Wiesz, że Święta to mój ukochany okres w roku?
Jeśli mnie znasz osobiście to pewnie masz tę świadomość od, co najmniej , no cóż, dwóch miesięcy. Albo i trzech nawet. Pamiętacie jednodniowy śnieg czternastego października bieżącego roku? Od zbudzenia się aż po wieczór słuchałem tylko bożonarodzeniowych piosenek Franka Sinatry.
I nuciłem kolędy.
Bo choć wielu zarzuca współczesnemu podejściu do idei Wigilii ekstremalną komercyjność i przesadzoną symbolikę medialną – przyznajmy to szczerze – czy widząc wszędzie lampki, słysząc znane melodie o zapachu maku, cynamonu i piernika, oglądając kolorowe witryny, czy nie uśmiechamy się? Czy ludzie przez te parę tygodni nie są dla siebie choć odrobinę milsi? Są. A my się uśmiechamy. I nie potrzebuję ani jednego argumentu więcej. Święta są najlepsze.
Dlatego też, korzystając ze zbliżającego się Dnia Narodzin Pana wraz z następującym po Nim Sylwestrze, chciałbym życzyć Nam tutaj wszystkim dużo zdrowia i szczęścia, niecodziennych przygód gwarantujących potem długie godziny opowiadania fajnych, z życia wziętych historii gronu najbliższych znajomych, kasy na nieoczekiwane i totalnie niepraktyczne zakupy, premier genialnych filmów i wciągających albumów muzycznych, świetnych publikacji i kampanii do komentowania w nadchodzącym roku dwutysięcznym dziesiątym oraz…
Oraz miłości, moi mili. Bo to o nią się rozchodzi :)
A w ramach prezentu, jedna z moich ulubionych melodii:
Zdjęcie w nagłówku jest mojego autorstwa i przedstawia pewien znany czeski witraż.
Najlepszego życzy Twój blogger,