Wczorajsze godziny wieczorne powinny zostać dopisane do statystyk miasta stołecznego Warszawy jako jedne z najmniej spokojnych we współczesnej historii stolicy. Wróciłem wreszcie do domu (w jednym kawałku, ha!) co zostało przez populację naszego krajowego kapitolu przyjęte powszechnymi, organizowanymi na prędce festynami oraz manifestacjami mającymi na celu zatrzymanie mnie w jednym miejscu na dłużej. Niestety, tak to już w życiu bywa, nie można mieć wszystkiego. A zatem urlop absolutny uznaję za zaliczony i przechodzę do urlopu aktywnego.
Zakochasz się w nim.
One trip, few destinations
Jutro z samego rana mam bowiem samolot (nie martw się, laptop spakuję jeszcze przed szczoteczką do zębów) biorący mnie w pewne ekstremalnie ważne dla świata Muzyki i Filmu miejsce w Europie. Z którego to, po dokładnym zwiedzeniu i wyniuchaniu wszystkiego co wartościowe na przełomie siedmiu zaplanowanych dni postoju, wybieram się na kolejny tydzień w stronę drugiej ze starokontynentalnych stolic Kultury. Gdzie również się pokręcę i poorientuję. Popytam, podsłucham co w radiach leci. I wszystkim tym się z Tobą podzielę!
Nie, nie mylisz się. Twój ukochany blogger wyrusza w wielką, masywnie epicką trasę zbierania wszystkiego co najlepsze z gloryfikowanych setkami obrazów i piosenek metropolii, o których marzą kolejne pokolenia nastolatków (i tych rebelowych i tych romantycznych). Na razie jednak nie powiem wprost co mam na biletach nadrukowane (chociaż, ciekawe dlaczego, zgadnąć nietrudno). No niech już mam to poczucie, że potrafię być taki zaskakujący jak mi się akurat chce ;)
Cadeau traditionnel
Będą raporty z konkretnych dni, będzie masa zdjęć, będzie wreszcie konkurs tematyczny. Nie myśl sobie, że o Tobie zapomnę z powodu jakiegoś tam eurotripa! Okej, może i nie obiecam, że będę pisał codziennie – dopiero po przylocie zorientuję się gdzie i jak mogę sobie w obudowę mojego hapeka wepchnąć kabelek do surfowania – ale pisać będę. I to na tyle atrakcyjnie, że, jak zwykle, wybaczysz mi nieregularność ;)
A żeby miło Ci się na moje kolejne słowa czekało – odkrycie dzisiejszego poranka. Absolutny miażdżyciel kolan i adrenalinowa pompka dosercowa. Najpogodniejsza nuta (studencko wciąż trwających) wakacji i mój faworyt do obowiązkowego znalezienia się na liście Top Kawałków 2010, którą planuję pewnie gdzieś na końcówkę grudnia.
Uwierz mi, wkręcisz się. Będziesz słuchał jej tak jak ja – w kółko, przez calutkie ranki i popołudnia. Po pięciu przerobieniach zaczniesz robić wokaliście chórki, po dziesięciu wygryziesz go z szołbiznesu śpiewając po prostu całość. Po dwudziestu przesłuchaniach ustawisz to sobie dzwonek na komórce. Broń się ile chcesz – to i tak się wydarzy. A jeśli nie możesz czegoś pokonać – przyłącz się.
Najlepiej teraz!
Cały Eurotrip 2010 znajdziesz tutaj.
Zwracając uwagę, że fotka w nagłówku jest mojego autrstwa (zapraszam:),
wraz z pozdrowieniami, Twój blogger,