Dzisiaj będzie retro. Powrót do czasów kiedy w sklepach królowała jeszcze Guma Turbo a faceci zużywali swoje ostatnie zapasy Brutala i Przemysławki. A konkretniej, powrót do jednego z ciekawszych wokalistów przedostatniej dekady, George’a Michaela.
Pewnie wspomnę o nim na łamach tegoż bloga jeszcze nie raz. Nie lubiłem nigdy jego utworów jako całości, kilka perełek jednakże pokochałem bezwarunkowo od pierwszego przesłuchania. I jedną z nich chcę Wam podrzucić już dzisiaj – rewelacyjne “Freedom 90′” wraz z perfidnie ubiegłowiecznym teledyskiem. Do obejrzenia w rozwinięciu.
Ten głos, te klawisze w tle, sam wydźwięk piosenki – takie rzeczy już nie wrócą. Podobnież i tak wyglądające klipy (skojarzenia z Total Eclipse Of The Heart jak najbardziej poprawne). Mroczno-dynamiczne ujęcia modelek oraz zbudowanie fabuły filmiku o gwiżdżący czajnik wygląda dzisiaj… ciekawie. Szczególnie, jeśli sobie uświadomimy, że twórczość George’a Michaela to przecież nic innego jak ówczesny britpop.
Ciekawe co na to Blur albo Coldplay.
Zbritiszował Twój blogger,