Podebrałem ten obrazek z kokpitu sawb. Podsumowuje dzisiejszy dzień w cichy, konkretny i prawidłowy sposób. Podobne wrażenie, podobny obraz wymykający się jakiemukolwiek sensowniejszemu podsumowaniu niż “… ech” przez chwilę bił z dzisiejszych wiadomości. Mieszkaniec Smoleńska, jeden z wielu, poszedł z kwiatami pod bramę lotniska. I przeprosił nas, Polaków, do kamery, że to właśnie u nich miała miejsce taka tragedia. I powiedział, że te kwiaty to takie choć trochę, co może nam dzisiaj od siebie dać.
Bo tak naprawdę, podsumowując pod wszystkimi rozważaniami, jeśli mielibyśmy znaleźć w tej tragedii jakiś sens, to byłby on właśnie w tym duchu. W ogólnym nurcie zjednoczenia, by chociaż przez chwilę nie było podziałów politycznych, nie było kłótni. By nie mówić o dzisiejszej historii z niepotrzebnym patosem tylko po prostu coś od siebie dać.
By choć na krótki okres zebrały się odpowiedzialne osoby mające w swych obowiązkach zastąpić ofiary katastrofy w Smoleńsku i przyspieszyły rozwój państwa. Wybory bowiem nadejdą szybciej, niż planowaliśmy i dobrze by było, gdybyśmy dzięki nim zyskali dobrego i umiejącego sobie poradzić na arenie międzynarodowej przywódcę.
Ale o tym dopiero za jakiś czas. Na tę chwilę należy skupić się na dochodzeniu, kto zawinił (wieża nieumiejętnie nawigująca samolotem? Negujący jej postanowienia pilot? Wiek i nieodpowiedni stan maszyny? Czynniki zewnętrzne?) i staraniu się z całych sił, aby negatywne skutki dzisiejszego wydarzenia jak najmniej odbiły się na politycznym i społecznym życiu naszego kraju.
Przy czym, choć może to trywialnie brzmi, nie boję się o to. Patrząc na tłum, który spotkałem dziś po południu przed pałacem prezydenckim wciąż widzę te niesamowitą zdolność do łagodzenia wszystkich napięć dosłownie na przełomie jednego, całkiem szybkiego mrugnięcia. Oglądając wiadomości widzę, że nasz nie taki znowu mały kraj budzi bardzo silne uczucia w przedstawicielach innych narodów świata.
Dlatego też, kończąc, chciałbym przytoczyć dzisiejsze słowa arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego. Otóż miał on przyjemność zauważyć, że cała ta katastrofa wydarzyła się ni mniej, nie więcej tylko dlatego, że “Bóg tak chciał“. I w tym momencie nie mam już nic więcej do skomentowania.
Życzę Ci jedynie siły, aby jakoś się w tym wszystkim odnaleźć. Coś od siebie dać.
A także, nie bez powodu bowiem czytasz te słowa na blogu poświęconym Kulturze, zostawiam Cię razem z pięknymi słowami piosenki Let It Be z repertuaru Beatlesów. Bardzo do nastroju dzisiejszego dnia pasuje.
Zdjęcie z nagłówka pochodzi z Wikipedii.
Twój blogger,