I znowu zespół ze Skandynawii. Tym razem dwóch pociesznych panów o wdzięcznych nazwiskach Øye i Bøe. Którzy, pomimo wielu lat pracy osobno lub w zespołach o mieszanym składzie, od czasu do czasu się jednak razem zbierali i nagrywali. Powstało sporo przyjemnych nagrań. Cichych takich, pełnych przestrzeni i pogodzonej z losem radości. Dobrze się słuchających w deszczowe, wiosenne wieczory lub krótkie, letnie noce. Szczególnie zaś warto uwagę zwrócić na ich najnowszą płytę, Declaration of Dependence. Pełno w niej ukojenia. I dobrze się wpasowuje w aktualną, wybitnie wręcz zachmurzoną pogodę. Gdyby tylko cieplej było…
Vulnerable around me
Ciężko jest uchwycić wprost to specyficzne coś, co tak bardzo nas od piosenek Kingsów uzależnia. Różnorodność – na pewno. Przecież na pojedynczej płytce znajdziemy zarówno melancholijne My Ship isn’t Pretty jak i pełne pogodnej werwy (a zarazem flagowe) Mrs. Cold. Przy czym klimat całości pozostaje nienaruszony. A może chodzi o towarzyszącą nagraniom bezbronność i ciszę? Słuchając ich nie można się pozbyć wrażenia, że siedzimy na ganku w deszczowy wieczór. Że nie słyszymy stukotu kropel tylko dlatego, że leje już od godzin i zwyczajnie jednolity szum zlał się nam w ciszę. A może kluczowe są całkiem ambitne, jak na tego typu brzmienie, teksty starające się o uczuciu mówić w sposób naprawdę nietuzinkowy? Moim zdaniem – wszystko naraz. Lecz nie czyni to z nich muzyki ultymatywnej. Czyni z nich po prostu porządny kawałek delikatnego folk popu. Miło się z tym siedzi.
Późno w nocy
Jestem praktycznie pewien, że gdzieś na początku lipca usłyszymy Królów Wygody długo po zmierzchu. Bo nie są oni rozgrzewaczami tłumów (no, chyba że wciąż zdarzają się na sali dziewczyny podpalające przebierającymi nogami chrust na sam widok przechudzonego typka w wayfayerach. Ale o tych tekst wkrótce, nie wszystko na raz). Kings of Convenience to ten rodzaj zespołów, które są idealnym zwieńczeniem głośniejszej, bardziej epickiej imprezy. Przy których już się nie skacze. Się siedzi, patrząc na przygaszone światła sceny. Się leży, bacznie obserwując ruch chmur na tle gwiazd. Odpoczywa się, pozwalając myślom uwolnić się na wszystkie strony świata i swobodnie przepływać między wspomnieniami i marzeniami.
Prywatnie nie mogę się doczekać i bardzo polecam.
Wszystkie odcinki cyklu Open’er dostępne są tutaj.
Twój blogger,