Szybko zleciało. Gdy próbuję się skupić, wyłowić z natłoku myśli większe wspomnienia z ostatnich dwunastu miesięcy, nie jest łatwo. Było ich bardzo wiele, więcej niż kiedykolwiek do tej pory. Ale też, pomimo ogromu (zarówno ilościowego jak i jakościowego) wydarzeń, następowały one jakoś szybko po sobie. Szybciej, niż kiedykolwiek.
Po błyskawicznym początku roku nastąpiła męcząco-pracowita wczesna wiosna. Późna wiosna też była męcząca, ale w zupełnie inny sposób. Potem na przełomie kilku szybkich oddechów minęło lato, bez żadnego ostrzeżenia władowała mi się w życie jesień. Władowała się w perfidnie niespektakularny sposób, słabiutko jedynie zapowiadając to wszystko, co czekało mnie zimą. I oto, znienacka, wieńczymy grudzień.
To był dobry rok.
I mam tę cichą pewność, właściwą jedynie optymistom, że ten nadchodzący też będzie dobry. Że dokładnie tak samo jak panu z obrazka, uda się i mi i Tobie konkretnie skoczyć w nadchodzący okres. Przez sekundę zobaczyć horyzont dalej, niż zazwyczaj; pewnie wylądować, niezależnie od stabilności naszego codziennego podłoża; pobiec dalej, nucąc ulubiony kawałek, próbując złapać kilka źdźbeł trawy naraz. Po prostu się uda.
Więc niczym się nie martw. Będzie dobrze :)
Zdjęcie w nagłówku jest mojego autorstwa i przedstawia skrzydło samolotu tuż przed wylotem.
Pozdrawia Twój blogger,