Lubię piosenki, które odpowiadają moim myślom. Lubię, bo znajduję je niewyobrażalnie rzadko. Jedną już Wam taką podrzucałem. A od niedawna mam przyjemność cieszyć się kolejną. Nie tak całkiem nową, co prawda, ale za to naprawdę konkretną.
Znany zespół, Muse. Kochany, często słuchany, często występujący. Dający czadu tak samo skutecznie jak i wzruszający & uspokajający myśli. Sam przerabiam ich albumy już od jakiegoś czasu, gdzie spośród pełnych płyt stanowczo najbardziej się zakochałem w Resistance (elektronika i muzyka poważna na jednym krążku? A do tego epickie riffy? Chcieć!). A spośród ich piosenek jako wartości jednostkowych… No cóż. Zakochałem się w coverze.
Mówię o Can’t Take My Eyes Off Of You. Piosence tak starej, że ojeju. Ale w aranżacji takiej, że dopiero ojeju. A zresztą, co ja będę gadał. Zapuść filmik. Daj temu wykonaniu szansę, do refrenu. Przesłuchaj. Zakochasz się.
Pozdrawia Twój blogger,