Chce nam się robić – rozmowa o twórczości z zespołem SONAR

Czas czytania: około 20 minut • Inspiracje
 

Kocham muzykę i bardzo, bardzo cenię odważnych i skutecznie działających twórców. Na SONAR zwróciłem uwagę dwa razy w jednym tygodniu. Najpierw podesłali mi ich Czytelnicy. Potem – polecił Krzysztof Gonciarz.

Spodobali mi się od razu. Polskie teksty, ambitna elektronika, “coś w klimatach Massive Attack”, dojrzałe brzmienia, niewymuszona autentyczność komunikacji w necie. Plusów było sporo. Dlatego gdy napisał do mnie ich wydawca, czy może nie chciałbym przeprowadzić wywiadu…

No, możecie sami zgadywać, jak odpowiedziałem ;)

Z Łukaszem i Leną rozmawiam o ich zespole, o tworzeniu w języku polskim, o byciu artystą we współczesnym, online’owym klimacie rozchodzenia się informacji. Prywatnie duet ten wywarł na mnie świetne wrażenie. Szedłem na spotkanie z ambitnymi i dobrze sobie radzącymi twórcami, a wyszedłem z rozmowy z naprawdę kochającymi swoją sztukę ludźmi.

(Lubię takie wywiady.)

Teraz chcę ich pokazać Wam.

Trzymajcie!

Lena Osińska: Cześć! Tu SONAR, ja nazywam się Lena Osińska.

Łukasz Stachurko: A ja Łukasz Stachurko.

Andrzej Tucholski: Dziękuję Wam bardzo za czas. Wiem o Was od moich Czytelników. To są ludzie, którzy po prostu wszystko wynajdą i jako pierwsi mi podeślą. Mega, mega przychylne opinie.

Lena Osińska: To jest bardzo dobra wiadomość.

Andrzej Tucholski: Tak! O promowanie się przez internet podpytam za moment, ale chcę zacząć od czegoś klasycznego. Zespół SONAR powstał jako „hej, zróbmy coś!” i zaczęliście się bawić? Czy to był jakiś zaprojektowany wcześniej pomysł, który wypełniliście własną pracą?

Łukasz Stachurko: SONAR jest kontynuacją moich solowych działań producenckich jako Sonar Soul. Jego początek datuje na moment, w którym do składu dołączyła Lena, czyli jakiś rok temu. Projekt jest odpowiedzią na moją wewnętrzną potrzebę tworzenia, jest bardzo szczery w stosunku do tego jak tworzę. Ponadto zawsze chciałem mieć zespół w takim klasycznym rozumieniu, z żywą sekcją rytmiczną i wokalem, który grałby piosenki.

Lena Osińska: Ja dołączyłam jako ostatnia do całego projektu. Łukasz znalazł mnie na YouTubie – kolejny dowód na to, że internet łączy ludzi. Nie byliśmy więc jakimiś super-kumplami, którzy postanowili założyć zespół w garażu. Poznawaliśmy się dopiero poprzez tworzenie muzyki, nad którą pracę rozpoczeliśmy od razu po pierwszym spotkaniu.

Łukasz Stachurko: Podobne poczucie estetyki zadecydowało, że spotkaliśmy się na gruncie artystycznym. Co ciekawe przez ten rok bardzo się zakumplowaliśmy. Tak więc wrażliwość ma przełożenie na inne płaszczyzny życia.

Andrzej Tucholski: To jest ekstra.

Lena Osińska: Jesteśmy przerażająco podobni, jeśli chodzi o charakter (śmiech).

Andrzej Tucholski: To co robicie to nie jest popularny nurt muzyczny. Nie wydaje mi się, żeby była u nas jakaś większa scena trip-hopowa. Czemu więc taka muzyka?

Lena Osińska: Były próby, ale wszystkie raczej w języku angielskim, a my jesteśmy tymi pierwszymi, którzy wypłynęli na szerokie wody tego gatunku w języku polskim.

Łukasz Stachurko: Bardzo się tego trzymamy. Chcemy, żeby nawet materiały prasowe, opisy – wszystko było po polsku.

Ja się wychowałem na takiej muzyce. Koniec lat 90. to okres muzyczny, który najbardziej wpłynął na mój rozwój muzyczny i wtedy ten trip-hop był bardzo silny. Ale nigdy w historii polskiej muzyki nie było odpowiedzi po polsku.

Andrzej Tucholski: To prawda.

Łukasz Stachurko: I wydawało mi się to ogromnym błędem. Tak jakby soul robić po angielsku. No ok, można. Tylko koniec końców, czy to będzie, prawdziwe, szczere? Czy faktycznie ta komunikacja będzie na takim poziomie, jakim nam zależy?

Ponadto sam fakt, że będziemy na tym gruncie pionierami stał się dodatkową motywacją. No bo jak czegoś nie było to zróbmy to, spróbujmy. Do powyższych składników należy dodać jeszcze Mateusza, który—

Lena Osińska: Mateusz Holak — który jest świetnym tekściarzem.

Łukasz Stachurko: I naszym dobrym ziomkiem. Kiedy padł pomysł, że cała płyta będzie po polsku, nie miałem wątpliwości kto nam napisze teksty. Poza Debiutantkami i Snem wszystkie teksty na Pętlach są jego autorstwa. Tak więc wylądowaliśmy z żywym składem grającym muzykę sięgającą do tradycji muzyki elektronicznej końca lat 90’tych z wokalistką śpiewającą po polsku teksty rapera. Dość karkołomny koncept.

Lena Osińska: Ja też nie śpiewałam wcześniej po polsku, a to wcale nie jest prosta sprawa.  To było dla mnie duże wyzwanie, które nie polegało jedynie na tym, że nie będę mogła ukryć się za barierą językową — że ludzie będą mnie teraz rozumieć. Brzmienie języka polskiego potrafi zmienić nawet barwę głosu, ekspresję. Często musiałam szukać nowych sposobów na przekazanie emocji, które wcześniej zawarłam w samej melodii.

Łukasz Stachurko: Nawet niektóre mikrofony są gorsze do języka polskiego.

Andrzej Tucholski: Jak to?

Łukasz Stachurko: Na przykład firma Neumann robi wspaniałe mikrofony U87, na których nagrywaliśmy. Mikrofony te bardzo eksponują „esy”. Polski język jest szeleszczący, w związku z czym nasz człowiek – Mikołaj Bugajak, który miksował materiał – znienawidził to połączenie sprzętu i języka (śmiech). Ale właśnie to pokazuje jak bardzo różnorodne są języki, jak trudno okiełznać tę materię.

Andrzej Tucholski: Nie wiedziałem, że sfera techniczna może mieć wpływ na język w piosence, i odwrotnie. Wracając jednak do samego polskiego – pozdrowienia dla tekściarza, że ogarnął tak dobre, trudne, złożone teksty, które przy okazji brzmią ładnie jako piosenka.

Lena, a czy śpiewanie po polsku jest trudne? Z tego co wiem, przykładowo, język polski, w przeciwieństwie do angielskiego, ciężko nagiąć inną wymową.

Lena Osińska: Dykcja na pewno jest ważna. Zawsze byłam przeciwna przesadnej dbałości o wymowę, gdzie wszystko ma być wyraźne, gdzie każda sylaba i końcówka ma być słyszalna.

Ale jednocześnie zauważyłam, że dobrą stroną języka polskiego jest właśnie to, że jest bardzo dynamiczny. Melodie mogą być delikatniejsze, bardziej stonowane, a nasz język potrafi dodać im brakującej energii.

Andrzej Tucholski: W Waszym przypadku najpierw powstaje muzyka, a potem tekst?

Łukasz Stachurko: W zasadzie to taki dosyć… ciekawy proces.

Lena Osińska: Zwykle najpierw powstaje podkład Łukasza, później do tego tworzę melodię i ta melodia jest wysyłana do Mateusza. On na końcu dopisuje tekst, więc ma chyba najtrudniejsze zadanie.

Łukasz Stachurko: Musi się dopasować.

Andrzej Tucholski: Dostaje miejsca do wypełnienia słowami?

Lena Osińska: Oczywiście zdarzało się tak, że Mateusz napisał jednak inny tekst, ja zmieniłam melodię, później Łukasz zmienił podkład… (śmiech) więc to wszystko jest bardzo zależne od siebie.

Łukasz Stachurko: To musi być bardzo organiczny proces, żeby działał. Nie można komuś narzucić czegoś z góry. Każdy ma przestrzeń.

Andrzej Tucholski: Każdy ma coś do powiedzenia?

Łukasz Stachurko: Tak.

Lena Osińska: Też nie wchodzimy sobie w paradę. Tak mi się wydaje, że co najwyżej możemy sobie powiedzieć „to mi nie pasuje” albo „to mi się nie podoba”. Ale raczej nie próbujemy narzucać sobie nawzajem czegoś zupełnie innego.

Łukasz Stachurko: To proces zbudowany na wzajemnym zaufaniu. Kluczem był dobór ludzi, którzy biorą udział w tym projekcie. Najpierw zbieram to, co mają do zaoferowania, a dopiero potem próbuję to okiełznać. Tym bardziej, że są to bardzo wyraziste osobowości, które mają coś do powiedzenia.

Andrzej Tucholski: Czy tematykę piosenek też razem ustalacie? Co chcecie powiedzieć? Bo Wasze piosenki mają przekaz, to nie jest muzyka dla muzyki, refren tylko po to, żeby go nucić. One próbują coś powiedzieć.

Lena Osińska: To jest często inwencja Mateusza, ale i mieliśmy spotkania, gdzie poznawaliśmy się bliżej, żeby jednak jakąś tematykę całej płyty spróbować narzucić. Bywają też wreszcie nasze własne inspiracje, które potem przekazywaliśmy Mateuszowi.

Łukasz Stachurko: To jest bardzo fajne, bo znamy się z Mateuszem, więc inspiracją jest czasem dla niego samo spędzanie z nami czasu, rozmawianie na różne tematy. O czymś gadamy, później okazuje się, że Mateusz podsyła tekst, w którym są zawarte te myśli.

Różne rzeczy mogą być inspiracją do pisania tekstów. Jeden utwór – „Vaga” –  nasz pierwszy singiel, był inspirowany filmem filozofa Slavoja Žižka. I taką inspiracją może być film, może być muzyka, może być jakaś impreza.

Chcieliśmy, żeby tematyka była możliwie różnorodna, żeby ta płyta miała wiele barw, żeby nie była jednowymiarowa.

Andrzej Tucholski: Zawsze lubię, gdy muzyka coś próbuje powiedzieć.

Łukasz Stachurko: Walczymy o to, żeby też to zabrzmiało, koniec końców. Zawsze celem nadrzędnym jest muzyka, wokal nie może stawać ością w gardle. Że wiesz, okej, fajnie że dziewczyna jest w stanie wymówić wyraźnie te wszystkie słowa, ale koniec końców to nie płynie.

Lena Osińska: A Mateusz nie pisze prostych tych swoich tekstów. To nie są najprostsze słowa do wymówienia.

Łukasz Stachurko: Nie pisze, fakt. Ale idziemy w dobrym kierunku. Kolejne teksty były coraz gładsze

Andrzej Tucholski: Kusi mnie od razu, teraz, zacząć czekać na drugą płytę.

Łukasz Stachurko: Pracujemy.

Lena Osińska: Mamy zarys.

Łukasz Stachurko: Jest dobrze.

Andrzej Tucholski: Nie spoczywacie na laurach?

Łukasz Stachurko: Chce nam się robić po prostu.

Lena Osińska: A to nawet chyba nie jest kwestia laurów, tylko tego, czy lubi się to, co się robi. Bo jeśli masz ochotę, to po prostu robisz…

Andrzej Tucholski: Nie robicie tego, żeby coś osiągnąć i zamknąć teczkę, tylko żeby robić.

Łukasz Stachurko: Tak. SONAR nigdy nie miał takich podstaw właśnie, żebyśmy coś skończyli i tyle.

Lena Osińska: Też również kwestia tego, że jesteśmy w takiej wytwórni, w jakiej jesteśmy. U Know Me to wytwórnia założona przez pasjonatów dla pasjonatów i tam jest absolutny nacisk tylko i wyłącznie na muzykę.

Łukasz Stachurko: Jakakolwiek nieszczerość mogłaby się skończyć tym, że nas nie wydadzą w U Know Me. To weryfikuje na ile nam się udało być sobą w tym, co zrobiliśmy.

Lena Osińska: Dokładnie. Kiedy dostałam wiadomość, żeby spotkać się z Łukaszem, to wcześniej spotkałam się z naszym managerem i założycielem UKM.

Łukasz Stachurko: Marcin Grośkiewicz, pozdrawiamy!

Lena Osińska: I to spotkanie polegało właśnie na tym, że chciał mnie poznać i zobaczyć, czy w ogóle będzie chciał ze mną współpracować, czy w ogóle wpasuję się w ten klimat.

Łukasz Stachurko: Kto stoi za głosem. Osobowość.

Lena Osińska: Podejrzewam, że nawet jakbym miała wokal jak Beyonce (śmiech), a nie pasowałabym charakterem… Groh by mnie po prostu nie polubił, to nie byłoby współpracy.

Andrzej Tucholski: Gdyby nie wierzył w ten projekt, to by nie wszedł?

Lena Osińska: Tak. Bardzo go za to cenię

Andrzej Tucholski: A jak jest z promowaniem?

Łukasz Stachurko: To jest trudny temat. Tak jak Lena powiedziała, U Know Me to twór pasjonaty. Muzycznie stworzył super-ekskluzywną markę. Natomiast promocja bez wkładu artystów to już nie te czasy.

Jeśli patrzyłeś na „Rysy” to ogrom pracy był włożony przeze mnie i Wojtka w kwestie wizerunkowe. W myślenie produktowe o muzyce. I każdy może to zrobić. Tak naprawdę nie potrzebujesz w ogóle wytwórni stojącej za tobą, jeśli masz świadomość tego, jak to powinno wyglądać. Masz jakiś pomysł na siebie, na swój wizerunek, obserwujesz, jak to wygląda. Wydaje mi się, że artyści mają często dużo większą świadomość tych kwestii niż ludzie, którzy tym zarządzają od strony biznesowej.

Andrzej Tucholski: To widać po naprawdę dużych wydawnictwach.

Łukasz Stachurko: Tak, właśnie. W dużych wytwórniach potrafią robić totalnie słabe ruchy wydawnicze.

Andrzej Tucholski: Instagram artysty może być sto razy lepiej prowadzony niż cała strategia wydawnicza.

Łukasz Stachurko: Na przykład. Ludzie też nie zdają sobie sprawy na ile to jest istotne, ta komunikacja, konsekwencja w działaniach. I tak naprawdę coraz częściej widzimy, że to wychodzi od artystów.

We współczesnej muzyce istotną rzeczą jest, żeby komunikacja widz/odbiorca–artysta była bardzo skrócona. Żeby to nie szło przez tryby wytwórni, bo ludzie tego nie kupią. Zmienia się schemat promowania artysty. Koncerty dla małych grup odbiorców, bezpośredni kontakt przez fanpage, udostępnianie muzyki we vlogach — celne, precyzyjne strzały pokazują, że skrócenie tego dystansu jest bardzo istotne w naszych czasach. I w momencie, kiedy artysta ma tę świadomość, bardzo dużo zyskuje.

Lena Osińska: Też kiedy zaczynasz robić swój materiał —nieważne, czy to jest muzyka, filmiki na youtubie, czy cokolwiek innego — powinieneś wiedzieć po co to robisz i dla kogo to robisz.

Bo później masz materiał i co? Żeby go promować zaczynasz się zastanawiać „do kogo mam się zwracać” i „jakiego języka powinienem używać”. W przypadku zespołu jest trudniej, bo mówisz w imieniu grupy osób. Na prywatnym koncie odpowiadasz tylko za siebie.

Łukasz Stachurko: Ciężko się to określa. Komunikacja jest bardzo istotna i też wydaje mi się kłopotem wielu artystów, dla których zamknięcie procesu kreacji to koniec drogi.

Z jakiegoś powodu zakładają, że to się samo sprzeda, że ktoś to po prostu weźmie, bo stoi za tym jakość albo ciekawa barwa wokalisty. To częsty scenariusz, kiedy zdolni ludzie w momencie np. nagrania płyty biorą się za kolejne rzeczy, bagatelizując kwestie promocji.

A to jest dopiero początek drogi. Jeśli chcą zaistnieć, oczywiście. To jest dopiero moment, kiedy trzeba się zastanowić, co to jest, jak to skomunikować, gdzie to wrzucić.

Lena Osińska: Szczególnie, kiedy nie ma dużego wydawnictwa i wielkich pieniędzy na promocję.

Łukasz Stachurko: Tak.

Lena Osińska: Bo wiadomo, że takie duże wytwórnie mają kasę, którą wyłożą na jakąś tam reklamę, na billboardy na przystankach (śmiech).

Andrzej Tucholski: A nie wiem czy to jest skuteczne. Miałem kiedyś przyjemność sobie pójść pod Dzień Dobry TVN, bo była gościem pewna osoba z internetu, którą bardzo lubię i na tę osobę czekało kilkaset osób, bo internet, bo napisała na fejsie, że będzie. A potem wychodziła znana polska aktorka i oprócz ustawki z fotografami nikt na nią tam nie czekał.

Łukasz Stachurko: O to chodzi.

Lena Osińska: To jest też kwestia tego, że te osobowości internetowe tworzą swoje własne społeczności, które są bardzo aktywne i które później kupią twoją książkę, kupią twoją płytę. To jest taki kontakt jeden na jeden, który jest niezwykle cenny i możliwy tylko przez internet.

Andrzej Tucholski: Czyli artysta, żeby przeżyć, musi być pragmatyczny.

Łukasz Stachurko: Zdecydowanie.

Lena Osińska: To znaczy… ja nie czuję w tym pragmatyczności. Bo akurat lubię media społecznościowe. To dla mnie norma.

Łukasz Stachurko: U mnie to jest naturalne, tak. Więc można postawić pytanie, na ile to po prostu lubimy, jesteśmy z tego dumni i dlatego chcemy to przekazać dalej ludziom, a na ile jest to strategia biznesowa.

Lena Osińska: Na przykład przed wydaniem albumu zrobiliśmy taką akcję, że codziennie wstawialiśmy fragment piosenki, pisaliśmy jak ona powstała, jakieś parę zdań na ten temat. I nie dość, że tworzenie tego było dość ciekawe dla nas samych, to jednocześnie był to content, który nie był wymuszony, nie był reklamą, tylko miał jakąś wartość w sobie.

Łukasz Stachurko: Ludzie są teraz bardzo przeczuleni na ściemę.

Andrzej Tucholski: Tak właśnie mi to brzmi, że wracamy ciągle do tej szczerości. Pomijam, że to podnosi jakość muzyki, tworu, który robicie. No ale bez tego nie ma w ogóle opcji mówić do ludzi w necie.

Łukasz Stachurko: Totalnie. Zderzamy się z tym, że YouTube nas tak chce, że Krzysiu Gonciarz, który gdzieś tam nas wyczaił…

Andrzej Tucholski: Właśnie się miałem pytać o Gonciarza.

Łukasz Stachurko: …polecił nas i potem trafiamy do ludzi, którzy zgłaszają się do nas i mówią, że chcą z nami mieć kontakt, bo wyczuwają tę szczerość i im to pasuje wizerunkowo do tego, co robią. To jest dla nas jakaś oznaka, że się udało, że jesteśmy „czytelni”. Że nie sprzedajemy ściemy.

Andrzej Tucholski: Nie macie problemu z tym, że potrzebujecie youtubera, żeby dotrzeć do ludzi? Bo wydaje mi się, że to jest blokada na poziomie ego u bardzo wielu artystów. Że jak to tak, internetem promować kulturę. U Was nie czuję tego w ogóle. Szanujecie ten świat.

Lena Osińska: Sama jestem dużą fanką vlogów.

Łukasz Stachurko: Nawet je kręci.

Lena Osińska: Troszkę. Lubię montować filmy (śmiech). Nawet jakiś czas temu wstawiłam jeden na mój kanał na youtubie.

Sama jestem fanką tego, co na przykład robi w sieci Gonciarz. Jest to na naprawdę wysokim poziomie i cieszę się, że możemy być tego częścią.

Łukasz Stachurko: Trudno byłoby się na to wypiąć. To jest znak naszych czasów. To się dzieje teraz. To jest najsilniejsze medium, dociera do najlepszej publiczności. Takiej zdecydowanej, która wie, dlaczego to ogląda.

To może być też kwestia tego, że muzyka którą robimy nie jest aż tak prosta. My tego na siłę nie wypchniemy. To powinno dotrzeć do konkretnych, świadomych swojego gustu ludzi. To nie jest muzyka, która gdzieś sobie poleci w tle. My mamy coś do powiedzenia, więc to musi trafić na ludzi, którzy to skumają.

I właśnie vlogosfera, to całe środowisko youtubowe bardzo nam pasuje. My chcemy iść tymi kanałami. Nawet mamy taki plan, żeby wysyłać paczki do youtuberów z instrumentalami, żeby też odpowiedzieć na zapotrzebowanie, żeby mieli co dawać do vlogów w tle.

Czujemy, że to jest dobra droga, że to jest fajne.

Andrzej Tucholski: Bardziej myślicie o sobie jak o artystach, którzy wrzucają coś do internetu czy myślicie o sobie trochę jak o youtuberach?

Lena Osińska: Zespołowo to bardziej wrzucamy coś do internetu.

Łukasz Stachurko: Zespół w starym stylu, tak.

Andrzej Tucholski: A prywatnie youtuberzy?

Lena Osińska: Próbowałam kręcić swoje własne vlogi, gdy zaczęliśmy jeździć na festiwale. Mam nawet materiał z Open’era i z Taurona, którego jeszcze nie zmontowałam niestety.

Łukasz Stachurko: Czekamy (śmiech).

Lena Osińska: Ale może zmontuję! (śmiech)

Łukasz Stachurko: Ja uwielbiam Instagrama na przykład i zawsze lubiłem robić zdjęcia.

Lena Osińska: Jest uzależniony od Instasnapa.

Łukasz Stachurko: Jesteśmy w to całkiem wkręceni.

Andrzej Tucholski: No to w takim razie życzę Wam powodzenia ze wszystkim. Dziękuję Wam jeszcze raz za czas.

Łukasz Stachurko: Dzięki.

Lena Osińska: Dzięki.

///

Zespół SONAR możecie śledzić tutaj.

Polecam :)

Ciao ,

Andrzej Tucholski

 

CO TO ZA MIEJSCE?

Cześć! Mam na imię Andrzej. Jestem psychologiem biznesu zajmującym się wysokosprawczością oraz ogarnianiem w późnym kapitalizmie. W drugim życiu piszę książki fabularne i scenariusze.

To jest moja strona domowa. Znajdziesz tu aktualności na temat mojej pracy oraz linki m.in. do podcastu “Przekonajmy się”, książki “I co z tym zrobisz? Rozwiń swoją wysokosprawczość”, książki “Umowy Śmieciowe”, oraz serialu audio “ej, nagrałem ci się”.

INFORMACJA

Żadnej publikowanej przeze mnie treści (blog, youtube, podcast, tiktok, instagram, newsletter, książki, ebooki itp.) nie można traktować jako profesjonalnej porady psychologicznej. Nie udzielam ich też przez mail czy komunikatory.

W przypadku jakichkolwiek problemów lub potrzeb psychoemocjonalnych, gorąco zachęcam do kontaktu z fachowcem – psychoterapeutą lub psychiatrą. To wspaniali profesjonaliści, z których usług warto korzystać.

© Andrzej Tucholski 2009-2022 Wszelkie prawa zastrzeżone | Projekt strony & wykonanie: Designum.pl | Polityka prywatności i cookies