Ze skrajności w skrajność. Ledwie poradziliśmy sobie z zestawieniem perfekcyjnie nadających się na prezent książek a oto ląduje na głównej artykuł poświęcony tylko i wyłącznie wybitnym grom. Powkładajmy zatem gdzie trzeba zakładki i sięgnijmy po wysłużone pady (tudzież pościerane klawiatury) w celu dania upustu naszemu połączeniu inteligencji ze sprytem oraz zręcznością manualną. W wolną od ubierania choinki i spędzania czasu z bliskimi chwilę (np. gdy rodzice lub współlokatorzy pójdą spać) odpalmy telewizory, podepnijmy słuchawki i zacznijmy zabawę!
Seria będąca przez lata bardziej kasiastym i mniej kochanym bratem PESa na przełomie ostatnich trzech edycji przegoniła swoje rodzeństwo niczym struś pędziwiatr kojota (bip bip!). Graficznie, tematycznie i systemowo osiągnęła wyżyny jakości co gwarantuje jej w pełni zasłużone miejsce w moim zestawieniu.
Serio. Estetyczne pudełeczko z Kubą Błaszczykowskim na okładce skrywa w sobie płytkę wypchaną różnorodnymi trybami, absolutnie miażdżącym multiplayerem (ciężko znaleźć stałą ekipę, ale jak się już ją ogarnie to żegnajcie studia) i, wreszcie, dobrze pomyślanym silnikiem samej rozgrywki (nadające się na dobranocki w żłobkach agresywne akcje skrzydłami z dwu tysięcznego ósmego roku zostały ostatecznie obute betonem i wepchnięte do mroźnego jeziora). To dobra piłka jest. Polecam.
Po pełną opinię zapraszam do recenzji.
A w skrócie – weź potężnych żołnierzy okutych w futurystyczne zbroje, ogromne mechy i abstrakcyjne ilości wystrzeliwanej amunicji (+ parę eksplozji o kubaturze Mount Blanc), przepuść to przez sito kosmicznego konfliktu pomiędzy psychicznym spadkobiercą Stalina a Stanami Zjednoczonymi oraz, na deser, ozdób fotorealistyczną grafiką o efektach tak dokładnych, że aż wzbudzających podejrzenia czy aby to na pewno tylko gra.
Całość starcza na kilka godzin i nie posiada trybu multiplayer, ale jest na tyle przyjemna jako spędzacz czasu, że aż chce się przechodzić po dwa – trzy razy i podbijać wyniki na wyzwaniach. Genialny prezent dla każdego pasjonata dobrej akcji, któremu nie przeszkadza futurystyczna stylistyka (prywatnie nie przepadam za SF a w Vanquishu się zakochałem). I na dodatek pewny w stu procentach. Bo tutaj rzeczy nie wybuchają. One WYBUCHAJĄ!
Obawy o zapowiedzianą przez Sida Meyera nową mechanikę rozgrywki trzymały wszystkich zwolenników strategii turowych w poważnym szachu. Na szczęście, odświeżony system okazał się być strzałem w dziesiątkę. Gra jest wreszcie przystępna. Trudny tryb jest nadal trudny, nie bój się. Jest po prostu trudny przez inteligencję przeciwnika, nie zaś przez nadmierne skomplikowanie każdego jednego aspektu rozgrywki. Taki balans to dobry balans. Jest łatwo, nie prymitywnie.
A co poza tym? To co zwykle! Wiele nacji, masa jednostek, ogrom budynków, całe rzesze dostępnych interakcji. Do tego śliczna grafika i udźwiękowienie. I, jak wspomniałem pokrótce wyżej, przesympatyczny interfejs. Trafiony podarek dla każdego stratega – CiV to wszakże turówka najwyższej światowej klasy. Polecam. Bo i sam uwielbiam.
Cykl Persona to, w ogromnym skrócie, fantastyczne RPG dziejące się po części w naszym świecie, gdzie turowe walki toczy się przy pomocy avatarów – wyobrażeń przedstawiających nasze cechy charakteru tudzież jakość kontaktów społecznych. Poprzez to, jak prowadzimy nasze życie (coś w stylu Simsów – wpływ ma zarówno gadanie ze znajomymi jak i odrabianie prac domowych) zwiększamy poziom pewnej puli umiejętności potrzebnych do skutecznego brnięcia przez fabułę.
A ta jest z kolei największą zaletą każdej z części cyklu. Przewrotna, ciekawa, bardzo nietypowa i niesamowicie, ale to nie-sa-mo-wi-cie klimatyczna. Cały czas mam przyjemność przechodzić wydaną już jakiś czas temu Personę 4 na PS2 (60 godzina na liczniku i nadal nawet nie jestem w połowie. Ach, jRPG <3) i cieszy mnie, że oprócz okazjonalnych nocnych sesji mam od teraz szansę w podobnej stylistyce przebywać również w komunikacji miejskiej. P3p rekomenduję z czystym sercem. Sam sobie niebawem kupię :)
Kocham tę stylistykę (podobną do filmu Iluzjonista). Kocham tę muzykę, te łamigłówki, te postacie. I, możesz mi uwierzyć, jeśli bliska Ci osoba lubi wytężać swój umysł nad klimatycznymi zagadkami, wpadnie w dokładnie takie samo (jak nie głębsze) uzależnienie, jak ja.
Przygody profesora Laytona to oczywiście, oprócz wybitnej prezencji własnej, naprawdę nietuzinkowe wyzwania logiczne (z pogranicza matematyki, spostrzegawczości i zwykłego chłopskiego rozumu). Nad niektórymi trzeba będzie usiąść z osobną kartką papieru, nad niektórymi nie spędzimy nawet dziesięciu sekund. A system genialnie stopniuje poziom trudności i rzadko poczujemy prawdziwą bezradność. To za każdym razem będzie to niesamowicie wkurzające (ale też mobilizujące i na dziki sposób przyjemne) uczucie, że jesteśmy o milimetr od rozwiązania. I za każdym razem zapomnimy, że to przecież tylko gra.
♣
No, to jeszcze przed nami tylko zestawienie najlepszych premierowych albumów muzycznych i możemy szykować się na Wigilię. Mam nadzieję, że Ci się ten cykl podobał, gdyż kolejny już za około trzysta czterdzieści dni ;) Czyli w zasadzie niebawem. Ale oficjalne pożegnanie znajdziesz dopiero na końcu jutrzejszej notki. Teraz jeszcze tylko krótkie pytanie.
A Ty? Której z tych gier poświęciłbyś wieczór?
♣
Menu: Wprowadzenie / Klasyki Muzyki / Dobre Kino / Literatura / Genialne Gry / Premiery Muzyki
Autorem zdjęcia z nagłówka jest Mrpumperni.
Podkusił Twój blogger,