Dzisiaj, koło południa, zostałem pozbawiony dostępu do mojego najdawniejszego adresu e-mail. Używany w setkach miejsc od blisko trzech lat sephirath()gmail.com nie jest już dostępny. Straciłem tym samym blisko 18 000 maili, z czego ogromna ich ilość była prywatna, część zaś miała dla mnie niesamowitą wartość sentymentalną.
Cóż. Jak widać nawet pancerne hasło potrafi zawieść. Stało się. Na przełomie pół godziny dostałem cztery odmowne weryfikacje ze strony Google (ponieważ nie pamiętam dokładnej daty założenia konta oraz adresu e-mail osoby zapraszającej mnie do usługi Gmail, nie mogą potwierdzić, czy “ja to ja”) i zmieniłem dane adresowe na blisko trzydziestu stronach.
Nie będę się wypowiadał pod adresem samego złodzieja bo i cóż mogę odkrywczego powiedzieć. Straciłem dostęp do tysięcy wartościowych konwersacji, zdjęć, RSSów, galerii i nie tylko. Do ogromnej części wspomnień. Mam przynajmniej nadzieję, że przy pomocy tego ataku na moje konto, spełnił jakieś swoje odwieczne marzenie. Bo jeśli nie, co pewnie samo do niego wkrótce dotrze, to chyba nie było warto.
I tak oto kończymy okres Świąt 2009.
Coś się kończy, coś się zaczyna. Nowe namiary na mnie w dziale kontakt.
Zdjęcie w nagłówku jest mojego autorstwa i przedstawia kłódki na jednym z praskich mostów.
Twój blogger,